Miliardy na górnictwo, a tylko 11% trafia do kopalń. Gdzie reszta pieniędzy?
147 miliardów złotych - tyle łącznie wyniosły dopłaty do sektora górniczego przez ostatnie 35 lat. Wielomiliardowe koszty będziemy ponosić jeszcze długo po tym, jak zostaną zamknięte ostatnie kopalnie. Dlaczego? Z raportu NIK wynika, że 89 procent środków zostało przekazanych na wypłaty emerytur dla górników, a nie na faktyczne działanie kopalni. Wyjaśniamy, jak do tego doszło.
2025-11-05, 05:55
Najważniejsze informacje w skrócie:
- Gigantyczne dopłaty do górnictwa: Sektor górniczy otrzymał olbrzymie wsparcie publiczne, przekraczające 147 miliardów złotych w ciągu ostatnich 35 lat. Bieżące straty operacyjne są tak duże (np. 4,06 mld zł w I półroczu 2025 r.), że wymagają dodatkowych, ratunkowych interwencji (7 mld zł w 2024 r. i 5,4 mld zł w 2025 r.).
- Pieniądze głównie na emerytury: Wbrew powszechnej opinii, pieniądze te w większości nie finansują wydobycia. Audyt NIK wykazał, że aż 89% historycznego wsparcia (z 65,7 mld zł) przeznaczono na pokrycie deficytu w FUS na wypłaty emerytur i rent górniczych, wynikających z przywilejów (wczesny wiek, wysokie przeliczniki).
- Strukturalna nierentowność: Kopalnie są trwale nierentowne, ponieważ koszt wydobycia z dużych głębokości (do 1250 m) jest znacznie wyższy niż cena tańszego węgla z importu (np. z kopalń odkrywkowych). Mit o "wielkich pokładach" obala fakt, że choć geologicznie mamy 64,6 mld ton węgla, to aż 93% tych zasobów jest nieopłacalna lub niemożliwa technicznie do eksploatacji.
- Strategiczne znaczenie inne niż myślisz: Sektor jest postrzegany jako strategiczny nie z powodu węgla energetycznego, którego wydobywamy za mało już teraz, ale z powodu węgla koksowego. Jest on niezbędny do produkcji stali, kluczowej dla przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego. Strategiczną wartością jest też cały ekosystem firm okołogórniczych.
Czarna przyszłość kopalni. Studnia bez dna?
Polski sektor węgla kamiennego, przez dekady fundament gospodarki, znajduje się w stanie permanentnego kryzysu strukturalnego. Pozycja, w której znalazł się pod koniec 2025 roku, jest katastrofalna. Z około dwudziestu aktywnych kopalń węgla kamiennego w Polsce, żadna z kluczowych spółek wydobywczych nie jest rentowna. Nawet LW Bogdanka, historycznie uznawana za wzór efektywności, zakończyła 2024 rok ze stratą netto sięgającą 478,5 miliona złotych - aczkolwiek wynikało to z operacji księgowych, na działalności operacyjnej spółka osiągnęła zysk.
Ten gwałtowny powrót do głębokich strat nastąpił po krótkotrwałej, anomalnej poprawie rentowności. Lata 2022-2023, określane jako "chwilowe węglowe Eldorado", przyniosły sektorowi zyski, osiągając 5,09 miliarda złotych netto w samym 2023 roku. Nie był to jednak wynik restrukturyzacji, lecz zewnętrznego szoku rynkowego – inwazji Rosji na Ukrainę, która wywindowała globalne ceny surowców.
Gdy tylko ceny wróciły do normy, strukturalna nierentowność polskiego górnictwa natychmiast się ujawniła. Rok 2024 zamknął się katastrofalnymi wynikami, w tym szacowaną stratą 7,28 miliarda złotych dla JSW i 3,6 miliarda złotych dla PGG. Trend ten jest kontynuowany – pierwsze półrocze 2025 roku sektor zamknął ze stratą netto sięgającą 4,06 miliarda złotych.
Straty finansowe sektora węglowego w 2024 roku
Rok 2024 przyniósł miliardowe straty, co potwierdzają dane ARP i raporty spółek.
Cały sektor węgla kamiennego
Łączna strata netto za 2024 rok:
11,06 miliarda zł
Polska Grupa Górnicza (PGG)
Oficjalna strata netto za 2024 rok:
3,6 miliarda zł
(Węgiel energetyczny)
Jastrzębska Spółka Węglowa (JSW)
Strata netto za 2024 rok:
7,28 miliarda zł
(Węgiel koksowy)
Tauron Wydobycie
Segment wydobywczy grupy Tauron również zanotował stratę, przyczyniając się do negatywnej sytuacji w branży.
(Cała Grupa Tauron osiągnęła zyski dzięki dystrybucji).
Dopłaty do górnictwa. Mniejszość na kopalnie, większość na byłych górników
Utrzymanie tego nierentownego systemu kosztuje fortunę. Skumulowane wsparcie publiczne dla górnictwa od 1990 roku przekroczyło już 147 miliardów złotych. Według szacunków, w samych latach 1990-2020 dotacje państwa dla sektora wyniosły około 135 miliardów złotych.
Bardziej szczegółowe dane, pochodzące z audytu Najwyższej Izby Kontroli, pokazują, że tylko w latach 2007-2015 sektor górnictwa węgla kamiennego otrzymał łącznie około 65,7 miliarda złotych wsparcia publicznego w różnych formach.
Państwo finansuje równolegle dwie gigantyczne "czarne dziury". Pierwszą z nich są bieżące straty operacyjne. Kopalnie po prostu tracą pieniądze na wydobyciu. Aby ratować spółki przed utratą płynności, rząd przekazał 7 miliardów złotych w obligacjach ratunkowych w 2024 roku i planuje kolejne 5,4 miliarda złotych na rok 2025.
Drugą, znacznie głębszą dziurą, jest historyczny dług społeczny. Analiza NIK ujawniła, na co dokładnie przeznaczane są te gigantyczne pieniądze. Z kwoty 65,7 miliarda złotych wsparcia (w latach 2007-2015), aż 58,4 miliarda złotych – czyli 89% całości – zostało przeznaczone na pokrycie niedoboru środków w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) na wypłaty emerytur i rent górniczych. Pieniądze te finansowały również pakiety osłonowe dla odchodzących pracowników, takie jak "urlopy górnicze" (w wysokości 80% pensji) czy jednorazowe odprawy pieniężne sięgające 170 tysięcy złotych netto.
Większość dopłat nie jest więc kierowana na faktyczną działalność kopalń, lecz na wypłaty świadczeń wynikających z historycznych przywilejów górniczych. Emerytury te są systemowo niedofinansowane z dwóch powodów: wczesnego wieku emerytalnego oraz specjalnych mnożników.
Górnicy należą do nielicznych grup, które zachowały prawo do przejścia na emeryturę znacznie wcześniej niż reszta społeczeństwa, na przykład bez względu na wiek po 25 latach pracy pod ziemią. Jednocześnie wysokość ich świadczeń jest obliczana przy użyciu specjalnych przeliczników – na przykład 1,8 za każdy rok pracy na przodku i 1,5 za każdy rok innej pracy pod ziemią. W efekcie górnik może albo przejść na emeryturę bardzo wcześnie (już po około 20-25 latach pracy), albo pracować dłużej, wypracowując świadczenie znacznie wyższe niż przeciętne w systemie powszechnym.
Przywileje te istnieją równolegle z bardzo wysokimi zarobkami, które są całkowicie oderwane od wyników finansowych spółek. W 2023 roku, gdy sektor zmierzał ku zapaści, przeciętne wynagrodzenie w górnictwie notowało rekordy, sięgając w grudniu 20 136 złotych brutto. Do pensji dochodzą liczne dodatki, takie jak "Barbórka" czy czternasta pensja.
Z czego składa się pensja górnika?
Analiza skomplikowanej struktury wynagrodzeń, dodatków rocznych i przywilejów branżowych.
1. Główne składniki pensji
Elementy otrzymywane co miesiąc jako część regularnej wypłaty:
Płaca zasadnicza: Stała kwota wynikająca z taryfy zaszeregowania (stanowiska i kwalifikacji).
Dodatek stażowy: Wynagrodzenie rośnie wraz z liczbą przepracowanych lat.
Dodatki za warunki pracy: Kluczowy element – m.in. za pracę pod ziemią ("zjazdowe"), w warunkach szkodliwych, w weekendy i nocy.
Premie regulaminowe: Zależne od wyników, realizacji planu wydobywczego czy norm bezpieczeństwa.
2. Dodatkowe wypłaty
Świadczenia znacząco podnoszące roczne zarobki, często mylone z pensją:
"Barbórka": Najbardziej znane świadczenie (4 grudnia). W zasadzie dodatkowa, "trzynasta" pensja.
"Czternastka": Kolejna dodatkowa pensja (nagroda z zysku), wypłacana zazwyczaj w pierwszym kwartale roku.
Nagrody jubileuszowe:Wysokie, jednorazowe świadczenia za długi staż pracy (np. 150% pensji po 25 latach).
3. Inne świadczenia i przywileje
Poza bezpośrednią pensją, górnicy mają prawo do szeregu innych korzyści:
Deputat węglowy: Historyczne prawo do darmowego węgla (np. 8 ton rocznie), obecnie wypłacane jako ekwiwalent pieniężny.
"Ołówkowe": Coroczny dodatek pieniężny na wyprawkę szkolną dla dzieci.
Posiłki profilaktyczne: Ze względu na ciężką pracę, wypłacane najczęściej jako bony żywnościowe ("kartki").
Fundusz Socjalny (ZFŚS): Dofinansowanie do wakacji ("wczasy pod gruszą"), pożyczki, paczki świąteczne.
Wcześniejsza emerytura: Najważniejszy przywilej pozapłacowy – prawo do przejścia na emeryturę znacznie wcześniej (np. po 25 latach pracy pod ziemią).
Po co nam górnictwo, skoro tyle do niego dopłacamy?
Polskie górnictwo nie jest monolitem, a węgiel węglowi nierówny. Aby zrozumieć jego znaczenie, musimy je rozbić na trzy fundamentalnie różne filary.
Węgiel energetyczny był przez lata sposobem na "suwerennością energetyczną". Węgiel (kamienny i brunatny) wciąż odpowiada za 55-60% produkcji energii elektrycznej i zapewnia stabilną pracę systemu ("base load").
Jest to jednak argument przemijający, który upadł po wybuchu wojny na Ukrainie. Po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel, krajowe kopalnie (zbyt drogie, zbyt nieelastyczne) nie były w stanie zwiększyć produkcji i polskiego węgla po prostu zabrakło.
Dostępne zasoby w praktyce są już na wyczerpaniu i są zbyt głęboko pod ziemią, żeby wydobycie mogło być opłacalne. Wraz z wyczerpywaniem się złóż koszty wydobycia z kolejnych, jeszcze trudniejszych, będą lawinowo rosły.
Bezpieczeństwo i suwerenność energetyczną mogą nam zapewnić źródła odnawialne, takie jak wiatr i słońce. ich rozwój jest wciąż niedostateczny, by w pełni zastąpić węgiel, a program jądrowy notuje opóźnienia.
Zupełnie innym surowcem jest węgiel koksowy. Polska (poprzez JSW) jest jego największym producentem w Unii Europejskiej. Nie służy on do produkcji energii, lecz jest kluczowym składnikiem niezbędnym do produkcji stali. Jest to surowiec strategiczny dla całego przemysłu ciężkiego, maszynowego i zbrojeniowego. Utrzymanie wydobycia w JSW to kwestia suwerenności przemysłowej.
"Górnictwo" to także cały ekosystem firm okołogórniczych: przedsiębiorstwa maszynowe (jak Jastrzębskie Zakłady Remontowe), instytuty badawcze oraz "wysoko wykwalifikowane kadry techniczne i przemysłowa kultura organizacyjna". Ten potencjał jest do uratowania i przekierowania na nowe branże – np. gospodarkę niskoemisyjną czy przemysł obronny.
Polska nie jest "krainą węglem płynącą". "Czarne złoto" skończy się długo przed 2050 rokiem
Problemem pozostaje jednak dostępność samego surowca. Polska posiada olbrzymie zasoby geologiczne węgla kamiennego, szacowane na 64,6 miliarda ton. Jest to jednak "paradoks zasobowy", gdyż ponad 93% tych zasobów jest obecnie nieopłacalna lub niemożliwa technicznie do eksploatacji. Realnie dostępne zasoby przemysłowe to zaledwie 4,26 miliarda ton. Polskie złoża zalegają na dużych głębokościach, przekraczających kilometr, co winduje koszty.
Dla kontrastu, węgiel importowany jest wielokrotnie tańszy, ponieważ pochodzi głównie z gigantycznych kopalń odkrywkowych, na przykład w Kolumbii, Kazachstanie czy Australii. Tam jednostkowy koszt wydobycia jest tak niski, że nawet po doliczeniu kosztów frachtu morskiego i logistyki portowej, cena importowanego surowca jest często niższa niż sam koszt wydobycia w polskiej kopalni głębinowej.
Na dodatek polski węgiel, drogi i wydobywany z trudem, nie nadaje się do wszystkiego z powodu jego jakości i składu domieszek. Krajowe kopalnie głębinowe mają problem z produkcją odpowiedniego asortymentu węgla sortowanego, potrzebnego gospodarstwom domowym. W efekcie, historycznie Polska musiała importować ten surowiec (głównie z Rosji), aby zaspokoić popyt indywidualny.
Polskie zasoby węgla: Fakty vs. Mity
Ile naprawdę mamy węgla i na jak długo go wystarczy? Analiza zasobów geologicznych i realnie dostępnych.
Węgiel Kamienny
Zasoby geologiczne (teoretyczne): ok. 64,6 miliarda ton
Faktyczne zasoby dostępne (przemysłowe): ok. 4,18 miliarda ton
Dlaczego taka różnica? Większość leży za głęboko, pod miastami lub w warunkach, które czynią wydobycie skrajnie nieopłacalnym.
Węgiel Brunatny
Zasoby geologiczne (teoretyczne): ok. 23 miliardy ton
Faktyczne zasoby dostępne (przemysłowe): ok. 0,77 - 0,94 miliarda ton
Gdzie? Głównie w złożach, gdzie już działają kopalnie (Bełchatów i Turów).
Węgiel Kamienny: prognoza
Obliczenie teoretyczne: ok. 99 lat (4,18 mld ton / ~42 mln ton rocznie)
Realistyczna prognoza: Ta liczba jest myląca. Zasoby są nierentowne. Umowa społeczna zakłada koniec wydobycia w 2049 roku.
Węgiel Brunatny: prognoza
Obliczenie realistyczne: ok. 17-18 lat (0,77 mld ton / 43,5 mln ton rocznie)
Realistyczna prognoza: Ten szacunek jest trafny. Złoże Bełchatów jest na wyczerpaniu (koniec ok. 2036 r.), a Turów ma koncesję do 2044 r.
Wniosek
Geologicznie mamy węgla mnóstwo, ale tego faktycznie dostępnego i opłacalnego jest wielokrotnie mniej. W praktyce o końcu wydobycia w Polsce nie zadecyduje wyczerpanie się złóż, ale ich nierentowność i polityka klimatyczna UE.
Metan w kopalniach. Prawdziwy wróg górnictwa?
Brak łatwego do wydobycia węgla to niejedyny problem trapiący polskie kopalnie. Głębokie kopalnie oznaczają gigantyczne emisje metanu. Nowe, rygorystyczne regulacje metanowe UE są "być może śmiertelnym" zagrożeniem dla sektora. NIK potwierdza, że polskie kopalnie "nie radzą sobie z metanem", a UE "wkrótce nałoży kary". Te kary uderzą w unikalną słabość polskiego górnictwa (głębokość = metan) i mogą finansowo "udusić" kopalnie na długo przed 2049 rokiem.
Na dodatek cały obecny system wsparcia (tzw. Umowa Społeczna) wciąż nie jest notyfikowany przez Komisję Europejską. Oznacza to, że miliardy (7 mld zł w 2024 r.) są transferowane na program, który KE może w każdej chwili uznać za nielegalną pomoc publiczną. Sama PGG ostrzega w swoich sprawozdaniach, że brak zgody KE grozi "koniecznością zwrotu pomocy publicznej i utratą płynności". To egzystencjalne ryzyko dla całego sektora.
Nie tylko emerytury. Górnicze pieniądze na sprawiedliwą transformację
Byłoby niesprawiedliwością twierdzić, że wszystkie pieniądze na górnictwo są przeznaczane na opłatę historycznych zobowiązań. Równolegle do ratowania kopalń, uruchomiono strumień środków na budowę alternatywy.
Fundusz Sprawiedliwej Transformacji (FST) to ponad 9 mld zł na "miękkie" inwestycje w ludzi i firmy. Prawie 80% środków idzie na wsparcie MŚP, co ma stworzyć 3,5 tys. nowych miejsc pracy. Program obejmuje też dotacje (do 100 tys. zł) dla górników zakładających własne firmy i przekwalifikowanie prawie 40 tys. osób.
Fundusz Transformacji Województwa Śląskiego (FTWS) z kolei to "twarde" inwestycje w tereny, czyli gospodarcze wykorzystanie terenów poprzemysłowych i pogórniczych.
Celem tych funduszy nie jest odtwarzanie lub utrzymywanie przemysłu ciężkiego, ale stworzenie jego następcy.
