Zamordowany przez Niemców za to, że pomagał Żydom w czasie okupacji. Upamiętniono Józefa Pruchniewicza
Wiceminister kultury i sportu Magdalena Gawin wzięła we wtorek w Bieczu (woj. małopolskie) udział w uroczystości upamiętnienia Józefa Pruchniewicza – Polaka zamordowanego za pomoc okazaną Żydom podczas okupacji niemieckiej - poinformowało MKDNiS.
2021-03-23, 23:35
To już szesnaste upamiętnienie w ramach projektu Instytutu Pileckiego "Zawołani po imieniu". Uroczystość odbyła się w przededniu Narodowego Dnia Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką - podano na stronie Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.
Powiązany Artykuł
Irena Sendlerowa: czyniłam ludzką powinność
- Chociaż Józef Pruchniewicz otrzymał - dzięki świadectwu tych, których uratował - odznaczenie Yad Vashem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, to musimy pamiętać, że większość Polaków ratujących Żydów nie otrzymało takiego wyróżnienia. Program "Zawołani po imieniu" powstał po to, by pamięć o Polakach ratujących Żydów pozostawała zawsze żywa. Ci ludzie powinni być otoczeni bezwzględnym szacunkiem – powiedziała wiceminister Gawin w Kolegiacie Bożego Ciała w Bieczu. Jak zaznaczyła "to lokalna społeczność jest prawdziwym strażnikiem pamięci".
Ministerstwo przypomniało, że Józef i Maria Pruchniewiczowie prowadzili gospodarstwo na przedmieściach Biecza. Mieli dwie córki, Jadwigę i Helenę. Józef pracował jako furman i często był zatrudniany przez żydowskich kupców. Tak poznał rodzinę Blumów, która prowadziła sklep bławatny na bieckim rynku.
Ukryli Żydów na strychu
"Gdy rankiem 14 sierpnia 1942 roku Niemcy rozpoczęli likwidację getta w mieście, tylko nielicznym Żydom udało się ukryć i uniknąć pewnej śmieci w obozie zagłady w Bełżcu. Wśród uciekinierów byli Blumowie: Trana, Jehuda Leib, ich córka Reizel oraz mieszkający z nimi bratanek – Mosze Kuflik. Rodzina zwróciła się o pomoc do Józefa Pruchniewicza. Gospodarz postanowił ukryć Żydów na strychu stajni, w skrytce w sianie. Wiedział, że groził mu za to kara śmierci. Decyzja Pruchniewicza była tym bardziej ryzykowna, że gospodarstwo graniczyło z mostem kolejowym patrolowanym przez niemiecką policję kolejową" - napisano na stronie.
REKLAMA
Rodzina ukrywała i żywiła Żydów przez 16 miesięcy. W listopadzie 1943 r. Józef Pruchniewicz, obawiając się donosu, zdecydował się odprawić Blumów, którzy następnie znaleźli schronienie w gospodarstwie państwa Dylągów w pobliskim Strzeszynie.
"Obawy Pruchniewicza okazały się słuszne. Rankiem 14 marca 1944 roku do jego domu przyszli funkcjonariusze niemieckiej policji. Na oczach żony i 10-letniej Helenki gestapowcy brutalnie przesłuchiwali Józefa, który nie przyznawał się do ukrywania Żydów. Gdy przerażona dziewczynka zaczęła głośno płakać, Niemcy przestali bić ojca i po rewizji zabrali go do siedziby gestapo w Jaśle. Prawdopodobnie został rozstrzelany i pogrzebany na miejscu straceń w lesie w pobliskich Warzycach" - podkreślił resort.
Jehuda Leib Blum z córką Reizel i Mosze Kuflikiem przeżyli wojnę i wyjechali do Izraela. W 2008 r. Józefa i Marię Pruchniewiczów uhonorowano medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Projekt "Zawołani po imieniu" jest poświęcony osobom polskiej narodowości zamordowanym za niesienie pomocy Żydom w czasie okupacji niemieckiej. Został zainicjowany przez wiceminister prof. Magdalenę Gawin, realizowany jest przez Instytut Pileckiego. Jak podkreśla resort powstał "z potrzeby zaznaczenia w przestrzeni publicznej miejsc związanych z pomordowanymi. Instytut Pileckiego podejmuje starania, aby te lokalne doświadczenia stały się częścią powszechnej świadomości historycznej". Pierwsze upamiętnienie odbyło się w Sadownem 24 marca 2019 r., w Narodowym Dniu Pamięci Polaków ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
REKLAMA
bartos
REKLAMA