To działaczka SLD wyceniła grunty premiera Mateusza Morawieckiego
Na 70 mln zł Marlena Joks, pośredniczka w handlu nieruchomościami, wyceniła grunt, który Mateusz Morawiecki - według "Gazety Wyborczej" - miał kupić od Kościoła po zaniżonej cenie. Kobieta jest działaczką Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Premier zapowiedział pozew przeciwko gazecie w związku z publikacją.
2019-05-21, 11:38
Poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza" napisała, że szef rządu wraz z żoną w 2002 roku kupili 15 ha gruntów za 700 tys. zł od Kościoła we Wrocławiu. Później rzeczoznawca ocenił, że nieruchomość już w 1999 roku warta była prawie 4 mln zł. Jak czytamy w "GW" - dzisiaj jej wartość to 70 mln zł.
Powiązany Artykuł
"Artykuł jest pełen manipulacji i nierzetelności". Premier pozwie "Gazetę Wyborczą"
To Marlena Joks, prezes Dolnośląskiego Stowarzyszenia Pośredników w Obrocie Nieruchomościami i Zarządców Nieruchomości, wyceniła ziemię sprzedaną premierowi (wówczas pracownikowi banku BZ WBK) na kwotę 70 mln zł. Kobieta należy do Sojuszu Lewicy Demokratycznej (wchodzącego w skład Koalicji Europejskiej) i startowała w ostatnich wyborach samorządowych.
Gdy w internecie pojawiły się informacje o jej politycznym zaangażowaniu, Marlena Joks przyznała: "Tak.. tak.. kogo obchodzi doświadczenie zawodowe i wiedza? Nikogo? A może wystarczy poczytać oferty nieruchomości leżących obok działki Pana PMM wystawione do sprzedaży na licznych portalach internetowych? Ma to jakieś znaczenie? Ale życzę miłej zabawy..." - napisała na Twitterze.
Pozew przeciwko "Gazecie Wyborczej"
- W najbliższych dniach złożymy pozew o ochronę dóbr osobistych z żądaniem publikacji przeprosin w związku z artykułem w "Gazecie Wyborczej" - powiedział pełnomocnik szefa rządu Mateusza Morawieckiego i jego żony Iwony, mec. Dariusz Tokarczuk.
REKLAMA
Jak dodał, dobra osobiste Morawieckich zostały - jego zdaniem - naruszone poprzez publikację materiałów prasowych zawierających nieprawdziwe lub nieścisłe wiadomości na ich temat, w tym w szczególności artykułu "Jak Morawiecki uwłaszczył się na gruntach kościelnych".
Mec. Tokarczuk przekonywał, że zawarte w publikacjach informacje są niepełne i nierzetelne.
dn/PAP/Twitter
REKLAMA