"Reset". Prezydent Kaczyński i strzały w Gruzji. Tusk propagował rosyjską narrację

2023-07-10, 22:45

"Reset". Prezydent Kaczyński i strzały w Gruzji. Tusk propagował rosyjską narrację
W piątym odcinku serialu "Reset" autorzy zaprezentowali m.in. dokumenty i materiały związane z wizytami Lecha Kaczyńskiego w Gruzji . Foto: David Mdzinarishvili / Reuters / Forum

W piątym odcinku serialu dokumentalnego "Reset" przybliżono kulisy starań o odizolowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i zablokowania prowadzonej przez niego polityki międzynarodowej, która stała w sprzeczności z próbami rządu Donalda Tuska zacieśnienia relacji z Moskwą, nawet w obliczu zbrojnej agresji Rosji na Gruzję. W Gruzji strzelano też w kierunku konwoju, którym poruszał się polski prezydent.

Prezydent Lech Kaczyński przybył do Tbilisi, stolicy Gruzji, 12 sierpnia 2008 roku, podczas wojny rosyjsko-gruzińskiej, po kolejnym bombardowaniu przez Rosjan miasta Gori. Sprzeciwił się on w ten sposób rosyjskiej agresji, a jego przemówienie okazało się prorocze dla późniejszych losów wschodniej części Europy.

- Wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę - przestrzegał Lech Kaczyński na wiecu w Tbilisi, stolicy Gruzji.

Prezydent Lech Kaczyński, który od początku konfliktu zabiegał o zdecydowaną reakcję Unii Europejskiej i NATO zaprosił do swojego samolotu przywódców: Ukrainy, Litwy, Łotwy i Estonii.

Konflikt wybuchł, gdy Gruzja próbowała przywrócić kontrolę nad zbuntowanymi prorosyjskimi republikami - Abchazją i Osetią Południową. Separatystów zbrojnie wsparła Moskwa, argumentując to obroną rosyjskiej ludności.

Strzały w kierunku prezydenta

W listopadzie 2008 roku Lech Kaczyński raz jeszcze poleciał do Gruzji, by razem z prezydentem Micheilem Saakaszwilim odwiedzić jeden z obozów dla uchodźców przy granicy z Osetią Południową. Konwój z politykami został wówczas ostrzelany. 

- W pewnym momencie kolumna zatrzymała się i padły strzały. Rosjanie próbowali zatrzymać kolumnę z prezydentami. Oddali kilka strzałów i teraz konwój, w tym momencie, zawraca – tak podróż do Tbilisi relacjonował obecny na miejscu jeden z przedstawicieli mediów.

Kiedy kolumna dojechała na miejsce, całą sytuację opisał sam prezydent.

– Podjechaliśmy do miejsca, w którym Rosjan nie powinno być, i natychmiast usłyszeliśmy serię z karabinu maszynowego. Było to jakieś 30 metrów ode mnie – mówił polskim korespondentom.

Tusk wini Gruzję

W rosyjskich, ale i polskich mediach, lansowano narrację, że nie było żadnej próby zamachu, a strzały nie są sprawką Rosji, tylko osetyjskich żołnierzy, którzy oddali serię ostrzegawczą. 

- Pytanie tylko, na czyje polecenie, skoro posterunek, z którego padła seria, jest pod nielegalną rosyjską kontrolą. Nielegalną, bo w tym miejscu Rosjan nie powinno być od dawna – relacjonował jeden z dziennikarzy.

Przebywający akurat w Londynie Donald Tusk sugerował, że należy winić Gruzinów, bo to oni mieli narazić prezydenta RP na niebezpieczeństwo.

I choć Tusk szybko się dowiedział, że do Kaczyńskiego strzelali ci z Osetii, czyli Rosjanie, nadal powielał propagandę, że to mogła być gruzińska ustawka.

"Jaka wizyta, taki zamach"

Strzały w kierunku prezydenta Kaczyńskiego komentowali także czołowi polscy politycy tamtego okresu.

Lider SLD Grzegorz Napieralski uznał, że "pan prezydent jest osobą wyjątkowo nieodpowiedzialną", ale szczególnie haniebna była wypowiedź marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. 

– Jeżeli zamach, to powiedziałbym, że jaka wizyta, taki zamach. Z 30 metrów nie trafić w samochód, to trzeba ślepego snajpera – ocenił.  

Raport ABW prosto z Rosji

Raport lansujący wersję rosyjską przygotowały nawet polskie służby, a konkretniej ABW. Stwierdzono w nim że "sytuacja mogła być wykreowana przez gospodarzy wizyty – stronę gruzińską – w celu pokazania stronie polskiej oraz opinii międzynarodowej, ze Rosja nie realizuje planu pokojowego".

Grzegorz Kuczyński, ekspert ds. bezpieczeństwa, a w 2008 r. pracownik Kancelarii Prezydenta RP monitorował rosyjskie media, aby zobaczyć jak sytuację próbuję pokazać Kreml. 

- Dość szybko dostaliśmy raport Centrum Antyterrorystycznego związanego z ABW na temat tego incydentu. Szczerze powiedziawszy to jak zacząłem czytać ten raport, to oczy mi się robiły coraz większe. Dlaczego? Dlatego że tak właściwie całe zdania były przepisane z rosyjskich agencji informacyjnych - wskazał.

- Byłem w głębokim szoku, kiedy to czytałem, bo było nie do pojęcia, że tak ważna instytucja dla państwa polskiego, współodpowiedzialna  za bezpieczeństwo, żeby w ogóle coś takiego wypuściła - dodał.


. 

Jakby nic się nie stało

W programie przedstawiono też w jaki sposób KPRM próbowała uniemożliwić Lechowi Kaczyńskiemu dotarcie najpierw do Gruzji, a następnie na szczyt Unii Europejskiej oraz jak po ataku na Gruzję Donald Tusk za wszelką cenę dążył do utrzymania serdecznych relacji z Rosją. 

Czytaj także:

IAR/tvp.info/fc

Polecane

Wróć do strony głównej