"GW" : Ten dług nas pogrąży

W przyszłym roku Polska zaciągnie nowe kredyty, dług państwa wzrośnie do 740 mld. Ekonomiści apelują do rządu o ratunkowe reformy

2009-12-16, 12:51

"GW" : Ten dług nas pogrąży

W przyszłym roku Polska zaciągnie nowe kredyty na sumę 100 mld zł, dług państwa wzrośnie do 740 mld. Dziesięcioro znanych ekonomistów apeluje do rządu o ratunkowe reformy - informuje Gazeta Wyborcza.

Według dziesięciorga ekonomistów nasz deficyt - wbrew temu, co twierdzi rząd - wcale nie jest wypadkiem przy pracy, nie wynika z obecnego kryzysu. Ma, niestety, charakter trwały. W 2008 r. wydatki stanowiły 42 proc. PKB, a w przyszłym roku wydamy już 47,4 proc. PKB. Nawet gdy gospodarka złapie wiatr w żagle - nie ma szans na spadek deficytu.

Ekonomiści przestrzegają przed pokonaniem przez dług bariery 55 proc. PKB już w 2010 lub w 2011 r. Wtedy rząd musiałby przedstawić budżet dla obywateli drakoński - zamrożone pensje budżetówki, czyli nauczycieli, policjantów czy żołnierzy, niskie podwyżki dla emerytów.

Rząd i minister finansów Jacek Rostowski to wiedzą. Ekonomiści krytykują jednak ich pomysły na radzenie sobie z długiem, bo nie rozwiązują one prawdziwych kłopotów finansów publicznych. Pomysł ściągnięcia dodatkowego 1 mld zł ze składki rentowej od najlepiej zarabiających ma dla rządu tę zaletę, że jest "bezbolesny politycznie", bo kto się przejmie bogaczami? Pomysł przekazywania do OFE tylko części składki emerytalnej "nie ogranicza skali zadłużania się państwa, a tylko ją ukrywa".

REKLAMA

Autorzy apelu proponują wyodrębnienie długu emerytalnego z całości naszego zadłużenia (kupione przez OFE obligacje, na sumę ok. 110 mld zł, nie zaliczałyby się do długu). Chodzi im zapewne o to, by rząd - starając się za wszelką cenę "przypudrować" to zatrważające pogrążanie się w kredytach - nie wyskakiwał z niemądrymi pomysłami.

Dlatego wzywają do reform : zniesienia przywilejów emerytalnych, zrównania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, wprowadzenia ubezpieczeń zdrowotnych i drobnych opłat za wizytę u lekarza, lepszego adresowania pomocy socjalnej.

Może zatem jest szansa na niezbędne reformy? Otóż nie. Na przeszkodzie stoją słupki popularności. Odbieranie przywilejów, wydłużanie lat pracy - choć potrzebne, wyborców zabolą. A kalendarz jest taki, że w przyszłym roku mamy wybory prezydenckie, a w kolejnym - parlamentarne. Podjęcie niepopularnych reform mogłoby zaszkodzić prezydenckim aspiracjom Donalda Tuska i dobremu wynikowi PO.

Gazeta Wyborcza

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej