Obrońca: aresztowany Dariusz S. był wielokrotnie nagradzanym policjantem

Aresztowany ochroniarz agencji Tajfun Dariusz S. był wielokrotnie nagradzanym policjantem. W 2009 roku otrzymał od ministra spraw wewnętrznych brązową odznakę "zasłużony policjant". Oskarżony pracował w wydziale kryminalnym Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku oraz w wydziałach ds. przestępczości narkotykowej, samochodowej i ubezpieczeniowej – przekazał obrońca mężczyzny Dawid Szachta.

2019-01-25, 15:00

Obrońca: aresztowany Dariusz S. był wielokrotnie nagradzanym policjantem
2,5-latek znajduje się w stanie śpiączki farmakologicznej. Foto: Policja.pl

W październiku 2009 roku Dariusz S. otrzymał wyróżnienie Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku dla najlepszego funkcjonariusza policji garnizonu województwa pomorskiego, a w grudniu tego roku otrzymał nagrodę prezydenta Gdańska. Wielokrotnie był też wyróżniany przez Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku.

Jak wynika z pisma z 2010 roku przekazanego do PAP przez obrońcę, a podpisanego przez zastępca komendanta miejskiego policji w Gdańsku podinsp. Dariusza Krasulę, w styczniu 2009 roku Dariusz S. był jednym z policjantów, którzy doprowadzili do zatrzymania 22 mieszkańców gdańskiej Orunii. Mieli oni należeć do grupy przestępczej, którą kierował mężczyzna o ps. "Banan".

Oskarżony miał odejść ze służby w 2018 na rentę zdrowotną.

Dariusz S. nie był szefem ochrony podczas WOŚP

W czwartek pełnomocnik firmy Tajfun Łukasz Isenko mówił, że Dariusz S. zajmował stanowisko dyrektorskie, ale nie był szefem ochrony podczas finału WOŚP w Gdańsku, gdyż tę funkcję sprawował wówczas właściciel firmy Gracjan Wolak.

REKLAMA

- Być może dla szeregowego pracownika tej firmy był on szefem, ale najwięcej o tym, jakie są relacje wewnętrzne w tej firmie, wie właściciel Gracjan Wolak, który zresztą pełnił funkcję szefa ochrony finału WOŚP w Gdańsku. Nie wiem, dlaczego prokuratura po zatrzymaniu Dariusza S. przypisała mu taką funkcję. Nie jestem uprawniony do tego, żeby wypowiadać się za inny organ, ale być może właśnie ta funkcja dyrektorska Dariusza S. w ramach struktury firmy mogła być dla kogoś myląca - powiedział PAP Isenko.

Dodał, że Dariusz S. był na miejscu w trakcie finału WOŚP i wykonywał swoje obowiązki tak, jak inni ochroniarze firmy. Pełnomocnik Tajfuna poinformował także, że nadal trwają intensywne czynności w tej sprawie, w których w czwartek uczestniczył.

- Nikomu z firmy nie postawiono na tę chwilę zarzutów niedopełnienia obowiązków. Zresztą Dariusz S. też ma inne zarzuty, bo dotyczą one składanych przez niego fałszywych zeznań. Mogę tylko powiedzieć, że Dariusz S. cieszył się w firmie i cieszy nadal dobrą renomą, jako osoba dobrze wykonująca swoje obowiązki, w przeszłości funkcjonariusz policji, a nawet odznaczany funkcjonariusz. Zarzuty dla niego są dla nas zaskoczeniem. Gdyby nie miał dobrej reputacji, nie zajmowałby stanowiska dyrektorskiego - przyznał Isenko.

We wtorek, gdański sąd uwzględnił wniosek prokuratury o aresztowanie ochroniarza firmy Tajfun Dariusza S. - Jednocześnie sąd orzekł wykonywanie tego tymczasowego, trzymiesięcznego aresztu w warunkach szpitalnych ze względu na samopoczucie i stan psychiczny podejrzanego - poinformowała PAP rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk.

REKLAMA

Zarzuty dla Dariusza S.

Gdańska prokuratura, prowadząca śledztwo ws. zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, zarzuciła Dariuszowi S. dwukrotne złożenie nieprawdziwych zeznań oraz podżeganie innej osoby do złożenia fałszywych zeznań w wątku śledztwa dotyczącym identyfikatora z napisem "media". Podejrzany nie przyznał się do zarzutów.

Rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy Agnieszka Adamska-Okońska poinformowała PAP we wtorek, że Dariusz S. z czterema innymi osobami zaatakowali w lipcu 2016 roku mężczyznę. Uderzali go pięściami w twarz i tułów oraz kopali. Całej piątce przedstawiono zarzut udziału w pobiciu zagrożonym karą więzienia do trzech lat. Dariuszowi S. ponadto przedstawiono zarzut kierowania pod adresem pokrzywdzonego gróźb karalnych, za co grozi maksymalnie kara dwóch lat pozbawienia wolności.

Proces w tej sprawie ruszył, jednak nie odczytano aktu oskarżenia. Oskarżony Dariusz S. nie stawił się w sądzie, składając zaświadczenie lekarskie, które stwierdzały jego niezdolność do uczestnica w procesie.

- Jego koniec kariery w policji nie był związany z tą sprawą, ale z tym, że uzyskał rentę. Ma orzeczoną drugą grupę inwalidzką. Ta sprawa z 2016 roku nie miała żadnego związku z wykonywaną przez niego pracą w policji - wskazał adwokat Dariusza S. Dodał, że prokuratura w wielu sprawach kieruje do sądu akty oskarżenia, ale one często kończą się uniewinnieniami.

REKLAMA

Szachta powiedział w rozmowie z PAP, że jego klient "cieszył się zaufaniem społecznym i miał nieposzlakowaną opinię". Potwierdził, że był on kuratorem sądowym, natomiast zaprzeczył informacjom, o tym że Dariusz S. prowadził firmę widykacyjną

Obrońca Dariusza S. pytany o to, dlaczego mimo orzeczeń biegłych o niezdolności Dariusza S. do uczestnictwa we wcześniejszym procesie, w którym podejrzany jest on o pobicie i kierowanie gróźb karalnych, pracował jako ochroniarz, ocenił, że jego klient mógł mieć wyłączoną zdolność pokierowania swoim zachowaniem.

- Mając na uwadze dokumentację medyczną mojego klienta i zachowania, a także jego stan, mógł mieć wyłączoną zdolność do pokierowania swoim zachowaniem i zniesioną zdolność do rozumienia tego, co robi - podkreślił Szachta.

Kontrola w "Tajfunie"

W poniedziałek resort spraw wewnętrznych i administracji poinformował, że po kontroli w Agencji Ochrony "Tajfun" stwierdzono szereg nieprawidłowości, m.in., że przedsiębiorca nie weryfikował karalności pracowników ochrony i nie nadzorował wykonywanych przez nich zadań. Szef MSWiA Joachim Brudziński rozpoczął procedurę cofnięcia koncesji tej agencji.

REKLAMA

W niedzielę, 13 stycznia, wieczorem Pawła Adamowicza zaatakował nożem w centrum miasta 27-letni Stefan W., który podczas finału WOŚP wtargnął na scenę. Samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie w poniedziałek, 14 stycznia, zmarł. Paweł Adamowicz miał 53 lata, prezydentem Gdańska był od 20 lat. W sobotę odbył się jego pogrzeb. Urna z prochami Adamowicza spoczęła w kaplicy św. Marcina w Bazylice Mariackiej w Gdańsku.

mab

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej