Prokuratura udostępniła protokoły dot. relacji wspólnika Marka Falenty. Miał wręczyć Michałowi Tuskowi 600 tys. euro

Prokuratura udostępniła protokoły procesowe dotyczące relacji Marcina W. - wspólnika Marka Falenty w tzw. aferze taśmowej. O upublicznieniu dokumentów zdecydował prokurator generalny, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

2022-10-19, 18:44

Prokuratura udostępniła protokoły dot. relacji wspólnika Marka Falenty. Miał wręczyć Michałowi Tuskowi 600 tys. euro

Po godz. 18.00 na stronie Prokuratury Krajowej zamieszczono decyzję prokuratora generalnego w tej sprawie. Umieszczono także pięć protokołów przesłuchań - z 23 września 2014 roku, 24 sierpnia 2015 roku, 20 listopada 2017 roku, 16 września 2019 roku i 11 czerwca 2021 roku.

Wspólnik Marka Falenty w ujawnionych zeznaniach m.in. twierdzi, że biznesmeni płacili politykom ówczesnej partii rządzącej. Pojawia się sprawa domniemanej łapówki przekazanej rzekomo bezpośrednio synowi byłego premiera. 

Według informacji portalu wpolityce.pl, który opisuje opublikowane w środę protokoły, Marcin W. twierdzi, że wręczył Michałowi Tuskowi, synowi byłego premiera, reklamówkę, w której miało znajdować się 600 tys. euro w gotówce.

Zeznania Marcina W.

Marcin W. zeznaje, że jego firma, "miała być buforem polskości", ponieważ chodziło o to, aby węgiel z Rosji nie trafiał do firmy C. bezpośrednio z Rosji. Jego firma - jak zeznaje - miała w 2014 r. podpisać umowę z firmą C. na dostawy tego surowca. "O tym, że transakcja została dopięta, świadczy fakt, że ja osobiście wpłacałem w biurze F. razem z nim prowizję za zgodę na tę transakcję. Ta prowizja była bardzo duża. Mam pełną świadomość, że ta prowizja to była łapówka" - zeznał Marcin W.

Jak dodał, postawił F. warunek, że zgadza się na tak wysoką łapówkę, wtedy gdy M.T. przyjdzie po nią osobiście. "Pytałem F., czy to są pieniądze dla samego »szefa szefów«, czyli Donalda Tuska. Odpowiedź F. była następująca: »Nie, są to pieniądze partyjne i dlatego zawsze będziemy bezpieczni«. Była to kwota 600 tysięcy euro" - zeznał.

W. twierdzi w zeznaniach, że kwotę pobrał ze swojej skrytki bankowej i przewiózł do biura firmy F. w Warszawie. "Powiedziałem F., że włożę te pieniądze do foliowej reklamówki ze sklepu Biedronka i powiedziałem do F., cytuję: »Niech żul ma to w takiej torbie, na jaką zasługuje«" - mówi dalej świadek. Jak zaznaczył, z M.T. skontaktował się F.

"Tego samego dnia, jak przywiozłem pieniądze do tej firmy, przyjechał M.T. Dodaję, że w biurze F. były, moim zdaniem, widoczne dla każdego dwie kamery. Przebieg spotkania był następujący. Było ono bardzo krótkie. Ja uznałem, że mogę do M.T. mówić na »ty«, skoro przekazuję mu 600 tysięcy euro. Ja siedziałem za biurkiem F., dlatego mnie na nagraniu nie widać, ale słychać, M.F. siedział na jednym z foteli, a na ziemi obok ławy postawiłem łapówkę z kasą. M. wszedł i powiedział: »Witam panowie«. F. powiedział: »To jest dla ciebie reklamówka«. M. rozchylił tę reklamówkę i spytał: »Czy kasa się zgadza?« Ja wtedy nie wytrzymałem. Zapytałem: »Czy są to jakieś jaja, tak byś wziął reklamówkę i wyszedł? A co, jak kasa się nie zgadza?« On powiedział: »Nie wiem, czy oglądamy te same filmy, ale jak się jeb***ś, to ciebie odje**ą«. Ja mu odpowiedziałem: »Tak, oglądamy te same filmy, też oglądałem Odwróconych czy Świadka Koronnego«. Odpowiedział: »Cześć« i wyszedł z reklamówką" – zeznał Marcin W.

REKLAMA

W. twierdził też, że dla niego nie było w tym nic dziwnego, że pieniądze odbierze sam Michał Tusk. "Były to czasy, że oni, czyli wówczas rządzący, nikogo się nie bali. F. miał wówczas dojścia do polityków opcji rządzącej. Był w stanie opiep***ć ówczesnego wiceministra gospodarki. Nie wiem dokładnie za co, ale coś chodziło o jakąś dotację dla jego firmy Hawe" – mówił.

Materiały

Decyzja Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobro.pdf

Protokół z dnia 23.09.2014 r..pdf

Protokół z dnia 24.08.2015 r..pdf

REKLAMA

Protokół z dnia 20.11.2017 r..pdf

Protokół z dnia 16.07.2018 r..pdf

Protokół z dnia 16.09.2019 r..pdf

Protokół z dnia 11.06.2021 r..pdf

REKLAMA

Jak ustaliło TVP Info, w zeznaniach pojawiają się też nazwiska Sławomira Nowaka i Grzegorza Napieralskiego.

"Spotkałem się w lobby ze Sławomirem Nowakiem. Dodaję, że to była prośba od M.F. i ja nie musiałem się kontaktować ze Sławkiem Nowakiem. Samo przekazanie pieniędzy wyglądało w taki sposób, że powiedziałem do niego: »M. kazał mi dać ci 6 tys. zł lub 6,5 tys. zł«. On powiedział, że »tak, tak, miałeś mi pożyczyć«. Wtedy odpowiedziałem: »Ja nie pożyczam pieniędzy; M. powiedział, że mam ci dać. Jeśli chcesz, żebym ci dał, to ci dam, ale ci nie pożyczę«. On odpowiedział: »No dobra, to daj«. Doszło do przekazania tych pieniędzy, gdy byliśmy sam na sam" – zeznał W. 

"Takie były czasy, że »karmiliśmy« polityków. F. zadzwonił i powiedział, że S. N. potrzebuje parę groszy i się zgodziłem pojechać".

W. opowiadał także o swoich rzekomych przyjacielskich relacjach z Grzegorzem Napieralskim, a jeden z wątków dotyczył rzekomego "spacyfikowania" bydgoskiej poseł Anny Bańkowskiej, która miała "czepiać się" jednej ze spółek węglowych należących do W. i Falenty. 

REKLAMA

"Zwróciłem się w związku z tym do G.N., którego poznałem dość blisko gdzieś w 2013 r. Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w hotelu Ossa pod Rawą Mazowiecką w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu. Nie mam na to żadnych potwierdzeń. Też w 2013 r. lub 2014 r. powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. On powiedział, że mi ją »spacyfikuje«, ale muszę przelać na konto fundacji »Harfa Dzieciom«, w której to na harfie grały jego córki bądź córka kwotę 30 lub 20 tys. zł. Ja dokonałem takiego przelewu z rachunku firmowego ze SkładówWęgla.pl lub z MM Group. Po tym B. przestała się nas czepiać i nie rozmawiałem już z nią. G. N. nie mówił mi potem, czy to załatwił, czy nie, jednak ja przy jakiejś okazji podziękowałem mu za to. Przecież byliśmy przyjaciółmi do »mojej ostatniej złotówki«, jak to się mówi" – opowiadał śledczym W.

Odpowiedź na oskarżenia przewodniczącego Platformy Obywatelskiej

Zbigniew Ziobro poinformował, że udostępnienie relacji Marcina W. to odpowiedź na oskarżenia przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska wobec prokuratury dotyczące rzekomego zatajania informacji i zaniechań w śledztwie. - [Donald Tusk] powołał się na jeden z protokołów wyjaśnień Marcina W., pomijając inne jego relacje procesowe pozostające w związku z tematem wczorajszej konferencji - przekazał prokurator generalny.

Zdaniem ministra Zbigniewa Ziobro interes publiczny wymaga, by obywatele poznali całość złożonych przez niego [Marka W.] relacji dotyczących wątku kryminalno-politycznego w kontekście związków z Rosją. - Zaznaczam, że - w przeciwieństwie do pana Donalda Tuska - prokuratura nie podchodzi do ich treści bezkrytycznie - podkreślił prokurator generalny.

Decyzja Zbigniewa Ziobro ma związek z publikacją "Newsweeka". Tygodnik napisał, że z zeznań Marcina W. wynika, iż taśmy z "Sowy i Przyjaciół" zostały sprzedane Rosjanom, zanim wstrząsnęły polską polityką. "To bardzo daleko idące zarzuty, sugestie" - ocenił Prokurator Generalny.

REKLAMA

Jak dodał, decyzja o upublicznieniu relacji procesowych Marcina W. została podjęta z uwagi na żądania jawności i transparentności postępowania w tej sprawie. - Zleciłem pracę prokuratorom, których zadaniem jest dokonać określonego przygotowania materiału procesowego - tak, aby te protokoły mogły znaleźć się na stronach Prokuratury Krajowej - wyjaśnił wczoraj minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

Ziobro odpowiada na słowa Tuska

Zbigniew Ziobro odniósł się również do słów szefa PO Donalda Tuska, który zaapelował o powołanie sejmowej komisji śledczej do zbadania sprawy domniemanej sprzedaży nagrań z afery podsłuchowej. - Jeżeli dzisiaj Donald Tusk stawia zarzuty w tej sprawie, że rosyjskie służby specjalne mogły tutaj swobodnie hasać w czasie, kiedy on był premierem, i w czasie, kiedy premierem była jego partyjna koleżanka pani Ewa Kopacz, to stawia bardzo ciężkie zarzuty w pierwszej kolejności pod swoim adresem - ocenił minister sprawiedliwości.

W publikacji "Newsweeka" pojawił się również zarzut, że - badając tę sprawę - prokuratura "unikała wątku szpiegostwa".

Do nagrywania osób z kręgów polityki i biznesu w dwóch restauracjach należących do Marka Falenty dochodziło w latach 2013-2014. Nagrano m.in. ówczesnych szefów: ministerstwa spraw wewnętrznych - Bartłomieja Sienkiewicza, ministerstwa spraw zagranicznych - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa Narodowego Banku Polskiego Marka Belkę, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika.

REKLAMA

Podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób.

Czytaj także:

dn/IAR/PAP/kor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej