Sławomir Broniarz o "okrągłym stole" ws. oświaty: będziemy, ale miejsce i data budzą wątpliwości

- Będziemy 26 kwietnia na Stadionie Narodowym na rozmowach w ramach "okrągłego stołu" - zapowiedział w czwartek prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Dodał jednak, że i miejsce, i data budzą wątpliwości związkowców.

2019-04-18, 19:00

Sławomir Broniarz o "okrągłym stole" ws. oświaty: będziemy, ale miejsce i data budzą wątpliwości

Powiązany Artykuł

pap_premier1200.jpg
Premier: "okrągły stół" ws. oświaty w piątek po świętach

Premier Mateusz Morawiecki wraz z wicepremier Beata Szydło zaprosił w czwartek m.in. reprezentacje rodziców, ekspertów, pedagogów, wychowawców, nauczycieli, związkowców i opozycję na rozmowy na temat oświaty w ramach "okrągłego stołu", które odbędą się w piątek, 26 kwietnia, o godz. 12 na Stadionie Narodowym.

Uczestnictwo w rozmowach zapowiedział w środę szef ZNP w TVN 24. - Na pewno będziemy - zadeklarował. Dodał jednak, że wątpliwości związkowców budzą "i miejsce, i data". - Sądziliśmy, że panu premierowi na tyle zależy na tej dyskusji, że zrobi to w możliwe najkrótszym terminie - wyjaśnił Broniarz.

Jak zauważył, 26 kwietnia to data zakończenia roku szkolnego dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych. - Nie wiem, dlaczego Stadion Narodowy. Nie przypuszczam, żeby tam było 60 tys. uczestników tego okrągłego stołu - dodał.

Broniarz ocenił ponadto, że szef rządu, oddzielając w zaproszeniu związkowców od nauczycieli, "czyni ze związkowców jakąś podgrupę zawodową". - Większość z nas to są nauczyciele - zaznaczył.

Szef ZNP zapowiedział też, że decyzja o przyszłości strajku zostanie podjęta we wtorek przez zarząd związku. - Musimy ją przeanalizować w kontekście też tego, co się dzieje w kraju - tłumaczył.

Konieczność przeprowadzenia klasyfikacji uczniów

Także we wtorek związkowcy będą dyskutowali na temat matur - problemem jest m.in. konieczność przeprowadzenia klasyfikacji uczniów w sytuacji, gdy nauczyciele strajkują. Jak zaznaczył, w tej sprawie opowiada się za wsparciem i klasyfikowaniem maturzystów.

- To jest jednak suwerenna decyzja, po pierwsze, komitetów strajkowych. Po drugie, to jest decyzja także rad pedagogicznych - zaznaczył. - Po trzecie, a może najważniejsze - myśmy o tym mówili od 10 stycznia. Jeżeli ktoś to bagatelizował, ktoś to lekceważył, to pytanie, dlaczego do takiej sytuacji doprowadza - dodał szef ZNP.

W nawiązaniu do czwartkowych rozmów z rządem Broniarz wyjaśnił, że strona społeczna zaproponowała dwa rozwiązania. Pierwszym była propozycja mediatorów - prof. Bogusława Śliwerskiego i prof. Marka Konopczyńskiego. - Wydawało nam się, że to także będzie zmierzało do tego, żeby ta dyskusja przestała mieć "garb polityczny" - dodał. Propozycja ta - mówił szef ZNP - została od razu odrzucona przez szefa KPRM Michała Dworczyka. Kolejną propozycją było rozłożenie wzrostu wynagrodzenia na trzy różne raty, co - jak mówił Broniarz - "też nie spotkało się to z pozytywnym odzewem".

"Karty w ręku wicepremier Beaty Szydło"

Według szefa ZNP "karty w ręku" ma wicepremier Szydło, która mogłaby powiedzieć: "Dobrze, posuńcie się o te 5 proc. Dyskutujmy o tych paru procentach". "A pani premier mówi: "dobrze, 2020 rok i pensum więcej". To jest naprawdę rzecz niebywała z punktu widzenia nas, nauczycieli" - podkreślił.

Po czwartkowych rozmowach wicepremier Szydło podkreślała, że strona rządowa liczyła na to, iż partnerzy społeczni przedstawią nowe propozycje. - Ale niestety takiej propozycji właściwie nie było, ponieważ partnerzy społeczni podtrzymali swoje stanowisko z poprzednich negocjacji. Rozłożyli jedynie w czasie tą propozycję 30-procentowej podwyżki tegorocznej na poszczególne miesiące do końca roku - dodała wicepremier.

Z kolei czwartkową propozycję rządu podwyżki płac od przyszłego roku dla nauczycieli dyplomowanych średnio o 250 zł, połączoną z podniesieniem pensum o 90 minut tygodniowo, Broniarz ocenił jako "kuriozalną".

- Pani premier daje wyraźny sygnał: "dobrze, poprawimy waszą sytuację finansową za półtora roku, ale będziecie więcej pracować. Nie zwiększamy waszego wynagrodzenia, tylko rekompensujemy, wyrównujemy te koszty" - wskazywał. Według szefa ZNP wprowadziło to sporą grupę protestujących w stan "drżenia".

dn

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej