Sąd oddalił pozew Lichockiej przeciwko Budce. "Rola przewodniczącego ma charakter reprezentacyjny"
We wtorek gliwicki sąd okręgowy oddalił powództwo poseł Joanny Lichockiej (PiS), która wytoczyła proces o ochronę dóbr osobistych szefowi klubu KO Borysowi Budce. Domagała się publikacji przeprosin i wpłaty 20 tys. zł. Zdaniem sądu, przewodniczący partii nie jest odpowiedzialny za to, co robią i mówią jej członkowie, a "rola przewodniczącego ma charakter reprezentacyjny".
2023-03-28, 20:11
Sąd uznał powództwo za bezzasadne. Zgodnie w nieprawomocnym orzeczeniem powódka ma zwrócić powodowi koszty procesu - 4,3 tys. zł.
Głosowanie z 2020 roku
Sprawa wiąże się z wydarzeniami z lutego 2020 r., gdy Sejm opowiedział się przeciwko uchwale Senatu o odrzucenie nowelizacji przyznającej rekompensatę w wysokości 1,95 mld zł w 2020 r. dla TVP i Polskiego Radia. Senat apelował wtedy, żeby przeznaczyć te pieniądze na onkologię.
W czasie dyskusji na sali sejmowej poseł Lichocka wykonała przy twarzy gest dłonią trzymając w górze środkowy palec. Poseł zapewniała potem, że nie wykonała wulgarnego gestu, a jedynie przesuwała "energicznie dwukrotnie palcem pod okiem, bo była zdenerwowana". Lichocka przeprosiła tych, którzy poczuli się urażeni i stwierdziła, że zostali oni wprowadzeni w błąd.
Kilka tygodni temu, gdy przed gliwickim sądem rozpoczął się proces, Lichocka mówiła dziennikarzom, że po głosowaniu padła ofiarą kłamstw i hejtu, który na nią spadł. Jak oświadczyła, politycy PO zniesławiają ją, twierdząc, że nie obchodzi jej los chorych na raka i wybrała finansowanie mediów publicznych, odbierając chorym środki na leczenie.
REKLAMA
Przewodniczący tylko reprezentacyjnie
- Mimo że Borys Budka był przewodniczącym partii, nie mógł kontrolować wypowiedzi parlamentarzystów, ani inspirować wszelkiej aktywności medialnej, jaka była kierowana wobec Joanny Lichockiej. Rola przewodniczącego ma charakter reprezentacyjny. Strona na Twitterze jest prowadzona przez biuro prasowe partii. Stanowisko tam zamieszczone było opinią PO wobec działań rządu. Nie było kierowane wobec konkretnej osoby. Dalej, zgodnie ze statutem partii - programy i kierunki działań politycznych ustala Rada Krajowa partii, która jest władzą najwyższą, a sprawami bieżącymi zajmuje się prezydium partii. To ciała kolegialne. Podejmowanie ważnych tematów nie jest więc zależne od samego przewodniczącego, także poszczególni członkowie partii nie podlegają jego poleceniom - podkreślała sędzia Kamilla Gos-Górska.
Sąd nie uznał też zarzutów Joanny Lichockiej, która wskazywała, że przykłady mowy nienawiści wobec niej pojawiały się w serwisach struktur regionalnych PO. Zdaniem sędzi Gos-Górskiej praca regionów Platformy jest podporządkowana zarządowi krajowemu - nie przewodniczącemu. Borys Budka nie odpowiada więc za treści, które tam prezentowano.
- Sąd nie analizował jednak samych treści, a wyłącznie to, czy np. odpowiedzialność za ich moderowanie na komunikatorach poszczególnych posłów można przypisać przewodniczącemu partii - dodała sędzia.
Mowa nienawiści
Także w przypadku spotu z wizerunkiem Lichockiej sąd uznał, że nie ma podstaw do ustalenia, by pozwany był za niego odpowiedzialny. Sam Budka mówił, że nie ma wiedzy, by w ogóle była to inicjatywa PO. Również odnosząc się do konferencji posłów, którą poczuła się dotknięta Lichocka, sąd przytoczył słowa Budki, że nie przygotowuje i nie cenzuruje tego, co mówią inni parlamentarzyści.
REKLAMA
- Naruszenie dobra wymaga konkretnego, wskazanego przez stronę powodową, przejawu tego naruszenia. Zatem rolą powódki było - wobec zarzutów dotyczących naruszenia jej dobrego imienia, czci i godności osobistej - wskazanie, które konkretne działania (...) stanowią ingerencję w jej godność osobistą - zaznaczyła sędzia.
