Sprawa Tomasza Grodzkiego. Kolejna osoba miała "potwierdzić łapówki"
Działacz gdańskiej "Solidarności" Karol Guzikiewicz poinformował na Twitterze, że kolejna osoba potwierdza łapówki w Specjalistycznym Szpitalu im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie, gdzie Tomasz Grodzki był ordynatorem.
2019-11-27, 08:28
- Nigdy od nikogo i w żadnych okolicznościach nie żądałem pieniędzy za wykonanie jakiejkolwiek operacji - zapewnił we wtorek marszałek Senatu Tomasz Grodzki, odnosząc się do relacji prof. Agnieszki Popieli o korupcji, do jakiej miało dojść w szpitalu, w którym pełnił funkcję ordynatora.
Powiązany Artykuł
Tomasz Grodzki odpowiada na zarzuty. "To, co człowiek ma cenne, to jest własna reputacja"
Według Karola Guzikiewicza, "kolejna osoba potwierdza", że w szczecińskiej lecznicy były wręczane łapówki, a informacje o tym zostały przekazane do CBA. "Zobowiązano mnie do poufności" - zastrzegł działacz "Solidarności".
Radio Szczecin podało w poniedziałek, że obecny marszałek Senatu - który jako lekarz chirurg zawodowo związany był ze Specjalistycznym Szpitalem im. prof. Alfreda Sokołowskiego w Szczecinie - kontaktował się w 2016 r. z prof. Agnieszką Popielą ws. wpłaty "na fundację". Chodzi o Fundację Pomocy Transplantologii w Szczecinie. Według rozgłośni z korespondencji, do której dotarli dziennikarze, wynika, że Grodzki przyjął wpłatę, gdy matka Popieli walczyła z chorobą nowotworową.
"500 dolarów za operację"
"Kilka dni po tym, jak Popiela napisała, że »trzeba było dać 500 dolarów za operację« - marszałek Senatu zaprzeczył, by »domagał się pieniędzy« i nie pamięta żadnego kontaktu z autorką wpisu" - napisano w poniedziałkowej publikacji na stronie internetowej Radia Szczecin. Rozgłośnia twierdzi, że ustaliła "ponad wszelką wątpliwość", iż prof. Grodzki "kontaktował się prof. Agnieszką Popielą latem 2016 r., korzystając z komunikatora Messenger".
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Jacek Ozdoba: sprawa Tomasza Grodzkiego powinna zostać wyjaśniona
"Wtedy Popiela napisała o Grodzkim na Facebooku: »Bardzo zdolny lekarz. Operował moją śp. mamę. Ale pamiętam też, że musiałam 'dać'. I nigdy tego nie zapomnę«. Ten publiczny wpis nadal można przeczytać na profilu szczecińskiej radnej sejmiku z Prawa i Sprawiedliwości Małgorzaty Jacyny-Witt z 13 czerwca 2016 roku" - napisano na stronie radia.
[CZYTAJ TAKŻE] >>> "Gazeta Polska": afera w Szczecinie i działania Tomasza Grodzkiego
Według rozgłośni, prof. Grodzki napisał wówczas w prywatnej wiadomości: "Bardzo proszę uważać z takimi opiniami, bo to może skończyć się oskarżaniem o zniesławienie. Jeśli Pani nie odróżnia wpłaty na fundację działającą przy szpitalu, która daje środki na zakupy sprzętu i szkolenia młodych lekarzy, od czego innego, to po prostu mi przykro".
O tę sprawę Tomasz Grodzki był pytany we wtorek przez dziennikarzy. - Nie skojarzyłem, że trzy lata temu pisałem do jakiejś osoby, nie skojarzyłem, że to jest ta sama osoba" - powiedział marszałek. "Od 21 lat leczyłem 25 tysięcy pacjentów, naprawdę nie pamiętałem, o co chodzi - dodał. Zapewnił, że w 2016 roku "informacja dla autorki była, żeby uważała na słowa, bo to się może skończyć procesem o zniesławienie". Natomiast, jak zaznaczył, informacja, że można wpłacać środki na fundację "to była informacja generalna".
REKLAMA
wpolityce.pl, paw
REKLAMA