Naczelnik TOPR: przypadkowi ludzie nie mogą się znaleźć w jaskini
– Musimy dbać o to, aby przypadkowi ludzie nie pojawili się w jaskini – powiedział naczelnik TOPR Jan Krzysztof odpierając zarzuty grupy taterników jaskiniowych, którzy skrytykowali akcję w Jaskini Wielkiej Mroźnej. Zapewnił, że akcja jest prowadzona profesjonalnie i rozważnie.
2019-08-24, 12:01
- TOPR poinformował, że na podstawie analizy zdjęć zidentyfikowano fragment kombinezonu, który z dużym prawdopodobieństwem należy do drugiego z zaginionych grotołazów
- Naczelnik TOPR Jan Krzysztof podkreślił, że możliwe jest dopuszczenie innych grup do działań ratowniczych, jednak muszą one wniesć "coś istotnego"
- Poinformowano również o wsparciu z zagranicy – gotowość wyraziły grupy ratownicze z Francji, Rumunii czy Włoch
Powiązany Artykuł
TOPR: znaleziono ciało drugiego z grotołazów. Zidentyfikowano fragment kombinezonu
– Grupa taterników jaskiniowych, która domaga się dopuszczenia do akcji ratowniczej to nieformalna grupa, która nie posiada odpowiednich uprawnień związanych z przepisami obowiązującymi w Polsce do ratowania w jaskiniach. Nie chodzi o to, aby rzucić do jaskini dużą grupę ludzi, która mogłaby wzajemnie tworzyć dla siebie zagrożenie. Musimy również dbać o to, aby przypadkowi ludzie nie pojawili się w jaskini – mówił podczas sobotniego briefingu Jan Krzysztof.
Dodał również, że TOPR może dopuścić inne grupy do swoich działań ratowniczych, jednak musi ponieść za to odpowiedzialność. Naczelnik musi być wówczas przekonany, że działania innych grup "wniosą coś istotnego do działań ratowniczych, a w tym przypadku nie ma takiego przekonania".
Powiązany Artykuł
Wojewoda Małopolski: blisko 30 osób wciąż w szpitalach po czwartkowej burzy
Szerokie wsparcie z Europy
Naczelnik zaznaczył, że TOPR otrzymało szereg deklaracji pomocy od profesjonalnych grupy ratowników jaskiniowych z całej Europy, między innymi z Francji, która jest wiodącą grupą jeżeli chodzi o ratownictwo jaskiniowe, oraz od ratowników jaskiniowych z Włoch, Chorwacji, Słowenii i Rumunii.
>>> [CZYTAJ WIĘCEJ] Wyjątkowa postawa księdza podczas burzy w Tatrach. Zdążył udzielić rozgrzeszenia
– Rozumiemy reakcje ludzi, reakcje rodzin, oczekiwania przyjaciół i kolegów grotołazów, ale też jako profesjonaliści musimy pewne rzeczy na zimno analizować. Znamy fizjologię człowieka, wiemy jak się zachowuje w temperaturach jakie panują w jaskiniach i biorąc pod uwagę inne zagrożenia jak na przykład duży przybór wody, który też mógł mieć wpływ na śmierć grotołazów, musimy postępować racjonalnie – mówił naczelnik TOPR.
Prośba o zaufanie i rozsądek
Zwrócił on także uwagę, że osoby, które działają sportowo w ekstremalnych warunkach jak na przykład w jaskiniach czy najwyższych górach świata muszą mieć świadomość, że "często nie da się ich uratować i często też nie da się ciał stamtąd znieść czy wydobyć". – Bardzo bym prosił, aby nam zaufać, bo robimy wszystko co możliwe, z zachowaniem profesjonalnej oceny ryzyka i ze wszystkimi siłami, które można wykorzystać w takich warunkach – powiedział naczelnik TOPR.
Ratownicy podejmą próbę transportu ciał grotołazów
Przed południem z Zakopanego wystartował śmigłowiec TOPR z grupą ratowników, którzy wejdą do Jaskini Wielkiej Śnieżnej i podejmą próbę wydobycia ciał dwóch grotołazów – mówił Jan Krzysztof. – Działania będą podjęte w kierunku próby wydobycia ciał zmarłych grotołazów, jednak to potrwa jeszcze bardzo długo. Wymaga to bardzo dużo pracy i jest bardzo ryzykowne. W tej chwili najważniejsze jest życie i bezpieczeństwo ratowników, którzy tam pracują – wyjaśnił naczelnik.
REKLAMA
>>>[ZOBACZ RÓWNIEŻ] Bilans burzy w Tatrach. Cztery osoby zginęły, ponad 150 rannych
W centrali TOPR w Zakopanem przygotowywane są kolejne zmiany ratowników, którzy będą w systemie zmianowym pracowały w jaskini. Będą to zmiany pracujące od godzin wczesnoporannych do późnowieczornych. Ich praca będzie polegała na dalszym poszerzaniu ciasnego korytarza jaskini za pomocą ładunków wybuchowych.
pb
REKLAMA