Rocznica pierwszej masowej wywózki na Sybir. Historyk: liczba polskich ofiar tych represji przekroczyła milion
- 10 lutego 1940. r. to data symbol, kojarzona z deportacjami Polaków na Sybir, ale w zasadzie finalizowała ona przygotowany wcześniej przez Sowietów cały proces wywózek - mówi w 83. rocznicę wydarzeń kierownik działu naukowego Muzeum Pamięci Sybiru w Białymstoku dr Marcin Zwolski.
2023-02-10, 06:48
Muzeum swoimi różnymi działaniami upamiętnia ofiary, nie tylko tych zsyłek na Sybir, ale dokumentuje losy ludzi, prowadzi badania naukowe, edukuje.
W piątek przypada 83. rocznica tzw. pierwszej masowej wywózki obywateli polskich na Sybir. Od tego czasu o czerwca 1941 r. władze Związku Sowieckiego deportowały w czterech wywózkach na Wschód kilkaset tysięcy obywateli polskich różnych narodowości.
W pierwszej wywózce deportowano 140 tys. osób, w tym wielu mieszkańców Białegostoku. W piątek w południe przy Pomniku Grobie Nieznanego Sybiraka w Białymstoku odbędą się uroczystości miejskie. Rano kwiaty złożą tam władze wojewódzkie. Po południu przy Muzeum Pamięci Sybiru odbędzie się akcja "Światło Pamięci" ze stawianiem na torach zniczy symbolizujących deportowanych.
- 10 lutego jest dla nas taką datą symbolem. Zawsze pamiętamy o tym, że historia deportacji obywateli polskich przez Związek Sowiecki ani nie zaczęła się ani nie zakończyła się 10 lutego. Pamiętamy o deportacjach w okresie międzywojennym, kiedy Polacy mieszkający w Związku Sowieckim już w latach 30. byli deportowani - i tu mówimy o dużych liczbach, dziesiątkach tysięcy Polaków przemieszczanych przymusowo w granicach Związku Sowieckiego - pamiętamy też zawsze o tych, którzy byli deportowani w końcu wojny i po jej zakończeniu- powiedział dr Marcin Zwolski.
Rocznica pierwszej masowej wywózki
Dodał, że 10 lutego jako rocznica pierwszej masowej wywózki przyjęła się jako moment do oddawania hołdu ofiarom, ich upamiętnienia. Historycy - na podstawie opracowanych źródeł - przyjmują, że w czterech akcjach deportacyjnych z lat 1940-41 wywieziono na Wschód ok. 330 tys. obywateli polskich. Zwolski zaznaczył, że - jak to określił - "konsensus" w tej sprawie wypracowano wśród historyków w latach 90. XX w., choć przyznaje, że sami sybiracy podają większe liczby. Wyjaśnił, że skala wszystkich represji - nie tylko wywózek - była znacznie większa.
- Polaków kierowano do łagrów, wcielano do wojska, podlegali również innym przymusowym przesiedleniom jak np. przesiedlenia z pasa przygranicznego, przymusowe przesiedlenia do pracy czy też na przykład rekrutowanie do pracy, które też miało pewną dozę przymusowości. Tych represji było dużo więcej i na pewno polskie ofiary tych represji przekraczały milion, natomiast w tych czterech deportacjach mówimy o ok. 330 tys. ofiar. Ja wiem, że sybiracy są emocjonalnie przywiązani do tych innych liczb, natomiast my jako historycy, jako naukowcy, musimy operować konkretnym wynikami, konkretnych badań - wyjaśnił Zwolski.
Dodał, że przez wiele lat możliwości badania problematyki deportacji były ograniczone, wiele prac, które powstawały, bazowały na ograniczonych źródłach i raportach np. rządu emigracyjnego polskiego w Londynie, na pamięci ludzkiej.
Powiązany Artykuł
Katyń - zobacz serwis historyczny
- Były to źródła, które były obarczone wieloma problemami, skażeniami badawczymi, ale wyniki tych badań bardzo mocno wryły się w pamięć i szczególnie środowisko sybirackie bardzo mocno się do nich przywiązało. W latach 90. pojawiły się możliwości badania źródeł pierwotnych, których autorami byli funkcjonariusze, organy NKWD, ministerstw sowieckich zaangażowanych w proces deportacji i choćby źródła transportowe, mówiące o konkretnych przemieszczeniach - mówił Zwolski.
Podkreślił, że badacze cały czas szukają nowych źródeł, nie są np. do końca opublikowane informacje z materiałów, które udało się pozyskać w latach 90. w archiwach rosyjskich, a wciąż nie są też przebadane archiwa, np. na zachodzie czy nawet polskie, np. w lokalnych muzeach czy archiwach.
"W tajdze i w stepie"
W ocenie Zwolskiego nowym spojrzeniem i dowodem na to, że wciąż odnajdywane są nowe informacje dotyczące tematyki deportacji, jest wydana właśnie przez Muzeum Pamięci Sybiru książka znawcy tematu prof. Albina Głowackiego pt. "W tajdze i w stepie".
Promocja tego wydawnictwa odbędzie się w Muzeum Pamięci Sybiru 16 lutego. Profesor Głowacki opisuje - na podstawie źródeł m.in. z archiwów rosyjskich - cały proces przygotowania do realizacji deportacji. "Skupia się na tych wszystkich tygodniach, miesiącach do poszczególnych czterech operacji. Myślę, że jest to nowe podejście, które pokazuje te całe operacje w nieco innym świetle" - ocenił Zwolski.
Przypomniał, że publikacje o wywózkach zaczynają się zazwyczaj od dnia, gdy zaczęły się deportacje. - A tak naprawdę możemy powiedzieć, że ta operacja nie rozpoczęła się 10 lutego, ona się właściwie 10 lutego w pewien sposób zakończyła, sfinalizowała. Ta operacja była przygotowywana od jesieni 1939 r. To są miesiące potężnie zakrojonej akcji, w której uczestniczyło, można powiedzieć, kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, które były w nią wtajemniczone - powiedział Zwolski.
Dodał, że wymagało go przygotowania operacji wywózek, selekcjonowania ludzi do tych wywózek, obmyślenia gdzie będą zesłani. - Profesor Głowacki skupił się właśnie na tych elementach, pokazał te rzeczy, o których myśmy bardzo często wcześniej zapominali czy też uważali, że są mniej ważne. Natomiast kiedy się przeanalizuje ten cały proces decyzyjny władzy sowieckiej i różnego rodzaju organów sowieckich okazuje się, że są to elementy niezwykle istotne i to są elementy, które wyjaśniają wiele rzeczy - powiedział dr Marcin Zwolski.
dn/PAP
REKLAMA