Walka z pedofilią w wykonaniu PO. Tak w 2013 politycy odnosili się do zaostrzenia przepisów

PiS zaostrza kary za przestępstwa dotyczące pedofilii. Większość opozycji nie wzięła udziału w głosowanu. Temat walki z pedofilią wraca co pewien czas. W 2016 roku partia rządząca uchwaliła ustawę wprowadzającą rejestr pedofilów. Wtedy niemal wszyscy politycy PO wstrzymali się od głosu.

2019-05-17, 11:33

Walka z pedofilią w wykonaniu PO. Tak w 2013 politycy odnosili się do zaostrzenia przepisów

Powiązany Artykuł

nitras-1200-pap.jpg
Sławomir Nitras wywołał awanturę podczas sejmowej debaty ws. zaostrzenia kar za pedofilię

- To my rozpoczęliśmy walkę z pedofilią - oznajmił kilka dni temu podczas konwencji w Szczecinie Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości. Partia rządząca przywołuje w tym kontekście rejestr pedofilów, który funkcjonuje od 2017 roku.

Za wprowadzeniem wspomnianego rejestru było pięciu posłów Platformy Obywatelskiej, 125 wstrzymało się od głosu.

Ale próby utworzenia prawa zezwalającego na publikowanie danych osób skazanych prawomocnie za pedofilię PiS podejmowało jeszcze w 2010 roku, gdy rządziła koalicja PO-PSL. Większość parlamentarna nie poparła jednak uchwalenia tych przepisów i projekt przepadł.

Powiązany Artykuł

Joanna Kopcińska 1200.jpg
Rzecznik rządu: PiS daje przykład i zmienia prawo, a opozycja rzuca bucikami

Sześć lat temu Julia Pitera, europosłanka PO, na antenie TVN24 tak argumentowała tę decyzję: "Skutki rejestru pedofilów odczują sąsiedzi. Spadnie cena wszystkich nieruchomości dookoła. Nikt nie będzie chciał mieszkać w sąsiedztwie osoby, która obciążona jest takim wyrokiem. Do szkoły w pobliżu nikt nie będzie chciał oddawać swoich dzieci".

REKLAMA

Brak poparcia przez PO utworzenia rejestru pedofilów tłumaczył niedawno w "Poranku Radia Tok FM" Grzegorz Schetyna, przewodniczący partii. - Utworzenie tego jawnego rejestru uderzało w ofiary. Mówiliśmy o tym w czasie posiedzenia komisji i plenarnego posiedzenia, po konsultacji z rzecznikiem praw obywatelskich. Jeśli dochodzi do tak tragicznej sytuacji, że ojciec gwałci dziecko i dostaje się do jawnego rejestru przestępstw pedofilskich, to jest także opisana ta historia i jest jego dziecko. Ujawniona historia prowadzi do totalnej traumy - argumentował polityk.

Ustawa zostawia furtkę dla sądów

Sebastian Kaleta, warszawski radny (PiS) i były rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości, odpiera te zarzuty. - Jest to wybieg Platformy Obywatelskiej. Wcześniej pojawiały się inne argumenty. Trzeba też podkreślić, że ustawa o rejestrze pedofilów zostawia furtkę dla sądów, które - dla dobra pokrzywdzonego - mogą wstrzymać wpis do rejestru - wyjaśnia w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

- PO wykazuje się hipokryzją, mówiąc o walce z pedofilią, bo w 2015 roku - za sprawą nowelizacji Kodeksu karnego - skrócono dodatkowy okres przedawnienia spraw do pięciu lat, niezależnie od wagi czynu. Obejmując władzę, przywróciliśmy poprzednie okresy przedawnień - dodaje. 

Inna kwestia, która wzbudza kontrowersje wśród części polityków i komentatorów, dotyczy skazanych za molestowanie małoletnich poniżej 15. roku życia, którzy mają nie trafiać do rejestru.

REKLAMA

- To bzdura. Te nazwiska są dostępne w części niejawnej  - zapewnia nas Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości, i podkreśla, że - dzięki rejestrowi - między innymi wielu szkołom udało się uniknąć zatrudnienia osoby skazanej za pedofilię.

kad

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej