"Najgorsze były noce". Była więźniarka Zdzisława Włodarczyk o piekle Auschwitz

2021-01-27, 16:33

"Najgorsze były noce". Była więźniarka Zdzisława Włodarczyk o piekle Auschwitz
Zdzisława Włodarczyk. Foto: Forum

- Najgorsze były noce. Dzieci płakały, przez sen wołały mamę. Z czasem odgłosy ucichły, bo wiedziały, że nikt nie przyjdzie i im ręki na głowie nie położy. Umierały samotnie - mówiła była więźniarka KL Auschwitz Zdzisława Włodarczyk na obchodach 76. rocznicy wyzwolenia Auschwitz.

W styczniu 1945 r. Zdzisława Włodarczyk miała niespełna 12 lat. Los dzieci w obozie został w sposób szczególny uwypuklony podczas tegorocznych uroczystości rocznicowych, które z powodu COVID-19 odbywają się jedynie w internecie. W Auschwitz Niemcy zamordowali ponad 200 tys. dzieci, głównie żydowskich, ale także polskich, romskich i z krajów ZSRS.

Powiązany Artykuł

auschwitz 1200 baza pap.jpg
Najmłodsze ofiary KL Auschwitz. Andrzej Kacorzyk: większość od razu trafiała do komór gazowych

Zdzisława Włodarczyk mówiła, że "dzieci się rodziły w obozie, ale nie dano im żyć, bo z miejsca były zabijane". - Nie miały imion i nie miały nawet numerów. Ile tych dzieci zginęło? Dlaczego? Czy byliśmy wrogami Trzeciej Rzeszy? Ludźmi, którzy też mieli rodzinę i dzieci - pytała.

Dowiedz się więcej:

src="//static.prsa.pl/3f5bf262-aed5-4ca5-88bc-b84ae6064666.file"

Była więźniarka wspominała, że w połowie stycznia 1945 r. słychać było już zbliżający się front.

REKLAMA

- Niemcy niszczyli archiwa, niszczyli dokumenty, palili. Widzieliśmy to. Burzyli krematoria. Czekaliśmy na wolność. Czekaliśmy, że nas ktoś wyzwoli. Ale 17 stycznia po apelu wszyscy musieli czekać. Nie wolno było do baraku wejść, dali nam podwójną porcję chleba i czekaliśmy, aż w godzinach popołudniowych, gdy zmierzch się robił, wyprowadzono nas z obozu - mówiła.

Włodarczyk powiedziała, że w trakcie marszu, jeszcze na terenie obozu, jeden z więźniów funkcyjnych uznał, iż jej brat nie może iść, musi zostać. - Chciałam powiadomić mamę, zaczęłam wołać. Doskoczył do mnie żołnierz, uderzył mnie bardzo silnie w twarz, aż się okręciłam i kucnęłam, żeby mnie więcej nie bił. I tak automatycznie pozostawałam w tyle. Wtedy obojętne mi było, co się stanie. Wyskoczyłam z szeregu i pobiegłam do brata. Nie chciałam, żeby był sam. Zostaliśmy na terenie obozu. Została z nami taka starsza więźniarka, Białorusinka Janeczka. Ona się naszą grupą zaopiekowała. Już nie było tej kromki chleba - wspominała.


Posłuchaj

Zdzisława Włodarczyk trafiła do obozu jako dziecko z Powstania Warszawskiego, wielokrotnie dzieliła się swoją historią z młodzieżą odwiedzającą Miejsce Pamięci oraz z dziennikarzami Polskiego Radia (IAR) 0:16
+
Dodaj do playlisty

Starsi więźniowie, którzy pozostali w obozie, rozbijali obozowe magazyny. Brat Zdzisławy przyniósł trzy bochenki chleba. - Spaliśmy na nim. Chleb suchy, to żeśmy śnieg topili w piecu. (…) To był nasz posiłek. (…) 27 stycznia najpierw w białych kombinezonach biegli żołnierze. Ta nasza opiekunka, ona była sztubową, powiedziała, żebyśmy nie wychodzili, bo teraz jest front i może nas zabłąkana kula zabić. Przyszli żołnierze, taki wysoki oficer, w takiej czapie. Pamiętam jego słowa. Nie wiem, czy powiedział po polsku czy po rosyjsku, ale zrozumiale: "Dzieci, co wy tu robicie?", to było jego pytanie. Powiedział, że przyjdzie Czerwony Krzyż i się zaopiekuje nami, że jesteśmy wolne, tylko nie rozchodźmy się, bo możemy jeszcze zginąć - tłumaczyła.

Była więźniarka mówiła, że po jakimś czasie przyniesiono kocioł zupy pomidorowej. Usłyszała jednak, że grupa kobiet, która też pozostała w obozie, idzie do domu. - Postanowiłam, że z bratem pójdziemy. Na wolność wyjść! Jak najszybciej! Nie być tutaj, bo nie wiadomo, co się stanie. Następnego dnia z kawałkiem koca wyszliśmy. (…) Nie wiedziałam, w jakim kierunku. Szliśmy za tymi kobietami. Po drodze nas jakaś furmanka podwiozła, potem samochód ciężarowy z wojskiem wzięli i zabrali nas z drogi i zawieźli nas do Krakowa do Czerwonego Krzyża. Ale byliśmy na wolności - oznajmiła.

REKLAMA

"Nigdy więcej wojen"

Zdzisława Włodarczyk, kończąc swoje wystąpienie, zaapelowała, aby już nigdy więcej nie było wojen.

- Teraz na całym świecie panuje epidemia koronawirusa. Czy to też nie jest wojna? Ludzie od siebie oddaleni, dzieci nie mogą z rówieśnikami się bawić, stają się nerwowe, też będą mieć urazy psychiczne. I też cierpienia są. I ludzie umierają samotnie. Dlaczego? Zabrakło czujności na świecie - zaznaczyła.

Zdzisława Włodarczyk urodziła się 21 sierpnia 1933 r. Do KL Auschwitz deportowana została przez Niemców 12 sierpnia 1944 r., po wybuchu Powstania Warszawskiego.

PAP PAP

mr

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej