Dwie strony Pokojowej Nagrody Nobla. "Warto skupiać uwagę na tej jasnej"
- Nagroda dla "Memoriału" jest wyraźnym sygnałem dla Putina. Nagroda dla Bialackiego to sygnał dla Łukaszenki, a nagroda dla Centrum Wolności Obywatelskich jest sygnałem dla kogo? Można odnieść mylne wrażenie, że organizacje te łączy wspólny mianownik, którym jest walka z reżimem w każdym z tych krajów - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl o tegorocznych laureatach Pokojowej Nagrody Nobla dr Nadia Gergało-Dąbek, badaczka z Centrum Europy Wschodniej UMSC.
2022-10-14, 09:10
Ewa Zarzycka, portal PolskieRadio24.pl: Czy Panią w jakikolwiek sposób zaskoczyli laureaci tegorocznej Pokojowej Nagrody Nobla? Czy widzi w tym Pani jakiś inny wymiar niż tylko ich uhonorowanie?
Dr Nadia Gergało-Dąbek: Nagroda Nobla jest wyróżnieniem dla tych organizacji za to, że na przestrzeni wielu lat walczyły o prawa człowieka, wartości i o wolność. Tegoroczna nagroda każdej z tych organizacji z osobna jak najbardziej się należy. Ale, jak każdy medal, i ona ma dwie strony.
A jednak jest druga strona?
Są pewne wątpliwości związane z tym, że nagroda została przyznana organizacjom trzech krajów (mówiąc o organizacjach mam na myśli "Wiosnę", której szefuje tegoroczny laureat Aleś Bialacki). W uzasadnieniu nagrody napisano, że została przyznana za dokumentowanie zbrodni wojennych, łamania praw człowieka i nadużyć władzy. "Memoriał", w Rosji zakazany, to organizacja bardzo, bardzo niewygodna dla reżimu Putina. Aleś Bialacki, który znowu siedzi w więzieniu, i "Wiosna" mają wieloletnie doświadczenie w dokumentowaniu łamania praw człowieka i zbrodni reżimu Łukaszenki. Ukraińskie Centrum Wolności Obywatelskich od 2014 roku dokumentuje zbrodnie wojenne, ale też bardzo dużo robi w samej Ukrainie w zakresie usprawnienia demokracji. Przede wszystkim monitoruje ustawy pod kątem przestrzegania praw człowieka. I jeśli popatrzymy przez ten pryzmat na Pokojową Nagrodę Nobla, to nagroda dla "Memoriału" jest wyraźnym sygnałem dla Putina. Nagroda dla Bialackiego to jest sygnał dla Łukaszenki, a nagroda dla Centrum Wolności Obywatelskich jest sygnałem dla kogo? Można odnieść mylne wrażenie, że organizacje te łączy wspólny mianownik, którym jest walka z reżimem w każdym z tych krajów, co niejako uderza we władze państwa ukraińskiego. Owszem, do demokracji w Ukrainie można mieć pewne zastrzeżenia, ale nie ma żadnego porównania z sytuacją na Białorusi czy w Rosji, gdzie są autorytarne i opresyjne reżimy. Patrząc z tej perspektywy nagroda może wypaczać obraz Ukrainy.
O ukraińskiej laureatce nagrody w ogóle niewiele wiemy. Ale jeżeli upominała się o prawa człowieka, to te prawa były w Ukrainie łamane.
Centrum Wolności Obywatelskich powstało w 2007 roku, czyli jest to organizacja stosunkowo młoda w porównaniu do Memoriału czy Wiosny. Na początku jej działalność skupiała się m.in. na szerzeniu wiedzy o prawach człowieka, szkoleniach w tym zakresie, tworzeniu międzynarodowych sieci zajmujących się tym zagadnieniem w krajach postsowieckich. W samej Ukrainie Centrum walczyło o prawa obywateli w starciu z państwem. Przed wybuchem wielkoskalowej rosyjskiej inwazji na Ukrainę nie brakowało zastrzeżeń wobec władz w związku z wątpliwymi oskarżeniami pod adresem wolontariuszy, kombatantów czy np. Petra Poroszenki, b. prezydenta. Centrum tworzyło wtedy bazę danych postępowań i dochodzeń dotyczących prześladowań z przyczyn politycznych. Po aneksji przez Rosję Krymu i zajęciu de facto Donbasu ta organizacja włożyła wiele wysiłku na rzecz uwolnienia więźniów politycznych, m.in. Ołeha Sencowa, pochodzącego z Krymu ukraińskiego reżysera, skazanego przez sąd w Moskwie w 2014 r. na 20 lat kolonii karnej pod zarzutem planowania działań terrorystycznych. Sencow spędził za kratami 5 lat i dzięki nagłośnieniu jego sprawy udało się go uwolnić. Ponadto Centrum Wolności Obywatelskich zbierało dowody na zbrodnie rosyjskie na okupowanych terenach i przekazywało dokumentację do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka.
W obliczu wielkoskalowej wojny dotychczasowa walka tej organizacji o prawa obywateli Ukrainy w zderzeniu z własnym państwem odeszła na dalszy plan, gdyż zagrożone jest samo istnienie państwa i narodu ukraińskiego. Niektórzy komentatorzy odnoszą wrażenie, że nagroda dla Centrum Wolności Obywatelskich jest czymś w rodzaju nagrody pocieszenia dla samej Ukrainy, która walczy z o wiele silniejszym najeźdźcą i chociaż jeszcze nie zwyciężyła, to należy jej się nagroda.
REKLAMA
Pokojową Nagrodę Nobla przyznaje się ludziom lub organizacjom, którzy "wykonali największą lub najlepszą pracę na rzecz braterstwa między narodami, likwidacji bądź ograniczenia stałych armii i udziału oraz promowania kongresów pokojowych". O jakie braterstwo może tu chodzić?
W Ukrainie słowo "braterstwo" od czasu rosyjskiej inwazji, a zwłaszcza wybuchu wielkoskalowej wojny, bardzo źle się kojarzy. Ukraińcy w tej wojnie walczą m. in. o to, by obalić rosyjski mit, że Ukraina, Rosja i Białoruś stanowią jeden tzw. trójjedyny naród wszechruski. A jest on głęboko zakorzeniony także w świadomości społeczeństwa międzynarodowego i bardzo szkodliwy. Dla przykładu, prezydent Francji Emmanuel Macron w kwietniu tego roku mówił, że "Rosja i Ukraina to bratnie narody", więc zbrodnicze działania armii rosyjskiej na narodzie ukraińskim nie można nazwać ludobójstwem. Przyznanie jednocześnie przedstawicielom tych trzech narodów nagrody Nobla podświadomie utrwala mit o trzech "bratnich słowiańskich narodach".
Rosyjska Duma Państwowa skomentowała wybór Komitetu Noblowskiego jako antyrosyjską operację, która uderza w Ukrainę, Białoruś i Rosję. Ale prezydent Ukrainy też nie pospieszył z gratulacjami dla ukraińskiej laureatki Nagrody Nobla.
Prezydent Ukrainy jak dotąd nie zabrał głosu w sprawie nagrody. Był tylko komentarz jego doradcy, że Komitet Noblowski w sposób specyficzny rozumie pokój przyznając nagrodę przedstawicielom trzech państw, z których dwa dokonały napaści na trzecie.
Jednak trudno nazwać "Memoriał" czy "Wiosnę" za przedstawicieli rosyjskiego czy białoruskiego państwa.
Te organizacje pochodzą z konkretnych krajów - Rosji i Białorusi odpowiednio, i z tymi krajami w skrótach myślowych społeczności międzynarodowej są kojarzone, chociażby wówczas, gdy mówi się, że Nagroda Nobla po raz drugi z rzędu powędruje do Rosji. Oczywiście, można patrzeć na nagrodę Nobla też z innej perspektywy. Nie z perspektywy owego "braterstwa", tylko wspólnej walki o wolność naszą i waszą. Dokumentując rosyjskie zbrodnie wojenne Centrum Wolności Obywatelskich walczy nie tylko o wolność Ukrainy, ale daje szanse innym uwolnić się z tego "więzienia narodów", którym nazywano kiedyś carską Rosję. Bo jeśli Ukraina zwycięży, a mam nadzieję, że tak się stanie, to niewątpliwie zyska na tym i Białoruś, i ta część Rosji, która chce wolności i demokracji. Warto też podkreślić, ze Centrum Wolności Obywatelskich współpracuje zarówno z "Wiosną", jak i z "Memoriałem". Część jeńców ukraińskich trafia bowiem na Białoruś zanim zostanie przewieziona do Rosji. Bez tej współpracy trudno byłoby uzyskać o nich informacje i czynić starania o ich uwolnienie.
Podsumowując, myślę, że warto skupiać uwagę na jasnej stronie medalu, czyli na tym, co dobrego wnosi ta nagroda, jakie daje szanse i możliwości. Sądzę, że jej przyznanie, szczególnie do niedawna mniej znanej organizacji jak Centrum Wolności Obywatelskich, jest dla niej bardzo dużym impulsem, zwróceniem uwagi świata na to, co robi. Mimo że pewien niesmak z powodu tzw. braterstwa pozostaje, to jednak taka prestiżowa nagroda jest niewątpliwie sukcesem.
REKLAMA
Rozmawiała Ewa Zarzycka/paw
REKLAMA