Publicyści o filmie "Trzech kumpli" i Lechu Wałęsie

Goście Salonu prasowego dyskutowali o wpływie filmu "Trzech kumpli" na sprawę lustracji w Polsce.

2008-06-28, 10:04

Publicyści o filmie "Trzech kumpli" i Lechu Wałęsie

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty

Goście Salonu prasowego dyskutowali o wpływie filmu "Trzech kumpli" na sprawę lustracji w Polsce. Film Ewy Stankiewicz i Anny Ferens przedstawia losy tytułowych trzech przyjaciół: zamordowanego przez bezpiekę Stanisława Pyjasa, esbeckiego konfidenta Lesława Maleszki i publicysty Bronisława Wildsteina.

Bronisław Wildstein z "Rzeczpospolitej" uważa, że lustracja jest potrzebna. Jego zdaniem film stawia fundamentalne problemy dotyczące rozliczenia przeszłości.

Dominika Wielowieyska z "Gazety Wyborczej" jest zdania, że film był wstrząsający i będzie miał dalsze konsekwencje. Wielowiejska dodała, że odejście Lesława Maleszki z "Gazety Wyborczej" nie było tylko następstwem emisji filmu, ale ta decyzja dojrzewała przez wiele lat, gdyż z roku na rok napływały kolejne informacje o jego działalności.

Zdaniem Marka Zająca z dziennika "Polska" film rozpoczyna na nowo dyskusje o potrzebie lustracji. Według Zająca, obraz Krauzego spowoduje, że zaczną powstawać kolejne dokumenty odkrywające historię i ujawniające współpracę Polaków ze Służbą Bezpieczeństwa

REKLAMA

Według Janusza Rolickiego film "Trzech kumpli" spowoduje, że będzie coraz więcej zwolenników lustracji. Publicysta "Faktu" uważa, że Maleszka był tylko narzędziem w rękach SB, a film pokazuje jak skomplikowane gry polityczne prowadziła władza w czasach komunizmu.

Bronisław Wildstein uważa, że książka historyków IPN nie zniszczy wizerunku Lecha Wałęsy jako lidera "Solidarności".

Publicysta wyjaśnił w " Salonie Prasowym Trójki", że według sondaży w mediach, były prezydent nadal cieszy się wsparciem społecznym.

Dziennikarz "Rzeczpospolitej" dodał, że Wałęsa dla większości pozostanie postacią niezwykle znaczącą i pozytywną, co nie znaczy kryształową. Bronisław Wildstein skrytykował natomiast próby zatuszowania przez Wałęsę epizodu współpracy z SB.

REKLAMA

Publicystka "Gazety Wyborczej" Dominika Wielowieyska uważa, że starcie z Wałęsą w aspekcie książki historyków IPN jest Prawu i Sprawiedliwości bardzo na rękę. Jej zdaniem, w latach 90. Kaczyński mówił o tym, że dokumenty o Wałęsie mogły być sfałszowane. Szef PiS twierdzi teraz, że widział oryginalne dokumenty świadczące o współpracy byłego prezydenta ze służbą bezpieczeństwa.

Wielowieyska zarzuca autorom książki "Lech Wałęsa a SB. Przyczynek do biografii" marginalne potraktowanie pozytywnych faktów z biografii Wałęsy. W opinii publicystki, Cenckiewicz i Gontarczyk powinni umieścić swoje tezy w szerszej perspektywie.

Marek Zając z dziennika "Polska" powiedział, że prawdę o Wałęsie należy badać, mimo sprzeciwu jego obrońców.

Zdaniem gościa Salonu Prasowego Trójki", film "Trzech kumpli" ukazujący nowe fakty z współpracy Lesława Maleszki z bezpieką, udowodnił, że cały czas można odkrywać nowe historyczne fakty.

REKLAMA

Publicysta "Faktu" Janusz Rolicki uważa, że podział między obozami zwolenników i przeciwników byłego prezydenta będzie się pogłębiał.

Dziennikarz dodał, że spór o przeszłość Wałęsy nic dobrego krajowi nie przynosi i jest tylko rozdrapywaniem ran.

Marek Zając podsumowując dyskusję zaznaczył, że dokumentów, którymi posługiwali się historycy IPN przy pisaniu książki o Wałęsie ani jego przeszłości nie należy traktować w kategoriach czarne-białe.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej