Organizator koszalińskiego escape roomu, w którym zginęło pięć dziewcząt, pozostanie w areszcie

2019-07-23, 15:52

Organizator koszalińskiego escape roomu, w którym zginęło pięć dziewcząt, pozostanie w areszcie
Miejsce tragedii w Koszalinie. Foto: Przemysław Polanin / Radio Szczecin

Organizator escape roomu, w którym zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, pozostanie w areszcie - zdecydował we wtorek szczeciński sąd apelacyjny. Sąd nie uwzględnił zażalenia obrońców Miłosza S. na decyzję o przedłużeniu aresztu o kolejne trzy miesiące.

Sąd zdecydował o nieujawnianiu mediom uzasadnienia postanowienia, m.in. ze względu na aspekty sprawy objęte tajemnicą śledztwa.

28-letni Miłosz S. jest podejrzany o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu 15-letnich dziewcząt, które 4 stycznia 2019 r. zginęły w pożarze. Czyn ten jest zagrożony karą do 8 lat pozbawienia wolności. Miłosz S. zarzuty usłyszał 6 stycznia, następnego dnia decyzją Sądu Rejonowego w Koszalinie został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Areszt wobec Miłosza S. decyzją sądu przedłużono.

2 lipca Sąd Okręgowy w Koszalinie zdecydował o przedłużeniu na kolejne trzy miesiące aresztu wobec Miłosza S. Zażalenie na postanowienie sądu złożyli obrońcy mężczyzny. Jak mówił wówczas jeden z jego pełnomocników mec. Wiesław Breliński, obrońcy uznali, że "postępowanie jest prowadzone przewlekle, (…) idzie w kierunku, który nie dotyczy losów samego podejrzanego tylko innych kwestii, które są kwestiami pobocznymi".

Powiązany Artykuł

PAP Koszalin escape room znicze 1200.jpg
Sąd przedłużył areszt dla Miłosza S., właściciela escape roomu, w którym zginęło 5 nastolatek

"Prokurator pogarsza sytuację podejrzanego"

W ocenie obrony "prokurator nie prowadzi postępowania we właściwym kierunku" i "pogarsza sytuację podejrzanego", nie prowadząc z nim żadnych czynności. Breliński podkreślał po złożeniu zażalenia, że podejrzany chciałby, aby prokuratura je z nim prowadziła. Po zatrzymaniu w styczniu Miłosz S. odmówił składania wyjaśnień. Wówczas Breliński mówił, że klient nie zrobił tego "z uwagi na to, że nie jest w stanie psychicznie znieść tego ciężaru, który na niego spadł".

Według ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S., mieszkaniec Poznania, faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie, choć działalność gospodarcza zarejestrowana była na jego babcię. Zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek.

Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" w Koszalinie doszło 4 stycznia po godz. 17. Zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic jednej klasy. Według wstępnych ustaleń prokuratury przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym.

koz

Polecane

Wróć do strony głównej