Proces Arabskiego. Biegły ws. lotu do Smoleńska: dyplomaci nie powinni zajmować się kartami podejścia

Dyplomaci z ambasady nie powinni zajmować się sprawami dokumentacji lotniczej, w tym kartami podejścia, w tej kwestii powinno być większe zaangażowanie wojskowych - ocenił w środę biegły przesłuchiwany w procesie ws. organizacji wizyty w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. 

2019-02-20, 18:45

Proces Arabskiego. Biegły ws. lotu do Smoleńska: dyplomaci nie powinni zajmować się kartami podejścia
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: shutterstock.com/FabrikaSimf

Posłuchaj

Biegły, który jest autorem opinii sprawdzającej proces organizacji lotu do Smoleńska w dniu 10 kwietnia 2010 roku, zeznał, że według jego ustaleń, lotnisko Smoleńsk Północny nie spełniało wymogów lotniska czynnego (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Mówiąc o locie z 10 kwietnia na smoleńskie lotnisko zaznaczył, iż "wykonanie operacji w warunkach, jakie występowały w tym dniu, przy niesprawnościach w wyposażeniu tego lotniska, zwiększało prawdopodobieństwo wystąpienia katastrofy lotniczej". 

Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował proces dotyczący organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Oskarżeni w tej sprawie, to b. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomasz Arabski oraz dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. i dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia. Proces, który toczy się z oskarżenia prywatnego, rozpoczął się w marcu 2016 r. 

"Wojskowy kanał nigdy nie był wykorzystany"

W środę sąd przeprowadził uzupełniające przesłuchanie biegłego - jednego z ekspertów wchodzących w skład zespołu, który wydawał opinię na potrzeby śledztwa prokuratury. Wezwany biegły wchodził w skład zespołu kierowanego przez płk. dra Antoniego Milkiewicza i w ramach tego zespołu zajmował się zagadnieniami prawa lotniczego i ruchu lotniczego. 
Po raz pierwszy biegły ten zeznawał przed sądem w początkach września ub.r. Ocenił wówczas m.in, że nieprawidłowości przy organizacji lotu "w zasadzie występowały na wszystkich szczeblach". W środę - odpowiadając na pytania sądu, prokuratora, pełnomocników oskarżycieli i obrońców - świadek rozwijał niektóre z wątków. 

W maju zeszłego roku ówczesny szef sekcji planowania i ewidencji w 36. specpułku zeznawał przed sądem w tym procesie, że jego jednostka otrzymała informację z polskiej ambasady w Moskwie, iż karty podejścia do smoleńskiego lotniska nie uległy zmianie i karty będące w posiadaniu specpułku pozostają aktualne. Dodawał, że ambasada jest placówką państwową i nie było potrzeby weryfikacji informacji, które przekazywała do specpułku. 

REKLAMA

Jednak zdaniem biegłego "po to istnieje szefostwo służb ruchu lotniczego Sił Zbrojnych RP, aby zapewnić dostęp do aktualnej, oficjalnej informacji" o lotniskach. Dlatego - jak dodał - obieg tego typu informacji powinien odbywać się "ścieżką wojskową". - Dyplomaci mogą nie mieć świadomości, jak ważne są to dokumenty - dodał. 

Świadek wskazał, że od pierwszej połowy lat 90. istniało porozumienie pomiędzy siłami zbrojnymi Polski i Rosji, które m.in. dotyczyło wymiany tego typu informacji. - Ten wojskowy kanał nigdy nie był wykorzystany. (...) Dokumentacja była zdobywana tak, jak na 10 kwietnia 2010 r., organizator zwracał się bezpośrednio do ambasady z prośbą o pomoc - zaznaczył. Jak dodał rola ambasady była więc w tej kwestii duża, ale - jego zdaniem - pozaproceduralna. - W lotnictwie tak nie można - podkreślił. 

Brak nowych kart 

W lipcu ub.r. pilot Jaka-40, który lądował w Smoleńsku krótko przed katastrofą Tu-154M, zeznawał przed sądem, że przygotowując się do lotu do Smoleńska dysponował kartami podejścia sprzed kilku lat. Jak mówił nowych kart nie było, otrzymano je dopiero po katastrofie. Przyznawał też, iż "niektóre karty były w fatalnym stanie, mało czytelne". 
Biegły powiedział zaś w środę mówiąc o tych kartach, iż organizator lotu "nie powinien zaakceptować nieczytelnej kopii przesłanej faksem". 

REKLAMA

Jak ponadto zaznaczył wykonanie lotu w warunkach, jakie występowały w kwietniu 2010 r - przy niesprawnościach w wyposażeniu smoleńskiego lotniska, które zostało wcześniej zamknięte, gdyż zlikwidowano jednostkę wojskową tam stacjonującą - "zwiększało prawdopodobieństwo katastrofy lotniczej". Według niego Dowództwo Sił Powietrznych i organizator powinni wykonać analizę, czy istnieje możliwość wykonania lotu biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, w tym dostępność lotniska. 

- Wydaje się, że gdyby taką analizę przeprowadzono, to stwierdzono by, iż lotu na lotnisko Smoleńsk-Północny nie można wykonać - powiedział. 

Środowe przesłuchanie było prawdopodobnie ostatnim w tym procesie. Terminy kolejnych rozpraw wyznaczono w marcu - najbliższy na 6 marca. Zaplanowane na tych rozprawach jest - jak przekazywał wcześniej sąd - kontynuowanie zaliczania materiału dowodowego. To zazwyczaj jedna z ostatnich czynności w procesie przed jego zakończeniem, mowami końcowymi stron i wyrokiem. Oznacza to, że jeśli plan ten zostałby dotrzymany, to mowy końcowe w tej sprawie mogłyby się odbyć najwcześniej w kwietniu. 

Prokuratura jako "rzecznik praworządności"

Prywatny akt oskarżenia złożono w sądzie w 2014 r. - po tym, gdy cywilna prokuratura prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotu prezydenta i premiera do Smoleńska. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. 

REKLAMA

Zarzuty wobec Arabskiego dotyczą m.in. kwestii przyjęcia zapotrzebowania i skierowania zamówienia na lot Tu-154 10 kwietnia 2010 r. "mimo braku ustaleń co do statusu lotniska Smoleńsk-Północny", a także "braku poinformowania odpowiednich służb (...) o statusie tego terenu" oraz "niezapewnienia sprawnego i terminowego dostarczenia dokumentów niezbędnych do prawidłowego przygotowania lotu". Również pozostałym urzędnikom oskarżyciele zarzucili m.in. brak ustaleń w sprawie statusu lotniska, nieterminowe dostarczanie dokumentów oraz niezweryfikowanie aktualności tzw. kart podejścia do lotniska. 

Podczas rozpraw obecni są też dwaj prokuratorzy. Prokuratura przyłączyła się do sprawy na początku procesu jako "rzecznik praworządności". We wrześniu ub.r. związku ze zmianą stanu prawnego dot. instytucji "rzecznika praworządności" przedstawiciel prokuratury złożył oświadczenie, że udział prokuratorów w tej sprawie oparty jest o przepis Kodeksu postępowania karnego stanowiący, iż "do sprawy wszczętej na podstawie aktu oskarżenia wniesionego przez oskarżyciela posiłkowego może w każdym czasie wstąpić prokurator, stając się oskarżycielem publicznym". 

dcz

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej