Wizerunek Biedronia kreuje były doradca Petru. Schemat jest taki sam
Za wizerunek Roberta Biedronia odpowiada były główny doradca Ryszarda Petru i Nowoczesnej. W sondażowni, którą zakładał Jakub Bierzyński, partie obu polityków od początku mogły liczyć na lepsze wyniki, niż w innych badaniach. Podobieństw jest więcej, co skłania do postawienia tezy, że obaj politycy są kreowani w oparciu o ten sam schemat.
2019-01-31, 16:47
W niedzielę 3 lutego odbędzie się szumnie zapowiadana konwencja założycielska powstającej partii Roberta Biedronia, podczas której zostanie ujawniona jej nazwa i przedstawione główne punkty programu. Impreza ma być show, który okrasi występ tajemniczej gwiazdy muzycznej. Hala Torwaru w Warszawie, w której odbędzie się kongres ma pękać w szwach, bo jak przekonują organizatorzy, zgłosiło się dwa razy więcej osób, niż obiekt może pomieścić. Kolejnego dnia lider ma wyruszyć specjalnym autobusem w objazd po kraju, w poszukiwaniu wyborców. Czyli będzie widowiskowo i nowocześnie.
Niemal identycznie wyglądały początki Nowoczesnej, z tą różnicą, że autokar z liderem, pamiętny ".R-Bus", wyjechał w Polskę dopiero we wrześniu. W 2015 r. przed wyborami parlamentarnymi nie było kampanii do Parlamentu Europejskiego, która zbliża się dużymi krokami.
Od pierwszych dni funkcjonowania w polityce Ryszard Petru zapowiadał chęć wprowadzenia nowej jakości w polityce, opartej na merytorycznej dyskusji, profesjonalizmie, przedstawiał nową wizję funkcjonowania państwa i rozbicie duopolu PO-PiS. Podobnie antysystemową i antypartyjną postawę widać w zachowaniu Biedronia, który krytykuje dwie największe partie za polaryzację społeczeństwa i nie dając zepchnąć się do żadnego narożnika mówi, że to nie jest jego wojna.
Krytyka Platformy
Trwa natomiast walka o głosy Polaków, którą łatwo dostrzec w słownych potyczkach Biedronia z Platformą Obywatelską, której politycy mają świadomość, że może on zabrać ich ugrupowaniu część elektoratu. Nie inaczej było z Petru, który uderzał w PO, promował się na jej krytyce i przedstawiał swoją formację jako alternatywę dla znużonych jej ośmioletnimi rządami.
REKLAMA
Obu liderów, których pod opiekę wziął Jakub Bierzyński, łączy też wybujałe ego i duże ambicje. - Żeby mieć realny wpływ na decyzje ogólnopolskie, muszę zostać premierem. Na jesieni przyszłego roku wystawię drużynę, która wygra wybory - mówił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Biedroń. Dzisiaj może wzbudzać to śmiech, ale niektórzy na pewno wciąż pamiętają słowa byłego przewodniczącego Nowoczesnej, który samozwańczo nazwał się liderem opozycji i wprost mówił, że chce zostać premierem, w co uwierzyła nawet część mediów.
Bierzyński – współzałożyciel sondażowni
Samymi zapowiedziami wygranej nie da się pokonać konkurencji w wyborach, ale dobre wyniki w sondażach przedwyborczych mogą pomóc w decyzji wyborcom. Choć oficjalnie partia Biedronia jeszcze nie powstała, nie ma nawet nazwy, jest nazywana ruchem, już teraz może liczyć na poparcie sięgające 8 proc., które dają trzecie miejsce w Sejmie i miliony z budżetu państwa. Szczególnie badania IBRiS i Millward Brown pokazują taką siłę nowej formacji, w przeciwieństwie do innych sondażowni, jak CBOS, który w ostatnim sondażu w ogóle nie uwzględnia ugrupowania byłego prezydenta Słupska.
Niemal bliźniaczo wygląda historia Nowoczesnej, która w pierwszych sondażach w 2015 r., gdy była jeszcze stowarzyszeniem, we wspomnianych agencjach mogła liczyć na średnie poparcie wynosiła 7-9 proc. Inne badania pokazywały zaledwie powyżej 5 proc. Interesująco w tej sytuacji wygląda więc fakt, o czym na swojej stronie informuje sam Bierzyński, że był on jednym z założycieli SMG/KRC Poland, czyli… Millward Brown. Bierzyński zaprzeczał, jakoby nadal miał coś wspólnego z tą agencją.
Nowa jakość?
