„Metro”: w Sylwestra bawię w klasztorze
Na rezerwację może być już za późno, miejsca skończyły się miesiąc temu.
2009-12-28, 07:09
W tym roku już kilkuset Polaków na pytanie o noworoczną imprezę może odpowiedzieć znajomym: "W klasztorze się bawię" - pisze "Metro". Na rezerwację może być już za późno, miejsca skończyły się miesiąc temu.
Najbardziej znany jest sylwester w Tyńcu. Gdy rok temu benedyktyni po raz pierwszy zaprosili gości, pisała o nich cała prasa. „Teraz już na początku grudnia mieliśmy komplet 88 osób” - mówi Jadwiga Pribyl z Benedyktyńskiego Instytutu Kultury. Gdyby było więcej miejsc, do klasztoru zjechałoby nawet kilkaset osób, bo tylu chętnych dzwoniło.
Jako pierwsi na pomysł sylwestra dla gości wpadli benedyktyni z klasztoru w Lubiniu w Wielkopolsce. „15 lat temu ruszaliśmy z nowym ośrodkiem medytacyjnym, zaprosiliśmy chętnych na dni skupienia podczas Bożego Narodzenia. 4-5 osób zostało na sylwestra. To nam uzmysłowiło, że niektórzy mogą chcieć przywitać nowy rok w klasztorze” - mówi o. Maksymilian Nawara. Od tamtej pory gości w Lubiniu z roku na rok przybywa. Przyjeżdżają z całej Polski. „Gdybyśmy mogli przyjąć wszystkich chętnych, byłaby ponad setka osób. Ale w celach mamy tylko 35 miejsc.”
Na sylwestra zapraszają też m.in. ojcowie Misjonarze z Mariannhill w Czeladzi (tylko małżeństwa), Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej z Obry k. Wolsztyna, franciszkanie z Kalwarii Pacławskiej na Podkarpaciu, kapucyni z Lubartowa (te trzy klasztory zapraszają głównie młodzież), dominikanki z Krakowa. Ale rzeczywista liczba klasztorów organizujących sylwestra może być większa, bo wiele się nie reklamuje - podkreśla "Metro".
REKLAMA
ag, PAP
REKLAMA