Górnictwo zniknie, dopłaty nie. Cena spokoju społecznego
Dlaczego ten system, choć tak kosztowny i nieefektywny, trwa? Odpowiedź leży w wymiarze ludzkim i politycznym. Siła górnictwa nie leży w skali krajowej, lecz w koncentracji regionalnej – w niektórych powiatach górniczych zatrudnienie w sektorze sięga 18,6%. Nagła zapaść oznaczałaby załamanie całego regionu.
Utrzymanie tego stanu ma swoją cenę, widoczną w płacach. W grudniu 2023 r. przeciętne wynagrodzenie w górnictwie wyniosło 20 136 zł brutto. Jest to poziom całkowicie oderwany od realiów ekonomicznych sektora, który notuje miliardowe straty.
W centrum tej układanki znajdują się związki zawodowe. W 2014 roku działało ponad 240 organizacji (50 w samym JSW, wobec 3 w porównywalnej czeskiej OKD). Koszt utrzymania ich etatów w trzech największych spółkach wynosił ok. 40 mln zł rocznie (dane za 2015 r.).
Państwo nie płaci tych pieniędzy (zarówno pensji, jak i kosztów związków) z miłości do górnictwa. Państwo kupuje czas i pokój społeczny. Płaci za dwie czarne dziury naraz: miliardy na ratowanie płynności nierentownych kopalń i kolejne miliardy na spłatę długu społecznego.
Wysokie koszty związków i nierealne płace to koszt transakcyjny, jaki państwo ponosi, aby uzyskać społeczną i polityczną zgodę na ewolucyjne (do 2049 roku), a nie rewolucyjne (strajk generalny i załamanie gospodarcze regionu) zamknięcie branży.
Niezależnie jednak od daty zamknięcia ostatniej kopalni, wniosek pozostaje jeden: jako społeczeństwo będziemy łożyć na górnictwo jeszcze przez dziesięciolecia. Historyczny dług w postaci zaciągniętych zobowiązań emerytalnych będzie musiał być spłacany długo po tym, jak ostatnia tona węgla wyjedzie na powierzchnię.
Źródło: PolskieRadio24.pl/Michał Tomaszkiewicz
Skąd to wiemy? Jak to ustaliliśmy?
Informacje przedstawione w tym artykule opierają się na analizie publicznie dostępnych danych i raportów pochodzących od kluczowych instytucji państwowych, branżowych oraz na podstawie sprawozdań finansowych samych spółek górniczych.
Dane dotyczące skali historycznego wsparcia publicznego (65,7 mld zł w latach 2007-2015), jego podziału (89% na FUS) oraz "pętli podatkowej" (64,5 mld zł wpływów) pochodzą z audytów i komunikatów Najwyższej Izby Kontroli (NIK).
Informacje o bieżącej kondycji finansowej sektora (zyski w 2023 r., straty w I półroczu 2025 r.) bazują na zbiorczych danych publikowanych przez Agencję Rozwoju Przemysłu (ARP).
Szczegółowe dane o stratach poszczególnych spółek (PGG, JSW, LW Bogdanka) za 2024 rok pochodzą z ich oficjalnych raportów giełdowych i sprawozdań finansowych.
Kluczowe dane dotyczące polskich zasobów węgla (paradoks 93% zasobów nieprzemysłowych) opierają się na bilansach publikowanych przez Państwowy Instytut Geologiczny – Państwowy Instytut Badawczy (PIG-PIB).
Informacje o zagrożeniu metanowym i nieprzygotowaniu do regulacji UE pochodzą również z ustaleń Najwyższej Izby Kontroli (NIK).
Dane dotyczące przeciętnych, rekordowych wynagrodzeń w sektorze (np. 20 136 zł brutto w grudniu 2023 r.) pochodzą z comiesięcznych obwieszczeń Głównego Urzędu Statystycznego (GUS).
Ryzyko związane z brakiem notyfikacji pomocy publicznej przez Komisję Europejską jest faktem prawnym, potwierdzanym m.in. w sprawozdaniach finansowych Polskiej Grupy Górniczej (PGG).
Informacje o skali koncentracji regionalnej zatrudnienia (do 18,6% w powiecie) pochodzą z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
Dane dotyczące Funduszu Sprawiedliwej Transformacji bazują na publicznych informacjach Serwisu Województwa Śląskiego.
Informacje o liczbie i kosztach związków zawodowych (240 organizacji, 40 mln zł kosztów) opierają się na danych i analizach przytaczanych m.in. przez Dziennik Zachodni i TVN24.