Opozycja chciałaby mieć swoje show na granicy. Felieton Miłosza Manasterskiego

Opozycja gra granicą tak jak potrafi, czyli nie powiększając swojego poparcia, ale za to coraz bardziej szkodząc Polsce - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2021-11-19, 12:00

Opozycja chciałaby mieć swoje show na granicy. Felieton Miłosza Manasterskiego
Jeszcze w sierpniu Franciszek Sterczewski domagał się, by przyjąć wszystkich migrantów z granicy. Foto: Michal Kosc/Forum

Kto obserwował debatę wokół nowelizacji uchwały o ochronie granic Rzeczypospolitej, ten mógł doznać pomieszania zmysłów. Oto z sejmowej trybuny przedstawiciele Lewicy, Platformy Obywatelskiej i Polski 2050 odprawiali nieszczere podziękowania dla broniących granicy mundurowych, żeby za chwilę, w tym samym wystąpieniu na przemian ośmieszać ich i demonizować. Gdybyśmy nie znali realiów polskiej polityki, moglibyśmy dojść do wniosku, że spora część parlamentarzystów powinna utracić mandat z powodu poważnych konfliktów wewnętrznych wymagających interwencji specjalisty.

Patrząc na sondaże opinii publicznej, politycy opozycji przyswoili już sobie, że nie mogą wprost atakować polskich żołnierzy, policjantów i strażników granicznych. Ale w żadnych okolicznościach nie mogą zrezygnować z walki z rządem Prawa i Sprawiedliwości, który musi być obiektem ciągłej, totalnej krytyki. Więc po pustych deklaracjach poparcia dla mundurowych opozycja robiła wszystko, by uniemożliwić skuteczne rozwiązanie kryzysu granicznego. Głosowała przeciwko stanowi wyjątkowemu, przeciwko jego przedłużeniu, przeciwko zaporze na granicy, przeciwko zmianie ustawy o ochronie granic. Nie zwiększyła przez to wcale liczby swoich zwolenników, ale za to stymulowała eskalację hybrydowych działań Łukaszenki, dla których najważniejszym elementem operacji jest front dezinformacyjny.

Część z polityków opozycji akceptuje ten swoisty "pakt z diabłem" - zakładając, że ewentualna porażka w obronie granicy bardzo źle wpłynęłaby na notowania partii rządzącej. Czekanie na kryzys, taki czy inny, to zdaje się jedyna od lat strategia partii Tuska. Tyle że to teraz już nie tylko czekanie, ale aktywne wywoływanie kryzysu.

Histeryczne obawy wobec nowelizacji ustawy, które usłyszymy ponownie podczas debaty w Senacie, to przede wszystkim kwestia ograniczenia dostępu do granicy dla osób postronnych. Posłanka Jachira krzyczała, że jest dla niej rzeczą niepojętą, że ona, posiadaczka poselskiego immunitetu, nadal nie będzie mogła pójść, gdzie chce. Polska granica na szczęście będzie chroniona nie tylko przed agresją białoruskiego reżimu, ale też przed posłami opozycji.

REKLAMA

Gdyby nie nowelizacja ustawy, za chwilę na polsko-białoruskiej granicy byłoby więcej posłów PO, Lewicy i Polski 2050 niż w Sejmie podczas wtorkowej debaty. Znana ze swoich politycznych patostreamów, wspomniana już Klaudia Jachira z pewnością tworzyłaby swoje filmiki na tle drutów kolczastych, opowiadając do kamerki, że za nimi czekają na nagrodę Nobla iracki Mickiewicz i somalijski Słowacki. Franciszek Sterczewski mógłby kontynuować graniczny dwubój, próbując z niebieską reklamówką na głowie przepłynąć wpław Bug. Posłowie Lewicy zapewne przeszliby od razu do cięcia zasieków, synchronizując swoją pracę ze służbami Łukaszenki (proletariusze wszystkich krajów łączcie się!). Posłanka Iwona Hartwich wciągałaby na polską stronę nie tylko ambasadorów ISIS, ale także służby Łukaszenki ("Wpuście tych ludzi, potem się sprawdzi, kim są"). Szymon Hołownia rozdawałby migrantom żółte płaszcze przeciwdeszczowe ze swoim nazwiskiem do ochrony przed armatkami wodnymi… Posłowie Joński i Szczerba ruszyliby z kontrolą poselską, dopatrując się na budowie zapory nadmiernego zużycia concertiny. Barbara Nowacka zaś dałaby wywiad reporterom TVN24 (cała granica, całą dobę!), pokazując oczy zapłakane od gazu, którym nasza policja potraktowała przyjaźnie nastawionych migrantów z kamieniami w rękach.

Brzmi surrealistycznie? Możliwe. Ale czy nieprawdziwie? Niestety na takie działania z całą pewnością stać przedstawicieli polskiej opozycji, których z radością wsparliby artyści i aktorzy. Skoro był już w Warszawie koncert "Chopin był uchodźcą" (to szczegół, że nie był), łatwo sobie wyobrazić odbywający się obok budowanej zapory koncert pod hasłem "A mury runą". Kto nie dostałby się na scenę pilnowaną przez agentów gwiazd, ten mógłby przynajmniej wziąć udział w akcji smażenia schabowych dla przybyszy z Bliskiego Wschodu (tak, aktywiści już to robili!). Większość zaangażowanych artystów w lansowaniu się na granicy widzi swoją jedyną szansę na międzynarodową sławę. Kto wie, może nawet Hollywood zacznie niedługo wręczać Oscary za aktywizm, wtedy o nagrodę wreszcie będzie mógł powalczyć ktoś z naszego kraju.

Prawdziwe zapotrzebowanie na show przy granicy zgłaszają jednak przede wszystkim media Łukaszenki i Putina. Mińsk i Moskwa to może nie Paryż ani Los Angeles, ale bariera językowa mniejsza, a zapotrzebowanie na odgrywanie złych Pszeków ogromne. Kto wie, czy Barbara Kurdej-Szatan, coraz bardziej sławna za Bugiem, nie stałaby się w końcu twarzą telefonii "Biełaruska Igra", a Piotr Zelt nie dostał propozycji zagrania polskiego strażnika z trzynastego posterunku granicznego w rosyjskiej superprodukcji "Droga na Berlin".

Na ogólnodostępną granicę polsko-białoruską ściągnęliby tłumnie także prawnicy i lekarze. Pierwsi z nich gotowi oferować swoje usługi imigrantom, aby mogli pozywać państwo polskie za uszczerbek na zdrowiu, spowodowany długotrwałym stresem. Drudzy, już od dłuższego czasu krążą po Podlasiu i Lubelszczyźnie, wyszukując po lasach nieubezpieczonych pacjentów, podczas kiedy płacący składki na NFZ Polacy czekają w kolejkach do specjalisty.

REKLAMA

Taki wspaniały festiwal humanitaryzmu zepsuła nowelizacja ustawy o ochronie granic. I można powiedzieć - Bogu dzięki! I tak dokonania naszych elit i opozycji są naprawdę imponującym wsparciem dla przeciwników Polski. Na szczęście swoje show politycy i upolitycznieni artyści będą musieli prowadzić z dala od linii hybrydowego frontu. I z dala od obrońców naszych granic, którzy dzisiaj narażają swoje zdrowie i życie, żeby beztroscy showmani mogli bezpiecznie wyrażać swoje najbardziej antypolskie przekonania.


Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej