Msza św. w 36. rocznicę katastrofy samolotu Ił-62 "Tadeusz Kościuszko". Ks. Bartołd: piloci uratowali ludzi na ziemi

Podczas mszy świętej w intencji ofiar katastrofy samolotu Ił-62M "Tadeusz Kościuszko" proboszcz archikatedry warszawskiej ksiądz Bogdan Bartołd przypomniał ostatnie słowa kapitana Pawlaczyka, które słyszeli kontrolerzy lotów na Okęciu. Brzmiały one: "dobranoc, do widzenia, giniemy". Katastrofy sprzed 36 lat nikt nie przeżył - zginęły 183 osoby. 

2023-05-09, 23:23

Msza św. w 36. rocznicę katastrofy samolotu Ił-62 "Tadeusz Kościuszko". Ks. Bartołd: piloci uratowali ludzi na ziemi
Szczątki samolotu po katastrofie w warszawskim Lesie Kabackim.Foto: CAF

Ksiądz Bogdan Bartołd podkreślił, że załoga samolotu robiła wszystko, by szczęśliwie wylądować na lotnisku.

- Ale w tych trudnych chwilach myśleli też o bezbronnych ludziach, którzy znajdowali się na ziemi, a konkretnie na tym blokowisku warszawskiego Ursynowa. Piloci IŁ- 62, który rozbił się 36 lat temu w Lesie Kabackim, uratowali wiele istnień ludzkich, którzy zginęliby niechybnie, gdyby pasażerska maszyna runęła na Warszawę - powiedział duszpasterz.

Nieudana próba lądowania na Okęciu

9 maja 1987 roku w Lesie Kabackim w Warszawie rozbił się samolot PLL LOT Ił-62 M "Tadeusz Kościuszko" lecący z Warszawy do Nowego Jorku.

- Po 23 minutach rozegrał się pierwszy akt dramatu - przypomniał duchowny.

REKLAMA

- Pierwszą oznaką awarii był dla załogi ból w uszach, spowodowany nagłą zmianą ciśnienia. A jednocześnie w kabinie pilotów rozległ się sygnał informujący o rozhermetyzowaniu kadłuba i wyłączeniu automatycznego pilota. Chwilę później na pokładzie rozległ się głos: pożar - Warszawa - dwa silniki nie działają, nie mamy sterów.

Kapitan załogi samolotu Zygmunt Pawlaczyk postanowił wtedy wykorzystać pomocniczy ster wysokości i zejść na wysokość 4000 metrów i wracać do Warszawy - mówił ksiądz. Dodał, że "od początku było wiadomo, że lądowanie może być bardzo ryzykowne. Wskutek przerwania przewodów elektrycznych większość urządzeń kontrolnych przestała działać".

Posłuchaj

Ksiądz Bogdan Bartołd podkreślił, że załoga samolotu robiła wszystko, by szczęśliwie wylądować na lotnisku. (IAR) 0:26
+
Dodaj do playlisty

- Po około siedmiu minutach od pierwszych problemów mikrofony w kokpicie zarejestrowały kolejny huk, jakby wybuch. Wciąż działał trymer i pracowały oba prawe silniki. Samolot omijał Warszawę od wschodu, by do lądowania na najdłuższym pasie warszawskiego lotniska podejść od strony Piaseczna, okazało się bowiem, że pompy hydrauliczne podwozia zostały uszkodzone przez odłamki wirnika i samolot będzie musiał lądować na brzuchu. W bagażniku szalał coraz większy pożar - na pokładzie samolotu wybuchła panika - kontynuował.

"Ratował za wszelką cenę ludzi na ziemi"

- Szybko rozprzestrzeniający się od ogona samolotu ogień spowodował ucieczkę pasażerów do przodu maszyny. Po minięciu Piaseczna samolot zaczął tracić moc i opadać - mówił ksiądz Bogdan Bartołd.

REKLAMA

Posłuchaj

"Od początku było wiadomo, że lądowanie może być bardzo ryzykowne. Wskutek przerwania przewodów elektrycznych większość urządzeń kontrolnych przestała działać" - zaznaczył proboszcz archikatedry warszawskiej. (IAR) 0:31
+
Dodaj do playlisty

- Płomienie z luku bagażowego wydostawały się na zewnątrz, z kabiny pilota widać już było pasy startowe na Okęciu, lecz przed nimi znajdowały się liczne, wysokie budynki warszawskiego Ursynowa. Pilot miał niewielką możliwość manewru. Sterując samymi tylko lotkami, skręcił w kierunku Lasu Kabackiego i spokojnym głosem zawiadomił wieżę kontroli lotów: ja już z tego nie wyjdę. Była godzina 11.12. Potem jak ocenili specjaliści - pilot zrobił wszystko, co w jego mocy, aby nie rozbić maszyny na budynkach - przypomniał ksiądz Bogdan Bartołd.

Posłuchaj

"Szybko rozprzestrzeniający się od ogona samolotu ogień spowodował ucieczkę pasażerów do przodu maszyny. Po minięciu Piaseczna samolot zaczął tracić moc i opadać" - kontynuował ksiądz Bogdan Bartołd. (IAR) 0:32
+
Dodaj do playlisty

62 ofiary do dziś niezidentyfikowane

Ił-62M uderzył w ziemię 5700 metrów od pasa lotniska. Udało się zidentyfikować 121. ofiar katastrofy. Szczątki 62 pozostałych osób złożono we wspólnej mogile na Cmentarzu Północnym. Członków załogi, poza kapitanem, który leży w grobie rodzinnym na Starych Powązkach, pochowano w jednej kwaterze na Cmentarzu Wojskowym. Ich pogrzeb miał charakter państwowy. Komisja badająca okoliczności katastrofy stwierdziła, że jej przyczyną była wada materiałowa w silniku. W pobliżu miejsca katastrofy ustawiono krzyż oraz kamienny pomnik z wyrytymi nazwiskami ofiar lotu numer 5055.

Czytaj także:

Zobacz także: Katastrofa samolotu Ił-62M w Lesie Kabackim

REKLAMA

IAR/mc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej