"Polszczyźnie nic obiektywnie poważnego nie zagraża". Dr Tomasz Karpowicz o języku, jego formach i przyszłości
– Status polszczyzny jest stabilny. Naszemu językowi nic nie grozi, a już na pewno nie jest tym zagrożeniem napływ zapożyczeń. Możemy spać spokojnie – powiedział dr Tomasz Karpowicz (Instytut Polonistyki Stosowanej, Uniwersytet Warszawski) w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.
2021-02-21, 09:00
Powiązany Artykuł
100 najczęstszych błędów językowych w internecie. "Napewno" na czele listy
Paweł Bączek (portal PolskieRadio24.pl): 21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Upamiętnia on wydarzenia z 1952 r., kiedy to w Dhace doszło do demonstracji, a następnie zamordowania pięciu studentów, domagających się uznania ich języka ojczystego. Jak Pan ocenia obecną sytuację z naszym ojczystym językiem?
Dr Tomasz Karpowicz (Instytut Polonistyki Stosowanej, Uniwersytet Warszawski): Każdy językoznawca zajmujący się badaniem i obserwacją współczesnej polszczyzny ma swoją wizję dotyczącą języka – zarówno jego przyszłości, jak i stanu obecnego. Po uwzględnieniu tych dwóch perspektyw przepuszczonych przez mój własny filtr uważam, że status polszczyzny jest stabilny. Naszemu językowi nic nie grozi, a już na pewno nie jest tym zagrożeniem napływ zapożyczeń – bez względu na to, z jakiego kierunku pochodzą i jakim alfabetem są pisane. Każdy język jest wystawiony, żeby nie powiedzieć – narażony, na oddziaływanie innych języków, zwłaszcza tych sąsiednich. Przejmujemy obyczaje, wynalazki, modę… Przejmujemy również pewne rozwiązania językowe. Problemem są granice – i to nie granice geograficzne, ale granice akceptacji. Te wytyczyć nieraz bardzo trudno. Czas jest tutaj najlepszym mierniczym. Po upływie lat, dekad widać, które zapożyczenie się przyjęło, a które – nie.
- Stypendia NAWA dla studentów i naukowców. Program "Polonista"
- Rośnie zainteresowanie nauką języka polskiego w Chinach. Polski jest modny
Osobom, które myślą inaczej, warto przypomnieć, że prawie na co dzień posługują się komputerem – i nie zamierzają tego urządzenia nazywać w inny, rodzimy sposób. Gdyby sięgnąć do przeszłości dalej, to okazuje się, że przykładowo takie słowa jak kielich, ołtarz, czy msza trafiły do polszczyzny z łaciny i to za pośrednictwem czeskim. Aż dwa obce języki oddziaływały na nasz – tyle że miało to miejsce ponad 1000 lat temu.
Z tej strony zagrożenia bym nie widział. Zwłaszcza świadom tego, że polszczyzna przetrwała rozbiory, dwie wojny światowe. Jeśli chodzi o zagrożenia wewnętrzne… Pewne procesy, które zachodzą, nie są dla polszczyzny zagrożeniem.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Milion złotych trafi z programu "Ojczysty - dodaj do ulubionych" do 29 beneficjentów
Co w takim razie z wulgaryzacją naszego języka? Jak ją postrzegać?
Oczywiście, wulgaryzacji języka przeciętny człowiek wykształcony nie lubi i nie akceptuje. Pamiętajmy jednak o tym, że wulgaryzmy zmieniają swój status na przestrzeni wieków. Zatem wyrazy, które obecnie wydają nam się bardzo wulgarne, za kilkadziesiąt lat mogą być postrzegane inaczej i stać się po prostu kolokwializmami. Dzisiaj można ten proces oceniać negatywnie. Kolejne pokolenia Polaków będą miały już pewnie inny stosunek do tego zagadnienia.
Trzeba oczywiście dbać o język ojczysty, świadomie dobierać słowa i – o czym często się zapomina – również konstrukcje gramatyczne. Polszczyźnie nic obiektywnie poważnego nie zagraża. Akurat pod tym względem możemy spać spokojnie.
Jakie są najczęściej popełniane błędy przez Polaków? Czy mówimy coraz gorzej? Bardziej niedbale?
Jeżeli mówimy coraz bardziej niedbale – a obserwacja współczesnych polskich tekstów prowadzi do takiego wniosku – to dotyczy to również tekstów pisanych. Skutek pewnie będzie taki, że obniżą się jeszcze bardziej wymagania: wymagania stawiane współczesnemu językowi polskiemu. Nowa norma, łagodniejsza od wcześniejszej, pozwoli usankcjonować, a więc uznać za poprawne, niejedno rozwiązanie, które dzisiaj wykształconym i świadomym języka Polakom przeszkadza.
REKLAMA
Z pewnością w naszych czasach jest o wiele za wcześnie na akceptację błędów typu: !włanczam, !przyszłem czy nawet !wziąść. Zła reputacja tych przykładów, ukształtowana przez dekady, nie pozwoli w najbliższym czasie ich skodyfikować, a więc zapisać w słownikach czy poradnikach po stronie poprawnych rozwiązań językowych. Na to jest za wcześnie. Takie tradycyjne błędy – zwłaszcza te popełniane w odmianie wyrazów – swojego statusu nie zmienią, pozostaną błędami. Mimo że niewiele zapowiada poprawę pod tym względem.
Społeczeństwo nie chce się skutecznie wyedukować pod tym względem – trzeba więc prognozować awans części rozwiązań, jest to jednak kwestia stulecia bądź nawet stuleci. Tyle, jeżeli chodzi o polszczyznę mówioną.
Co w takim razie z tekstami pisanymi?
W tekstach pisanych błędy ortograficzne są dosyć powszechne. Trzeba jednak wziąć pod uwagę fakt, że teksty autorskie, zanim zostaną upublicznione, trafiają do opracowania językowego. Na ogół korektor zajmuje się nim na tyle skrupulatnie, by niedostatki językowe zostały wyeliminowane.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Paweł Bączek (portal PolskieRadio24.pl)
REKLAMA
REKLAMA