Trwa dogaszanie hali w Koninie. W akcji gaśniczej bierze udział ok. 50 zastępów strażackich
Strażacy opanowali pożar hali zakładu działającego przy ul. Przemysłowej w Koninie (woj. wielkopolskie). W akcji gaśniczej bierze udział ok. 50 strażackich zastępów. W pożarze nikt nie ucierpiał.
2022-12-23, 19:59
Oficer prasowy PSP w Koninie st. kpt. Sebastian Andrzejewski powiedział, że obecnie strażacy sprawdzają, czy w konstrukcji dachu hali tlą się jakieś zarzewia ognia. - Część zastępów z ościennych powiatów jest odsyłana, natomiast na miejscu zostają lokalne jednostki, żeby ewentualnie polewać konstrukcję wodą - wskazał. Ocenił, że dogaszanie może potrwać co najmniej 2-3 godziny.
- Nikt z pracowników i strażaków nie odniósł obrażeń - zaznaczył Andrzejewski.
Jak wskazał, w szczytowym momencie w akcji gaśniczej uczestniczyło od 150 do 200 strażaków z jednostek z Konina i powiatu konińskiego wspieranych przez ratowników z Poznania, Turku, Koła i Pleszewa.
Ogień objął łącznie powierzchnię około 1,5 tys. m kw. hali wykorzystywanej jako malarnia, oraz część dachu sąsiedniego obiektu. Andrzejewski opisał, że całkowitemu spaleniu uległa część hali, w której szlifowano stalowe elementy przed właściwym malowaniem. Wskazał, że zapalił się pył, który zagnieździł się w różnych częściach obiektu. "Ale przyczyny pożaru jeszcze nie ustaliliśmy" - zaznaczył.
REKLAMA
Nagłe wezwanie
Jak dodał, strażacy zostali wezwani do zakładu przy ul. Przemysłowej około godz. 11, w związku z tlącymi się elementami w jednej z hal. Strażacy przez trzy godziny strącali tlący się na konstrukcji budynku pył i dogaszali zarzewia ognia gaśnicami. "Później sprawdzili kamerą termowizyjną okolice dachu. Okazało się, że w płytach warstwowych jest wysoka temperatura. Prawdopodobnie, gdy zaczęli robić otwory, żeby dostać się do tych miejsc, dostało się tam powietrze i ogień się rozprzestrzenił" - opisał. Dodał, że od godziny 14 na miejsce zaczęły być dysponowane kolejne strażackie jednostki.
Andrzejewski przyznał, że w czasie akcji gaśniczej spalił się strażacki wóz z drabiną, który stał w hali sąsiadującej z płonącym obiektem. - Na dachu były zarzewia ognia. Strażacy podjeżdżali drabiną, strącali je i dogaszali gaśnicami. Ale później, gdy pożar mocno się rozwinął musieli ratować swoje życie - powiedział.
- Lód na jeziorach kruchy i cienki. Już kilka minut w lodowatej wodzie kończy się tragedią
- RCB ostrzega przed czadem. Od początku października zmarło kilkadziesiąt osób
PAP,pkur
REKLAMA