O tym, że Petru nie był ani nową jakością w polityce, ani tym bardziej postacią spoza tego środowiska, dowiedzieliśmy się szybko, choć dla przeciętnego obywatela ludzie Nowoczesnej mogli jawić się jako powiew świeżości. Okazało się, że już w 1995 r. lider nowej partii był asystentem Leszka Balcerowicza, a potem jego doradcą. Z kolei jego ludzi z partii to między innymi dzieci prezydentów miast, środowisko wywodzące się z dawnej Unii Wolności, a także pracownicy kancelarii Bronisława Komorowskiego, z okresu jego prezydentury.
REKLAMA
W przypadku Biedronia, którego również zaczyna kreować się na zbawcę, historia jest podobna. Już w 2002 r. startował bowiem z koalicyjnych list SLD i Unii Pracy do Rady Miasta Warszawy. Trzy lata później, też nieskutecznie, ubiegał się o mandat poselski startując z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. W 2011 r. miał wystartować z listy Sojuszu, ale zrezygnował, bo nie dostał dobrego miejsca. Do parlamentu dostał się startując z list powstającego właśnie Ruchu Janusza Palikota.
Podobnie jak w przypadku Petru, tak i u Biedronia, są znane twarze. Wystarczy wspomnieć o Paulinie Piechnie-Więckiewicz, która w SLD działała od 2001 r. czy o byłym sekretarzu generalnym tej partii Krzysztofie Gawkowskim. W kuluarach mówi się o tym, że do PE z list Biedronia miałby startować Jerzy Owsiak, czego lider nie dementuje, choć był o to pytany podczas wywiadu z "Dziennikiem Gazetą Prawną". Sam też publicznie na swoje listy zaprosił Magdalenę Adamowicz, wdowę po prezydencie Gdańska.
Podobieństw między gasnącą gwiazdą mediów, a tą wschodzą jest więcej. Zarówno Petru, jak i Biedroń, wydali książki dla najmłodszych. Były przewodniczący Nowoczesnej był współautorem publikacji: "Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela", z kolei nowa nadzieja lewicy wydała w zeszłym roku interaktywną książeczkę o obywatelskości: "Włącz demokrację", która ma bawić i uczyć całe rodziny.
Kłopotliwe podróże
O błędach Petru i Nowoczesnej można napisać książkę, bo przez ostatnie ponad trzy lata nazbierało się ich mnóstwo. Ale upadek polityczny Petru zaczął się od tego, gdy wyszło na jaw dwa lata temu, że podczas pamiętnego kryzysu parlamentarnego, razem z koleżanką z partii Joanną Schmidt, poleciał na "Maderę" (faktycznie była to Lizbona). Od tego czasu poparcie jego ugrupowania zaczęło się ulatniać, a blisko 20 proc. dla Nowoczesnej z tamtego okresu, z dzisiejszej perspektywy, brzmi równie nieprawdopodobnie, co opowieści o yeti. Właśnie po tej katastrofie, po dwóch latach, tonący okręt opuścił Bierzyński.
REKLAMA
Biedroń dopiero zaczyna i nie zdążył zaliczyć aż tak spektakularnej wpadki, przytrafiają mu się mniejsze. Bardzo krytycznie wyborcy ocenili jego decyzję o rezygnacji z mandatu radnego po ostatnich wyborach samorządowych. Takie głosy słychać również po zapowiedzi, że jeśli lider wejdzie do Parlamentu Europejskiego, również zrezygnuje, by walczyć o mandat poselski jesienią. Znacznie większym błędem był wyjazd w okresie Bożego Narodzenia. Biedroń opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie z podróży i nie miałoby to zapewne znaczenia, gdyby nie fakt, że wybrał się do Nikaragui, w której regularnie łamane są prawa kobiet. A właśnie o ich głosy, w dużej mierze, będzie walczył w Polsce.
Wykreowanie "nowego Kennedy’ego", jak nazywano Petru, nie powiodło się Bierzyńskiemu, co nie znaczy, że porażką zakończy się promowanie "polskiego Macrona". Główny doradca Biedronia będzie miał ułatwione zadanie, ponieważ obecny klient to bardziej doświadczony polityk, z doświadczeniem w Sejmie. Ponadto nie zalicza na każdym kroku językowych lapsusów, jak miał w zwyczaju Petru, który z czasem coraz częściej budził uśmiech na twarzach ludzi. W rozmowie z DGP Biedroń powiedział, że największym osiągnięciem polityka jest to, gdy ludzie chcą się do niego przytulać, co byłemu włodarzowi Słupska się przytrafia. Czy to na pewno jest najważniejsze dla wyborców?
Marcin Dobski
REKLAMA