"Nie powinna mieć miejsca". Szef MSZ o sprzedaży przez Niemców obrazu Kandinskiego

- Sprzedaż skradzionej ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie akwareli Kandinskiego w Niemczech nie powinna mieć miejsca, zważywszy na wrażliwość sąsiada, należało szukać rozwiązań okołoprawnych, by zapobiec tej niekomfortowej sytuacji dla obu stron - powiedział w piątek szef MSZ Zbigniew Rau.

2022-12-02, 16:19

"Nie powinna mieć miejsca". Szef MSZ o sprzedaży przez Niemców obrazu Kandinskiego
Szef MSZ ws. obrazu Kandinsky'ego: należało szukać rozwiązań okołoprawnych. Foto: Gena Melendrez/shutterstock

W czwartek Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało, że w ofercie niemieckiego domu aukcyjnego Grisebach odnaleziono akwarelę Wassilego Kandinskiego "Kompozycja" skradzioną ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie 14 czerwca 1984 r. Pomimo działań podjętych przez MKiDN oraz Ambasadę RP w Berlinie dzieło zostało sprzedane za 310 tys. euro.

Zapytany w piątek w Łodzi, czy polski resort dyplomacji podejmie interwencję w tej sprawie, minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podkreślił, że sprawą obrazu żyje obecnie opinia publiczna, a to, co się zdarzyło "nie powinno mieć miejsca".

- Nawet jeśli, ze względu na regulacje prawne, które pozwalają - nie wchodząc w szczegóły - na uznanie, że tytuł prawny strony polskiej do dzieła sztuki pozyskanego w sposób nielegalny już jest wygasły, to zważywszy jednak na wrażliwość sąsiada należało szukać rozwiązań okołoprawnych, wręcz politycznych, żeby zapobiec tej, jestem absolutnie przekonany, niekomfortowej sytuacji dla obydwu stron - powiedział.

Posłuchaj

Szef MSZ zapewnił, że w odwrotnej sytuacji strona polska interweniowałaby (IAR) 0:31
+
Dodaj do playlisty

 

REKLAMA

Szef MSZ ocenił, że "rozwiązań można było znaleźć kilka". Zastrzegł, że nie jest jego zadaniem podpowiadać stronie niemieckiej, co powinna zrobić w sytuacji, kiedy stan prawny pozwalał na pozostawienie tej kwestii poza jakimkolwiek zainteresowaniem państwa niemieckiego.

- Ja bym powiedział, że gdyby taka sytuacja pojawiła się po polskiej stronie i byłby to przedmiot byłej własności niemieckiej nielegalnie pozyskanej przez kogokolwiek, kto zechce zbyć ją w Polsce, to ja bym jako minister spraw zagranicznych ze względu na poprawność wzajemnych relacji z państwem, z którego ten przedmiot został nielegalnie pozyskany, zalecał chociażby zakup takiego dzieła przez skarb państwa i przekazanie go stronie, która formułowała takie uprawnione roszczenia - powiedział Rau.

Posłuchaj

Minister Rau: taka sytuacja, jak wczoraj, nie powinna była mieć miejsca (IAR) 0:34
+
Dodaj do playlisty

 

MKiDN zapewniło, że podejmie wszelkie możliwe kroki prawne w celu odzyskania dzieła. Jednocześnie resort kultury podkreślił, że transakcję przeprowadzoną świadomie przez dom aukcyjny Grisebach uważa za "wysoce nieetyczną i stojącą w sprzeczności ze standardami, które powinny obowiązywać na międzynarodowym rynku dzieł sztuki".

REKLAMA

Zadziałał monitoring rynku dzieł sztuki

"Akwarela została odnaleziona przez pracowników MKiDN w wyniku monitoringu zagranicznego rynku dzieł sztuki" - poinformował wcześniej w czwartek resort, który zwrócił się do domu aukcyjnego Grisebach o wycofanie akwareli z aukcji, aby umożliwić jej dokładne oględziny oraz dalsze działanie w sprawie.

"Pomimo stanowiska resortu kultury oraz działań Ambasady RP w Berlinie dom aukcyjny Grisebach zdecydował o sprzedaży akwareli Wassilego Kandinskiego. W ocenie MKiDN powszechna znajomość historii obrazu oraz zachowane oznaczenia własnościowe Muzeum Narodowego w Warszawie wskazują, że jakakolwiek jego sprzedaż po momencie kradzieży nie może być uznana za działanie w dobrej wierze" - napisano w komunikacie ministerstwa.

Reakcja wiceszefa MSZ

Do sprawy odniósł się w piątek w wypowiedzi dla mediów wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk.

- Strona niemiecka posiadała oficjalne informacje od naszego rządu, że obraz został skradziony z państwa polskiego; pomimo tych informacji dopuszczono do transakcji i sprzedaży obrazu - podkreślił.

REKLAMA

- Niestety musimy mieć świadomość, że Niemcy wprowadziły regulacje, w świetle których, jeśli ktoś posiada nawet skradzioną rzecz przez 30 lat, to staje się właścicielem tej rzeczy. Jest to rzecz dla nas absolutnie niesłychana i nie do przyjęcia - dlatego że w polskim prawie nie można zasiedzieć rzeczy skradzionej komuś w złej wierze. Niestety, dzisiaj widzimy że Niemcy budują swoją zamożność na rzeczach, które po prosu ukradli, ukradli nie tylko z Polski, ale także wielu innych krajów Europy, i na tym gruncie zbudowali swoje ustawodawstwo, żeby nie musieć zwracać rzeczy zrabowanych czy to podczas wojny, czy w późniejszym okresie - powiedział Mularczyk.

Polityk zapowiedział, że w poniedziałek uda się do Berlina, gdzie podczas rozmów z reprezentantami tamtejszego MSZ oraz kanclerza Olafa Scholza będzie podnosił temat obrazu.

- Ta sprawa będzie jednym z bardzo ważnych elementów rozmów; będę podkreślał, że to nie do przyjęcia, że Niemcy handlują obrazami skradzionymi z Polski - oświadczył Mularczyk. Jak ocenił, sprawa ma "szerszy kontekst nierozliczenia Niemiec ze zbrodni wojennych". - Nasza nota dyplomatyczna wysłana 3 października jest tym bardziej uzasadniona - stwierdził.

Nie ma oficjalnego stanowiska strony niemieckiej

- Będziemy bardzo gorąco zachęcać naszych kolegów z Niemiec, żeby jednak przyjrzeli się swojemu ustawodawstwu, czy nie powinno ulec zmianie. W przeciwnym przypadku - te sprawy w Polsce są traktowane jako przestępstwo paserstwa; w Polsce idzie się do więzienia za takie rzeczy, natomiast w Niemczech niestety te rzeczy są legalizowane i legalnie można handlować skradzionymi z innych krajów przedmiotami - powiedział również Mularczyk.

REKLAMA

Dodał, że na tę chwilę nic nie wiadomo na temat oficjalnego stanowiska strony niemieckiej w tej sprawie.

- Niemcy głęboko muszą się zastanowić nad swoją tożsamością, swoją historią, czy cały fundament ich ustawodawstwa, prawa, nie został po prostu zbudowany na zaprzeczaniu własnej historii, nierozliczeniu się z własną historią - oświadczył wiceszef MSZ.

Posłuchaj. Stanisław Szwed, wiceminister rodziny i polityki społecznej

Czytaj też:

PAP/mn

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej