Polityczne komisje

Posłowie koalicji rządzącej oraz LiD-u postanowili za wszelką cenę dowieść, że PiS łamał standardy demokratycznego państwa. Chcą to uczynić w świetle jupiterów, mając nadzieję, że może coś znajdą.

2008-01-11, 15:56

Polityczne komisje

Posłowie koalicji rządzącej oraz LiD-u postanowili za wszelką cenę dowieść, że PiS łamał standardy demokratycznego państwa. Chcą to uczynić w świetle jupiterów, mając nadzieję, że może coś znajdą.

Sejm powołał drugą w tej kadencji komisję śledczą. Wnioskodawcy twierdzą, że obie mają ujawnić prawdę o PiS-ie i pokazać nieprawidłowości w działaniach służb specjalnych za rządów tej partii. Jednak analiza uchwał, powołujących komisje, skłania do wniosku, że chodzi bardziej o publiczne wykończenie politycznego rywala, niż poszukiwanie prawdy.

Posłowie przyjęli wniosek PO o powołaniu komisji do zbadania zarzutu wywierania politycznych nacisków na służby specjalne. Ma się ona zająć między innymi sprawą akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Ministerstwie Rolnictwa, działań CBA wobec posłanki Platformy Obywatelskiej, Beaty Sawickiej i domniemaną inwigilacją niektórych polityków i dziennikarzy.

Patrząc na tytuł uchwały, powołującej komisję śledczą, nasuwa się pytanie o prawdziwe intencje wnioskodawców. Podczas sejmowej debaty, Arkadiusz Mularczyk z PiS mówił, że przyświecała im maksyma: "szukajmy, a może coś nielegalnego się znajdzie". - Nazwijcie rzecz po imieniu: komisja do spraw polowania na Zbigniewa Ziobro – wtórował mu partyjny kolega, Zbigniew Girzyński.

REKLAMA

Czytając treść uchwały oraz jej uzasadnienie, można dojść do wniosku, że posłowie PiS mają rację. W tytule mowa jest o zarzutach, dotyczących nacisków politycznych. Nie wiadomo jednak, o jakie zarzuty chodzi. Sprawy, którymi komisja ma się zająć, są dopiero badane przez poszczególne prokuratury. O zarzutach prokuratorskich mowy więc być nie może. Jedynymi, jakie do tej pory były przedstawiane, są zarzuty medialne. Opiera się na nich zarówno uchwała, jak i jej uzasadnienie. U ich podstaw leżą głównie wypowiedzi Andrzeja Leppera, Janusza Kaczmarka i Konrada Kornatowskiego. Wiarygodność tych ludzi jest jednak wątpliwa, zarówno dlatego, że toczą się przeciwko nim postępowania, jak również dlatego, że o nieprawidłowościach zaczęli mówić dopiero po odwołaniu ich z funkcji. Dodatkowo Lepper był już skazywany przez sąd, a obecnie trwa jego proces ws. seksafery. Prowadzone jest przeciwko niemu także postępowanie związane z aferą gruntową. Kaczmarek i Kornatowski są z kolei zamieszani w sprawę przecieku, który uniemożliwił funkcjonariuszom CBA dokończenie akcji w resorcie rolnictwa. Mimo tego posłowie uznali, że ich doniesienia trzeba koniecznie i natychmiast sprawdzić.

Gorliwość posłów budzi zdziwienie. Tym większe, że nie powoływano komisji śledczych tak chętnie, gdy w mediach pojawiały się np. informacje o kontaktach prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z rosyjskim szpiegiem, zaniedbaniach w służbach specjalnych, godzących w polski interes narodowy, czy niebezpiecznych interesach środowisk związanych z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Komisje śledcze nie zajmowały się także takimi sprawami, jak pożyczka moskiewska, czy likwidacja majątku byłej PZPR, na której krocie zarobili polscy postkomuniści. Opieranie się na doniesieniach medialnych przy powoływaniu komisji śledczej oraz brak cierpliwości w oczekiwaniu na rezultaty pracy prokuratorów, podważa prawdziwość deklaracji polityków Platformy, którzy projekt uchwały o powołaniu komisji złożyli. Szczególnie, że niechęć większości polskich mediów do rządu PiS oraz częste manipulacje, jakich media się dopuszczają, nie są dla nikogo tajemnicą. Należałoby, więc najpierw poczekać na rezultaty działań prokuratorów, badających poszczególne sprawy, a potem zgłaszać wniosek o powołanie przez Sejm komisji śledczej.

Zarówno komisja powołana dziś, jak i ta do zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy mają mocny wydźwięk polityczny. Ich celem jest zamazanie prawdziwego oblicza problemów, którymi się będą zajmować. Nowo powołana komisja ma zająć się m.in. działaniem służb w sprawie afery gruntowej w Ministerstwie Rolnictwa i przecieku o akcji CBA w resorcie, czynnościami wobec byłej posłanki PO Beaty Sawickiej, czy zatrzymaniem Tomasza Lipca w związku z aferą łapówkarską w Centralnym Ośrodku Sportu. Komisja śledcza ds. śmierci Barbary Blidy ma z kolei sprawdzić legalność działań funkcjonariuszy ABW w domu byłej posłanki i sposób przygotowywania tej akcji. Posłowie określili zakres prac komisji tak, by pokazać opinii publicznej, że patologiami były działania władz i podległych im służb. Nie chcieli się natomiast zająć prawdziwymi problemami – mafią węglową, której działalność naraziła na milionowe straty Skarb Państwa, kupowaniem odrolnienia działek w Polsce, w które zamieszany mógł być wicepremier, planami zarabiania na prywatyzacji służby zdrowia, o których mówiła Beata Sawicka, czy doniesieniami, że za przeciekiem o akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa stał Ryszard Krauze, który chciał w ten sposób chronić interesy jednej ze swoich spółek. Również w sprawie Tomasza Lipca „odwrócono kota ogonem”, nie zauważając, że był to przykład walki z łapówkarstwem na własnym podwórku. Zamiast zbadania prawdziwych problemów posłowie koalicji rządzącej oraz LiD-u postanowili za wszelką cenę dowieść, że PiS łamał standardy demokratycznego państwa. Chcą to uczynić w świetle jupiterów, mając nadzieję, że może coś znajdą, a wtedy ich rywal zostanie politycznie pogrzebany. Zapewne będą bardzo dokładnie szukać. Jeśli bowiem okaże się, że doniesienia medialne nie mają nic wspólnego z prawdą, partie krzyczące o potrzebie rozliczenia PiS-u potwornie się skompromitują.

Stanisław Żaryn

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej