Kampania zawieszona na płocie

Czy Małgorzata Kidawa-Błońska kandyduje na prezydenta? Czy prowadzi kampanię wyborczą, czy ją zawiesza? Od miesiąca najlepsi dziennikarze śledczy nie mogą odpowiedzieć na to pytanie. Snując się z psem po moim Powiślu, wykryłam: kampania Kidawy jest zawieszona. Na co czwartym płocie - pisze Magdalena Złotnicka.

2020-04-26, 09:32

Kampania zawieszona na płocie
Małgorzata Kidawa-Błońska . Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

„Rano wpadka, wieczorem wpadka, to Platformy Obywatelskiej kandydatka” – tym razem to nie ja jestem złośliwa, to poseł SLD Tomasz Trela mówił ów wierszyk na antenie Polskiego Radia 24, u Adriana Klarenbacha. SLD oczywiście nie ma najmniejszych powodów, by kochać Małgorzatę Kidawę-Błońską, w końcu dla Roberta Biedronia jest ona konkurencją groźniejszą niż walczący o reelekcję Andrzej Duda. Zarazem nie sposób nie zauważyć, że Koalicja Obywatelska ma problem, nie pierwszy zresztą. Jednak wbrew poezji Tomasza Treli nie są nim chwilowo wpadki kandydatki, ale brak spójności narracyjnej, który za Koalicją ciągnie się od prawie roku.

Aktualnie KO ma kandydatkę na prezydenta, co do której trudno jednoznacznie powiedzieć, czy kandyduje. Przypomnijmy fakty: 29 marca Kidawa-Błońska ogłasza, że całkowicie zawiesza kampanię prezydencką. Kilka dni później, pytana o owo zawieszenie przez TVN, stwierdza, że wcale tego nie powiedziała. „La donna e mobile” – można zanucić sobie pod nosem fragment opery „Rigoletto”.

Nie czepiajmy się jednak. Każdemu zdarza się zmienić zdanie. 20 kwietnia, w rozmowie z RMF FM, Kidawa-Błońska mówi: „Nie, ja się nie wycofuję [z wyborów – przyp. M.Z.], ja będę tylko dążyła, żeby wybory odbyły się zgodnie z prawem, zgodnie z konstytucją i w terminie bezpiecznym dla Polaków, i w takich wyborach wystartuję”.

Uff! Sztabowcy się uspokoili, ustrojenie całej Warszawy plakatami nie pójdzie na marne (na własne oczy widziałam plakaty na Powiślu, ale znajomi donosili mi, że w innych dzielnicach również jest ich wysyp). A tu niespodzianka: Małgorzata Kidawa-Błońska postanowiła dokonać kolejnej wolty, i to takiej, z której trudniej będzie wybrnąć. W programie „Raport Faktu” mówiła o wyborach 10 maja: „To jest zamach stanu. Nie tylko na naszą demokrację, ale i na zdrowie i życie Polaków. Jeśli te wybory odbędą się w tym terminie, to będzie więcej zachorowań i nie będą demokratyczne”. W tej samej rozmowie zaznaczyła: „Wszystko jest otwarte. 7 maja będziemy wiedzieli, czy będą wybory i jakie będą wybory”.

REKLAMA

Pomijam fakt, że zdaniem ekspertki europejskiego oddziału Światowej Organizacji Zdrowia dr Catherine Smallwood „ryzyko transmisji wirusa między osobami za pośrednictwem listów i przesyłek jest niskie”. Ciekawsze jest co innego. Jeśli okaże się – a wiele na to wskazuje – że wybory w maju się odbędą, to jak do tego ustosunkuje się Kidawa?

Cokolwiek zrobi, będzie źle: jeśli zbojkotuje wybory, odda przynajmniej część elektoratu któremuś z konkurentów – Robertowi Biedroniowi lub Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi. Jeśli wystartuje… wyborcy pewnie by jej to wybaczyli, w końcu z wrażym prezydentem Dudą trzeba walczyć nawet w beznadziejnej walce. Skoro jednak Kidawa mówi, że te wybory to zamach stanu, to jak może go legitymizować swoim startem?

Nie ja pierwsza punktuję nieścisłości w wypowiedziach kandydatki KO, media od tygodni tropią je chętnie, a wyborcy – złośliwie komentują. A przecież jeszcze pół roku temu przeciwnikom rządu wystarczyłoby, że Kidawa po prostu jest. Reprezentuje największą formację opozycyjną, to popieraj ją obywatelu, bo tylko ona może zatrzymać wraży PiS. Co zatem się stało, że KO pozbawiona została tego komfortu?

Paradoksalnie początkiem końca KO był superblok pod nazwą Koalicja Europejska, powołany na ostatnie wybory do PE. Projekt nie wypalił, bo okazało się, że trudno zgodzić elektorat lewicowy i PSL-owski. Zarazem jednak ów brak spójności pokazał, że PSL i partie lewicowe mają jakoś zarysowane programy. A KO? Chciałaby zarazem na lewo, do centrum i trochę na prawo, a tak to się nie da.

REKLAMA

Zamiast jednak zdecydować się na jednolitą linię programową, Koalicja nadal trwa w takim ideologicznym rozkroku. Teraz zaś ich kandydatka niby startuje w wyborach, ale jak będą 10 maja, to w sumie nie wiadomo. Ten brak spójnej narracji prowadzi do tego, że nawet w najbardziej betonowych głowach wyborców KO kiełkują podejrzenia, że może chodzić o władzę, nie o Polskę. Zwłaszcza że zawieszona czy nie, ale kampania jednak wisi. Na płotach.

Magdalena Złotnicka

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej