Zwycięstwo Polski nad Gazpromem. Ekspert: Gazprom odda dług, dla regionu to ważna lekcja
- Dług Gazpromu wobec Polski będzie uregulowany, a orzeczenie trybunału arbitrażowego przełoży się na niższą cenę gazu w pozostałym czasie obowiązywania kontraktu jamalskiego - prognozuje w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich, komentując korzystne dla Polski orzeczenie Trybunału w Sztokholmie.
2020-04-01, 21:00
Powiązany Artykuł
Rozszerzenie NATO to dobry znak. "Rosja testuje Sojusz w czasie pandemii"
- To znak dla całego regionu, że determinacja w egzekwowaniu słusznych racji w sporze z Gazpromem popłaca – mówi analityk Ośrodka Studiów Wschodnich dr Szymon Kardaś w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
Na mocy wyroku trybunału arbitrażowego w Sztokholmie Polska może odzyskać od Gazpromu ponad 6 mld zł nadpłaty – w związku z za wysokimi cenami na gaz zawartymi w kontrakcie jamalskim.
Jednak czy Polska ma szansę odzyskać te środki? - Historia sporów z Gazpromem wskazuje, że tak - potwierdza dr Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl. Jak mówi, świadczy o tym m.in. przykład Ukrainy, która zdołała wyegzekwować od rosyjskiego monopolisty 2,6 mld dolarów - jeśli nie liczyć odsetek.
W najbliższym czasie Polska planuje uniezależnić się zupełnie od rosyjskiego Gazpromu i nie zamierza przedłużać aktualnie obowiązującego kontraktu na dostawy gazu z Rosji. Umożliwić ma to m.in. realizowany obecnie projekt Baltic Pipe, a dostawy błękitnego paliwa uzupełni gaz LNG, dostarczany przez terminal w Świnoujściu oraz zasoby własne.
REKLAMA
W wywiadzie także o obecnych kłopotach Białorusi z dostawami rosyjskich surowców energetycznych. Moskwa próbuje wywrzeć na Mińsk polityczną presję i uzyskać koncesje m.in. w zakresie integracji Białorusi z Rosją, postępującego uniezależniania tego kraju od Kremla.
- W umowach Białorusi z Rosją nie ma bowiem klauzuli o cenach - ani o arbitrażu - zaznacza ekspert. Co więcej, same porozumienia, jak się właśnie okazuje na przykładzie umów naftowych, mogą się okazać nagle palcem na wodzie pisane. Więcej w rozmowie.
PolskieRadio24.pl: Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) zwyciężyło w sporze z Gazpromem, dotyczącym cen gazu w kontrakcie jamalskim. Na mocy wyroku trybunału w Sztokholmie nowa cena ma być naliczana od 1 listopada 2014 r. Polski koncern szacuje, że powinien odzyskać od Gazpromu ponad 6 mld zł nadpłaty. Czy to niespodziewany rozwój wydarzeń?
Dr Szymon Kardaś, Ośrodek Studiów Wschodnich: To był spodziewany werdykt. W zeszłym roku pojawiały się zapowiedzi strony polskiej, że postępowanie arbitrażowe wszczęte na wniosek PGNiG zakończy się pomyślnie dla polskiego koncernu. Były sygnały, że racje polskiej strony zostały wzięte pod uwagę i najprawdopodobniej czeka nas korekta formuły cenowej.
REKLAMA
To przekłada się na niższą cenę. Obniżona cena odnosi się nie tylko do końca realizacji kontraktu jamalskiego, ale też do czasu objętego postępowaniem arbitrażowym, to jest kilku lat wstecz.
Czy zatem niedługo możemy się spodziewać zwrotu gotówki?
Rosyjska reakcja jest na razie bardzo wstrzemięźliwa, jeśli chodzi o wypowiedzi. Temu trudno się dziwić, bo biorąc pod uwagę całe spektrum poważnych problemów, z jakimi mierzy się obecnie Federacja Rosyjska, głównie w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa i coraz bardziej niepokojącą sytuacją na rynkach naftowych, ciągłych skokach cenowych, to wydarzenie związane z werdyktem Trybunału w Sztokholmie, z naszego punktu widzenia bardzo ważne, w perspektywie Rosji zeszło na dalszy plan.
REKLAMA
Brak szerszych komentarzy w prasie rosyjskiej nie dziwi – są tylko mniej wybijające się wzmianki o tym, że Gazprom analizuje treść wydanego orzeczenia.
Czy to ostateczne orzeczenie?
Orzeczenie jest co do zasady ostateczne. Nie wykluczałbym jednak, że pojawią się próby kwestionowania sposobu rozumowania, jaki przyjął Trybunał Arbitrażowy.
Pojawiają się sygnały w środowiskach eksperckich, że Gazprom będzie próbował zaskarżyć to orzeczenie. Co prawda wyroki Trybunałów Arbitrażowych są ostateczne, ale zainteresowana strona może zaskarżyć orzeczenie trybunału w szwedzkich sądach powszechnych, próbując wykazać, że w toku postępowania doszło do jakichś uchybień proceduralnych.
Niezależnie od tego, czy wystąpi pewna krytyka wyroku na poziomie politycznym, czy wyżej opisana próba zaskarżenia, to dług wobec Polski zostanie w jakiś sposób uregulowany. Kiedy i jak – trudno obecnie powiedzieć.
REKLAMA
Dotychczasowa historia pokazuje, że taka będzie kolej rzeczy. Wskazuje na to choćby przykład ukraiński: strona rosyjska kwestionowała zasadność długu, jaki powstał po stronie rosyjskiej w wyniku orzeczeń arbitrażowych wydanych w latach 2017-2018, ale ostatecznie Gazprom go uznał i uregulował w ramach porozumień dotyczących nowego kontraktu tranzytowego, zawartego w grudniu 2019 roku.
Spodziewałbym się zatem, że niezależnie od ewentualnej krytyki, prób zaskarżania wyroku, dług ostatecznie zostanie uregulowany.
Czyli dług będzie uregulowany, cena gazu dla Polski od tej pory będzie obniżona…
Cena będzie musiała uwzględniać komponent rynkowy, czyli to, jak kształtują się ceny na giełdach gazowych w Europie. Nie wiemy dokładnie, jaki będzie punkt orientacji – z komunikatu PGNiG wynika jednak, że cena w pozostałym jeszcze czasie trwania kontraktu jamalskiego będzie musiała uwzględniać aktualną sytuację na rynku zachodnioeuropejskim. To jest niewątpliwie dobra wiadomość.
Jeśli patrzeć na relacje Gazpromu z partnerami zagranicznymi, to jest kolejny przykład ilustrujący skuteczność instrumentów prawnych w sytuacji, gdy strony zainteresowane ich wykorzystaniem wykazują odpowiednią determinację.
REKLAMA
Ukraińcom udało się osiągnąć sukces w dwóch postępowaniach arbitrażowych, które zostały wszczęte w związku z kontraktami między Naftohazem i Gazpromem. Wskutek orzeczeń arbitrażowych wydawanych w latach 2017-2018 Rosjanie musieli zwrócić Ukrainie 2,6 mld dol. długu (ostatecznie z odsetkami niecałe 3 mld dol.).
Także sam fakt wszczęcia postępowania antymonopolowego, prowadzonego przez Komisję Europejską wobec Gazpromu w latach 2012-2018 powodował, że Gazprom nawet w trakcie jego trwania musiał uelastycznić swoją politykę wobec niektórych partnerów europejskich. Końcowy efekt, brak kary dla Gazpromu za praktyki monopolistyczne był dla wielu krajów rozczarowaniem, ale z drugiej strony już samo postępowanie wymusiło korektę polityki handlowej ze strony Gazpromu. Nie wykluczam, że ma to znaczenie w kontekście postępowań arbitrażowych zarówno tych toczących się, jak i przyszłych.
To pokazuje, że instrumenty prawne są skuteczne. Warto z nich korzystać, a przy odpowiedniej determinacji można odnieść sukces, nawet z takim podmiotem jak Gazprom, którego skuteczność często bywa przeceniana.
Ma to znaczenie przede wszystkim dla naszego regionu.
Większość kontraktów zawieranych przez Gazprom z partnerami zagranicznymi (w szczególności z państw UE) zawiera klauzulę arbitrażową. Gdy jedna ze stron uważa, że trzeba zmienić warunki, m.in. ze względu na warunki rynkowe, ma prawo żądać renegocjacji w ramach bilateralnych konsultacji, a jeśli to się nie udaje, wykorzystuje się klauzule arbitrażowe. Wnosi się sprawę do niezależnego trybunału arbitrów, na wyznaczenie którego obie strony wcześniej muszą się zgodzić. On ocenia, czy strona wnosząca o zmianę warunków kontraktu ma rację, czy nie.
REKLAMA
Każdy sukces tego rodzaju pokazuje, że warto korzystać z instrumentu, który występuje w większości kontraktów między Gazpromem a partnerami zachodnimi. Postępowania te trwają długo, ale sukces jest możliwy, zwłaszcza, gdy ma się dobre argumenty.
Tymczasem nasz argument jest bardzo trafny - zmienia się sytuacja na rynku. Gdy popatrzymy na aktualną sytuację na rynkach regionalnych, w szczególności na europejskim, ceny bardzo mocno spadają. Kontrakty, które nie uwzględniają tej dynamiki, mogą być modyfikowane w zakresie formuł cenowych zarówno poprzez negocjacje między kontrahentami, jak i poprzez postępowania arbitrażowe.
Ceny gazu spadają, więc nawet słychać o tym, że Białoruś i Armenia chcą wspólnie działać na rzecz doprowadzenia do obniżenia cen gazu, który odbierają z Rosji.
Problem polega właśnie na tym, że nie mamy wglądu do treści kontraktów między Białorusią i Rosją. I informacje o ich treści i warunkach w kwestii dostaw do tych państw uzyskujemy zawsze ze źródeł medialnych. Istnieje duże podejrzenie, że są one inaczej konstruowane niż z odbiorcami zachodnimi, gdzie pojawiają się klarownie zdefiniowane klauzule rewizji ceny czy klauzule arbitrażowe, czyli możliwość odwołania się do niezależnego arbitrażu.
Wiele wskazuje na to, że w porozumieniach Mińska czy Erywania z Moskwą reguły dotyczące renegocjowania umów ukształtowane są odmiennie. A nawet jeśli formalnie się w kontraktach pojawiają, to uwzględniając duży poziom zależności tych krajów od dostaw rosyjskich surowców, lub w niektórych przypadkach też silną zależność polityczną - pole manewru jest mniejsze.
REKLAMA
Nie widać, by po stronie białoruskiej była wola do zmiany charakteru zależności od Moskwy. Jest on konsekwencją wieloletniej polityki skutkującej postępującym uzależnianiem się od Rosji. Odwrócenie tych wektorów będzie trudne.
Widzimy dobrze te mechanizmy, gdy porównujemy, jak przebiegają negocjacje Gazpromu w kwestii rewizji współpracy gazowej – z Mińskiem i z partnerami z krajów UE . Gdy bowiem firma z Niemiec, Polski jest niezadowolona z negocjacji, udaje się do sądu i ten - albo trybunał arbitrażowy - wydaje rozstrzygnięcie.
Natomiast co się dzieje, gdy Białoruś jest niezadowolona z warunków dostaw? Zaczynają się rozmowy polityczne. Dostawy albo ich brak, warunki, cena, zniżka, są uzależnione od efektów rozmów politycznych.
Potem oczywiście uzgodnienia są formalizowane, podpisywane są porozumienia Gazpromu z przedstawicielami białoruskich władz, przybierają postać formalną.
REKLAMA
Na przykład jeśli chodzi o ceny gazu dla Białorusi na ten rok, podpisano regulujący te kwestie protokół między Gazpromem a przedstawicielami rządu białoruskiego. Źródłem porozumienia była jednak zgoda polityczna: to, czy Rosja się zgodzi na niższą cenę, czy nie, na jakich warunkach, co w zamian Białoruś musi zaoferować.
Taką sytuację zmienić jest bardzo trudno. Zatem gdy zestawiamy sukcesy PGNiG czy Naftohazu z sytuacją Mińska - widzimy inne porządki. My mamy możliwość skorzystania z instrumentów prawnych, by walczyć o racje ekonomiczne. Mińskowi zostaje tutaj poziom negocjacji politycznych – które są arbitralne i są obarczone ryzykiem dodatkowych koncesji, które trzeba poczynić, by uzyskać lepsze warunki współpracy energetycznej.
Obecnie toczą się też negocjacje Rosji z Białorusią w kwestii dostaw ropy. Wydawało się już, że porozumienie zostało zawarte, a tutaj nagle okazuje się, że niekoniecznie?
21 marca strona białoruska, ale i rosyjski rząd głosiły, że osiągnięto porozumienie, którego celem jest przywrócenie pełnych dostaw ropy na Białoruś. Oznacza to fizycznie 18 mln ton, a całościowo zakontraktowanych 24 mln ton. Zaznaczymy - tyle fizycznie na Białoruś nigdy nie trafiało, 6 mln ton przeznaczonych było na reeksport i wpływy z ceł eksportowych przekazywane były stronie białoruskiej.
Jednak okazało się szybko, że ogłoszone przez polityków porozumienie naftowe jest pełne niejasności i wydaje się być póki co jednym wielkim nieporozumieniem.
REKLAMA
Od czasu jego ogłoszenia nie doszło bowiem do podpisania kontraktów między stroną białoruską a tzw. dużymi rosyjskimi naftowymi firmami, takimi jak Rosnieft, Łukoil, Tatnieft. Od początku 2020 roku doszło do podpisania umów z drobnymi rosyjskimi dostawcami, dotyczących stosunkowo bardzo małych wolumenów dostaw.
Nie ma tez jasności, czy strony uzgodniły cenę. Strona białoruska ogłaszała wartości zniżek, które jednak nie korespondowały z tym, co ogłaszała strona rosyjska. Po stronie Rosji tylko firma Rosnieft wskazała, że może dostarczać ropę na takich warunkach, jak w zeszłym roku. Były więc sprzeczne oświadczenia w sprawie warunków porozumienia.
Po drugie Białoruś oświadczyła, że firmy naftowe Rosji będą dostarczać ropę bez premii, a koszty będą rekompensowane z budżetu rosyjskiego. Jednak ministerstwo finansów Rosji to zdementowało – stwierdziło, że nie prowadzi rozmów z Mińskiem na temat rekompensat. Mamy zatem szereg sprzecznych wypowiedzi i brak konkretnych kontraktów.
Porozumienie polityczne, uzgadniane w marcu, drogą telefoniczną, teoretycznie podawano wówczas jako fakt – ale wciąż nie wiadomo, na czym polega. Zobaczymy, czy w kwietniu dostawy zostaną wznowione w pełnej skali (czyli takiej jak w 2019 roku) – bo może opinia publiczna nie jest informowana o porozumieniu, a ono jednak ma określone ramy.
REKLAMA
Obecnie jednak na podstawie dostępnych informacji można mówić raczej o wielkim nieporozumieniu naftowym.
Sytuacja na rynku ropy, spadające ceny, konkurencja producentów o rynki – sprzyja to takim państwom jak Białoruś. Pytanie jednak, czy Mińsk zdołał skorzystać z tej sytuacji, czy też rozmowy cały czas trwają,
Z drugiej strony Łukaszenka płaci obecnie cenę zależności politycznej – i z każdym rokiem jest mu trudniej.
***
REKLAMA
Z dr. Szymonem Kardasiem z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
REKLAMA