- W szczególności, kiedy mamy do czynienia z osobą publiczną, to nie wszystkie sformułowania, oczywiście o ile dotyczą działalności o charakterze publicznym, wyrażające ujemną ocenę tych działań, stanowią naruszenie dóbr osobistych. Trzeba przypomnieć, że demokracja zasadza się na ścieraniu się różnych poglądów, na prowadzeniu debaty publicznej odnośnie ważkich kwestii - wskazała sędzia Kamilla Gos-Górska i dodała, że zgodnie z doktryną uzasadniony interes społeczny należy do okoliczności uchylających bezprawność i dopuszczalna jest krytyka - przy zachowaniu jej rzetelności.
Głosowanie w parlamencie
Nawiązując do głosowań w parlamencie nad rekompensatą dla TVP i Polskiego Radia sąd przypomniał, że KO apelowała wtedy o przekazaniu blisko 2 mld zł, zamiast na media publiczne, na finansowanie służby zdrowia. - Taka informacja wynika chociażby ze strony Polskiej Agencji Prasowej - powiedziała sędzia i dodała, że poprawkę ws. przeznaczania takich środków na onkologię zapowiadał marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Przebieg posiedzenia, na którym Sejm zajmował się poprawką był bardzo burzliwy, wtedy też pojawiła się reakcja na gest powódki, odczytany przez posłów opozycji jako obraźliwy wobec nich - przypomniał sąd. - Na tle tego zachowania pani powódki pojawiły się komentarze w telewizji, internecie, ostre sprzeciwy, reakcje społeczne, to były akcje obywatelskie, które wiązały ten gest pani powódki z przekazaniem 2 mld zł na wsparcie mediów, a nie na leczenie - powiedziała sędzia.
REKLAMA
- Polityk PO grozi czystkami w TVP. "Postuluję zaoranie do dna z kamerzystami włącznie"
- PO chce likwidacji TVP Info. Lichocka: to zapowiedź łamania wolności słowa w państwie demokratycznym
Zdaniem sądu, odebranie gestu Lichockiej jako "sposobu wyrażenia stosunku do pomysłów opozycyjnych, ale też obywateli, których bezpośrednio dotyka problem chorób nowotworowych" to "jedna z możliwych dopuszczalnych interpretacji tych wydarzeń na sali plenarnej", co znajduje uzasadnienie w powszechności takiej interpretacji i reakcji społecznych.
- Szczególnie dotknięci poczuli się nim pacjenci onkologiczni, ponieważ takie z kolei pomysły wówczas przekazania środków były przedstawiane - dodała sędzia Kamilla Gos-Górska. Jak przypomniała sędzia, Lichocka tłumaczyła, że ten gest miał inne znaczenie, ale - w opinii sądu - inna interpretacja "nie może zostać uznana za nieusprawiedliwioną".
"Jeden z filarów demokratycznego społeczeństwa"
Sąd zaznaczył, że swoboda wypowiedzi to jeden z filarów demokratycznego społeczeństwa, a dozwolona krytyka odnosi się do takich działań, które mają charakter "oburzający w społeczeństwie". Sędzia podkreśliła, że taka krytyka nie ma charakteru "absolutnego i niekontrolowanego", a służąc interesowi społecznego powinna odnosić się do aktualnych, ważnych kwestii.
REKLAMA
Zaznaczyła zarazem, że krytyka ma też swoje granice czasowe. Niekończące się wskazywanie konkretnego zachowania i stałe wiązanie go z osobą powódki byłoby wyrazem stygmatyzacji, zachowaniem nieusprawiedliwionym - powiedziała sędzia.
Budka nie przyjechał na ogłoszenie wyroku, stawił się jego pełnomocnik. Lichocka wraz ze swoim pełnomocnikiem połączyli się z sądem za pośrednictwem wideokonferencji. Reprezentujący Budkę radca prawny Adam Koczyk wyraził satysfakcję z orzeczenia. - Wygraliśmy w 100 procentach, dlatego oczywiście ten wyrok jest w pełni usprawiedliwiony i jesteśmy bardzo zadowoleni z tego rozstrzygnięcia - powiedział mec. Koczyk.
Reakcja Lichockiej i Budki
"Sąd Okręgowy w Gliwicach uznał, że zasady demokracji pozwalają politykom na więcej niż zwykłym ludziom. Uznał, że pan Budka nic nie znaczył i nie miał nic do powiedzenia jako szef partii. No i uwierzył we wszystko panu Budce:)" - skomentowała poseł Lichocka na Twitterze, zapowiadając apelację.
Do wyroku odniósł się Budka, również na Twitterze. "Wygrała prawda, przegrały: hipokryzja, zakłamanie i buta. Sąd oddalił w całości absurdalne powództwo Joanny Lichockiej, w którym domagała się przeprosin za...swój słynny gest" - napisał polityk PO.
REKLAMA
PAP/jb
REKLAMA