COVID-19 w Polsce. Ekspert: na efekty ograniczeń poczekamy ok. dwóch tygodni
- W obecnej sytuacji epidemicznej najważniejsze, aby jak najwięcej ludzi pozostało w domu - uważa wirusolog prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Jej zdaniem na efekty wprowadzonych obostrzeń trzeba poczekać około dwóch tygodni.
2020-11-08, 07:16
"Obostrzenia, które zostały wprowadzone, czyli m.in. zakaz wstępu do kin czy teatrów, nauka zdalna dla dzieci z klas I-III, tak naprawdę mają za zadanie stworzenie warunków, aby ludzie pozostali w domach, inaczej mówiąc, chodzi o zabranie pretekstu do tego, aby wychodzili do kin czy teatrów. W tej chwili jest najważniejsze, żeby jak najwięcej osób pozostało w domach, ewentualnie wychodziło tylko za konieczną potrzebą - powiedziała prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska.
Powiązany Artykuł
Premier apeluje: od naszej determinacji i odpowiedzialności zależy, jak długo potrwa epidemia
Posłuchaj
Jej zdaniem efekty wprowadzanych obostrzeń - o ile będą one przestrzegane - mogą być widoczne po około dwóch tygodniach od ich wprowadzenia. - Jest to czas na wylęganie choroby, na ujawnianie się zakażenia. Ewentualny spadek będziemy mogli obserwować po tym okresie - wyjaśniła.
Duże ryzyko błędu
Według prof. Szuster-Ciesielskiej, otwarcie szkół we wrześniu było przedwczesną decyzją, ponieważ przyczyniło się do rozprzestrzeniania się wirusa po wakacjach. Podkreśliła, że chociaż dzieci najczęściej przechodzą zakażenie bezobjawowo, to przyniosły wirusa do domów. - W efekcie dzisiaj 70 proc. zakażeń to są przede wszystkim zakażenia domowe, najtrudniejsze do opanowania. Ogniska zakażeń łatwiej opanować, jeśli są duże i pojedyncze, natomiast w sytuacji rozproszonych zachorowań, jakie obserwujemy obecnie, można je ograniczyć tylko poprzez pozostawanie ludzi w domach, aby wirus dalej nie ulegał transmisji – zaznaczyła wirusolog.
REKLAMA
Przewidywanie dalszej sytuacji epidemicznej jest - zdaniem wirusolog - bardzo trudne i obarczone dużym ryzykiem błędu. Profesor przywołała badania prowadzone m.in. w ośrodkach w Warszawie i w Stanach Zjednoczonych, które przewidywały, że największa liczba zachorowań - ok. 30 tys. dziennie - będzie w Polsce na przełomie listopada i grudnia. - Właściwie zbliżamy się do tej granicy, a nie mamy nawet połowy listopada - zaznaczyła.
Czytaj także:
- "Wskaźnik reproduktywności wirusa spada". Ekspert Centrum Modelowania Matematycznego o pandemii
- Szef CAS: zasady "hamulca bezpieczeństwa" są szansą na brak narodowej kwarantanny
- "Dwie trzecie osób będących pod respiratorami umiera". Dr Sutkowski apeluje o przestrzeganie zasad bezpieczeństwa
Prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska podkreśliła, że takie prognozy nie są w stu procentach pewne, ponieważ istnieje wiele czynników, które wpływają na przebieg pandemii, a których nie sposób przewidzieć, np. zachowania ludzi. - Można tylko liczyć, że te ostatnie obostrzenia, które zostały wprowadzone, rzeczywiście przyhamują nieco epidemię w naszym kraju i będziemy obserwować pewną stabilizację - dodała.
Za wcześnie na prognozę na święta
Jej zdaniem jest za wcześnie, aby przewidywać, jaka będzie sytuacja w okolicach świąt Bożego Narodzenia. - Nawet jeśli nastąpi spadek nowych zakażeń, to on nie będzie gwałtowny. Kolejne zakażenia oznaczają olbrzymie obciążenia dla systemu opieki zdrowotnej, a przemieszczanie się ludzi w takim okresie i spotkania rodzinne mogą sprzyjać dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa - powiedziała.
REKLAMA
- Sytuacja jest dynamiczna, zmienia się z dnia na dzień. Nie możemy powiedzieć, co będzie za dwa tygodnie, a co dopiero w świętach Bożego Narodzenia - dodała prof. Szuster-Ciesielska.
mbl
REKLAMA