Ustawa ws. wyborów utknęła w Senacie. "Liczyliśmy, że marszałek nie będzie stosował obstrukcji"
Wciąż nie ma pewności, kiedy i w jakiej formie odbędą się tegoroczne wybory prezydenckie. Ustawa regulująca tę kwestię utknęła w Senacie. Pomimo apeli ze strony polityków PiS o procedowanie bez zbędnej zwłoki, marszałek izby Tomasz Grodzki wyznaczył obrady nad wspomnianymi przepisami na ostatni możliwy termin. Oznacza to, że wszystko wyjaśni się dopiero 7 maja, a więc 3 dni przed aktualną datą wyborów.
2020-04-22, 15:46
Zgodnie z aktualnym stanem prawnym I tura wyborów prezydenckich odbędzie się 10 maja, a II tura 24 maja. Głosowanie odbędzie się w formie tradycyjnej, czyli poprzez wrzucenie karty do urny w lokalu wyborczym. W przypadku osób powyżej 60 roku życia lub przebywających na kwarantannie dopuszczalną formą uczestnictwa w wyborach będzie głosowanie korespondencyjne.
Eksperci od ochrony zdrowia i politycy wszystkich partii są zgodni, że w związku z pandemią koronawirusa przeprowadzenie wyborów w tradycyjnej formie byłoby niebezpieczne. Z tego powodu Prawo i Sprawiedliwość zaproponowało przeprowadzenie wyborów wyłącznie w formie korespondencyjnej dla wszystkich osób uprawnionych do głosowania. 6 kwietnia Sejm uchwalił ustawę w tej sprawie. Towarzyszyła temu krytyka ze strony polityków opozycji, zwłaszcza Platformy Obywatelskiej.
Działania PO sprzeczne z deklaracjami
Jednym z argumentów przedstawicieli PO przeciw zaproponowanej formie wyborów jest to, że na ich przygotowanie jest za mało czasu. Przypomnijmy, że głosy te pojawiły się, gdy do wyborów pozostawały co najmniej 34 dni. Dlaczego "co najmniej"? Ustawa przyjęta przez posłów pozwala marszałkowi Sejmu na zmianę już ustalonego terminu wyborów na inny, ale z zachowaniem terminów obowiązujących w konstytucji. W praktyce oznacza to, że po wejściu w życie proponowanych przepisów, marszałek Sejmu może przesunąć datę I tury wyborów prezydenckich na 17 maja, a II na 31 maja. Z tego wynika, że czas na przygotowanie wyborów można było wydłużyć o dodatkowe 7 dni, co razem dawało już 41 dni. Taki termin byłby możliwy przy dobrej woli Senatu.
REKLAMA
Senat na rozpatrzenie ustawy ma 30 dni. Gdyby zdecydował się odrzucić ustawę lub wprowadzić do niej poprawki, to ponownie trafiłaby ona do Sejmu, a następnie zostałaby podpisana przez prezydenta. Politycy PiS mówią, że przy dobrej woli ze strony Senatu, nowe przepisy mogłyby wejść w życie jeszcze przed 10 kwietnia. Dzięki czemu, przy ewentualnym przesunięciu daty wyborów przez marszałka Sejmu, na ich przygotowanie zostałoby ponad 30 dni. W tym przypadku, jak mówią politycy PiS zabrakło dobrej woli ze strony marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.
Powiązany Artykuł
Stanisław Karczewski: obstrukcyjne działania marszałka Tomasza Grodzkiego
Marszałek Senatu stosuje obstrukcję?
- Liczyliśmy, że marszałek Grodzki nie będzie stosował obstrukcji. Niestety, wygląda na to, że spotkało nas rozczarowanie - mówi portalowi PolskieRadio24.pl zastępca rzecznika prasowego PiS Radosław Fogiel. W ocenie polityków PiS działania marszałka Senatu są celowe. - Obawiam się, że z pełną premedytacją pan marszałek w ten sposób organizuje pracę Senatu. Przecież już w momencie, kiedy ta ustawa wyszła z Sejmu i trafiła do Senatu, pan marszałek od razu zapowiedział, że zamierza korzystać z całego 30 dniowego terminu - dodaje Fogiel.
Rzeczywiście, już dzień po przyjęciu ustawy przez Sejm, marszałek Senatu dał do zrozumienia, że izba w pełni wykorzysta przysługujący jej 30-dniowy termin na rozpatrzenie ustawy. - Nie nazywałbym tego zamrożeniem. Senat - jeżeli będzie trzeba - wykorzysta swoje przepisy konstytucyjne i regulaminowe - tłumaczył wówczas Tomasz Grodzki. Polityk PO dodał, że w tym czasie ustawa zostanie skonsultowana w szerokim gremium. - Musimy odrobić i zrobić to, czego nie zrobił Sejm, czyli zapytać PKW, legislatorów, RPO, Sąd Najwyższy. Jeśli to wszystko wypełnimy, Senat zajmie się ustawą na posiedzeniu plenarnym - powiedział marszałek.
- Rozumiem chęć pracy drobiazgowej nad ustawą, ale można połączyć to z szybkością. Wielokrotnie apelowaliśmy i apelujemy ponownie do marszałka Grodzkiego. Proszę nie przetrzymywać tej ustawy w Senacie. Jesteśmy gotowi w Sejmie głosować nad nią jak najszybciej, następnie trafi na biurko pana prezydenta - mówi Radosław Fogiel. Wcześniej z podobnymi apelami zwrócili się do marszałka Senatu m.in. marszałek Sejmu Elżbieta Witek, szef klubu PiS Ryszard Terlecki czy szef senackiej części klubu PiS senator Marek Martynowski. Tomasz Grodzki pozostał głuchy na te prośby - posiedzenie, na którym izba wyższa zajmie się ustawą dotyczącą głosowania korespondencyjnego wyznaczył na 5-6 maja, czyli w ostatnim, możliwym terminie przewidzianym na jej rozpatrzenie.
REKLAMA
"Nigdy nie było aż tylu dni na konsultację"
Dziś mamy 16 dzień odkąd ustawa trafi do izby wyższej. Na jakim etapie są pracę? Marszałek Senatu poinformował dziś podczas konferencji, że do izby zaczynają spływać opinie ekspertów dotyczące przeprowadzenia wyborów prezydenckich 10 maja. Pochodzą one m.in. od Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Grodzki poinformował, że w przyszłym tygodniu będą one kontynuowane. - W najbliższych dniach, prawdopodobnie w poniedziałek, zaprosiliśmy ekspertów od prawa wyborczego, pocztowców, epidemiologów na telekonferencje lub na obecność osobistą przy zachowaniu wymogów "social distance" i innych sanitarno-epidemiologicznych po to, ażeby wysłuchać tych, którzy będą to realizować, wysłuchać prostych pocztowców, ponieważ oni mają mnóstwo pytań - tłumaczył Grodzki.
Powiązany Artykuł
Urzędnicy Senatu zachęcają do krytykowania rządu. Wyciekła korespondencja
Marek Martynowski, szef senackiej części klubu Prawa i Sprawiedliwości mówi portalowi PolskieRadio24.pl, że konsultacje, które zarządził marszałek Senatu mają na celu obstrukcję parlamentarną. Senator PiS uważa, że spokojnie można było przeprowadzić je szybciej. - Jestem trzecią kadencję senatorem. Nigdy nie było aż tylu dni na konsultację. Uważam, że 30 dni to stanowczo za długo. Standardowo myślę, że w przeciągu tygodnia czy nawet dwóch można było się wyrobić i pewnie wszyscy wystosowaliby takie opinie do Senatu - tłumaczy rozmówca portalu PolskieRadio24.pl. I dodaje, że stanowiska różnych stron można byłoby wysłuchać również podczas posiedzeń senackich komisji.
Martynowski przypomina, że w poprzedniej kadencji, kiedy marszałkiem izby był Stanisław Karczewski z PiS, ważne projekty Senat był w stanie przyjąć nawet w ciągu jednego dnia. Zauważa, że w tej kadencji też sprawnie procedowano oba projekty dotyczące tarczy antykryzysowej, dlatego postawa w sprawie ustawy o wyborach pokazuje złą wolę Tomasza Grodzkiego.
Marszałek Senatu utrzymuje, że nie blokuje ustawy i trzyma się przewidzianych prawem terminów. - Oczywiście, prawa nie łamie, ale są jeszcze dobre obyczaje, jest świadomość odpowiedzialności polityka, świadomość odpowiedzialności obywatela, której tu ewidentnie brakuje. Chyba wszyscy wiedzą jaka jest obecnie sytuacja w Polsce. Przetrzymywanie tej ustawy w Senacie z czystej partyjnej złośliwości, żeby utrudnić czy uniemożliwić obywatelom głosowanie, żeby nie wiedzieli jakie będą obowiązujące przepisy jest absolutnie nieodpowiedzialne - uważa Radosław Fogiel.
REKLAMA
MF, PolskieRadio24.pl
REKLAMA