"Latają mołotowy, petardy i cegły". Wielka kłótnia między warszawskimi squatami
W mediach społecznościowych pojawiły się informacje dotyczące bójki pomiędzy mieszkańcami dwóch lewicowych warszawskich squatów. W ruch miały pójść butelki, kamienie i środki pirotechniczne.
2021-12-06, 14:59
Do zdarzenia doszło w niedzielę około godziny 20. Funkcjonariusze otrzymali zgłoszenie o przybyciu z jednego do drugiego squatu kilkunastoosobowej grupy. - Były odpalane race i doszło do awantury - relacjonował Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I Śródmieście. Jak wyjaśnił, "gdy policjanci przyjechali na miejsce, wszystkie te osoby się rozbiegły". Do tej pory stołeczna policja nie przyjęła żadnych zgłoszeń o pobiciu, kradzieży czy napaści w tej sprawie.
Jak donosi portal tvp.info - w mediach społecznościowych wpisy dotyczące zdarzenia zaczęły pojawiać się od razu po tym, jak do niego doszło. Relację prowadził m.in. na Twitterze lewicowy ruch z Poznania - Kolektyw PyRA, który wzywał do pomocy działaczom. "Uwaga, na Syrenie atak maczystów z Przychodni! Są osoby ranne! W środku pozostają działaczki feministyczne, latają mołotowy, petardy i cegły. Na naszych soszjalach już ludzie z Rozbratu życzą Syrenie i Stop Bzdurom wszystkiego najgorszego, ale wasze niedoczekanie, smalce" - pisano. O zajściu donosili również aktywiści Stop Bzdurom.
Wyrzucenie na zimno
Według tvp.info powodem zajścia było wyrzucenie jednego z działaczy ze squatu Syrena.
"W kolektywie Syrena od dłuższego czasu narastała sytuacja przemocy domowej ze strony Dimy wobec innych domowników. Przemoc ta, między innymi groźby werbalne, wymachiwanie w stronę osób nożem, transfobia i homofobia, czy wreszcie kopnięcie jednego z domowników i duszenie innego, wykraczały daleko poza tolerowane przez nas normy" - tłumaczyli squattersi Syreny.
REKLAMA
Z opisu wynika, że z budynku wyrzucono mężczyznę bez butów i kurtki, pomimo niskiej temperatury na zewnątrz. Odpowiedzialni za tę decyzję mieli mieć świadomość, że wywoła to reakcję innych bezdomnych - pisze tvp.info. "Lecą butelki, cegły, kamienie. Są ranne osoby" - relacjonowali z kolei aktywiści.
Squattersi z Przychodni podkreślali w mediach społecznościowych, że wypchnięcie mężczyzny i jego koleżanki z budynku siłą nie powinno mieć miejsca i z tego powodu postanowili interweniować. "Zostali siłą i przemocą wyrzuceni na mróz ze swojego domu przez grupę kilkudziesięciu zamaskowanych i uzbrojonych osób" - pisali. Atak na parę porównali do metod, jakimi posługują się służby Aleksandra Łukaszenki.
- Mieszkańcy squatów - spadkobiercy Sierpnia '80?
- Jak stworzyć kulturalny squat? Przypadek Red Gallery
Powiązany Artykuł
Squaty: o co tyle hałasu?
jbt/tvp.info
REKLAMA
REKLAMA