Stadionowi bandyci psują opinię kibicom
Pseudokibiców nie interesuje to co dzieje się na murawie - takiego zdania jest podinsp. Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.
2010-08-27, 10:30
Ogromna rzesza prawdziwych kibiców, to są ludzie którzy regularnie chodzą na mecze i to na nich pada cień rzucany przez niewielką grupkę osób, która z kibicowaniem nie ma nic wspólnego - stwierdził na antenie Jedynki Hajdas.
Jak tłumaczył do większości incydentów dochodzi już w drodze na mecz - Do takich zdarzeń dochodzi rzadko na samym stadionie. Najczęściej w czasie dojazdu na mecz i w czasie powrotu.
Popiół i dym po kibicach
W trakcie 6 tys. imprez sportowych do incydentów doszło 50 razy - To jest o te 50 razy za dużo i trzeba takie zjawiska piętnować, ale nie można wszystkich wrzucać do jednego worka - podkreślał.
Przyznał jednak, że mimo iż grupa stadionowych zadymiarzy jest nie wielka, to rzutuje na opinii wszystkich polskich fanów piłki nożnej - Przed Mistrzostwami Świata w Niemczech, czy Mistrzostwami Europy w Austrii i Szwajcarii prasa pisała, że po przejściu naszych fanów piłki zostanie tylko popiół i dym. Oczywiście po mistrzostwach ta sama prasa musiała bić się w pierś - opowiadał Hajdas.
Zła fama
REKLAMA
Nie zmienia to jednak faktu, że polscy kibice są źle postrzegani w Europie. Zdaniem podinspektora można to zmienić - Jeśli uda nam się napiętnować i wyeliminować tę w sumie niewielką grupkę, to nasi kibice będą wzorem do naśladowania dla innych - mówił w Sygnałach Dnia.
Walka ze stadionowymi chuliganami nie będzie jednak łatwa, bo jak przyznał Hajdas znaczna część tych ludzi jest powiązana z grupami przestępczymi - Handlują narkotykami i to są zwyczajni bandyci. - To nie są ludzie, których możemy nazwać fanami sportu - dodał.
Zapytany o to jak tłumaczą się złapani na gorącym uczynku stadionowi bandyci odparł, że słuchając zeznań ma wrażenie, że dla części z nich stadionowe burdy są sposobem na spędzanie czasu, czymś w rodzaju rozrywki.
Więcej w Jedynce >>>
sm
REKLAMA