Kraby, rosomaki, pioruny. Analityk: polska broń zdała egzamin w boju

2023-08-12, 19:38

Kraby, rosomaki, pioruny. Analityk: polska broń zdała egzamin w boju
Na zdjęciach: transporter opancerzony Rosomak, zestaw przeciwlotniczy Piorun, armatohaubica Krab i dron Fly Eye. Foto: gov.pl

- Polski sprzęt przekazany Ukrainie dowiódł, że mamy kompetencje, jeżeli chodzi o produkcję nowoczesnych systemów uzbrojenia, dostosowanych do współczesnego, bardzo trudnego pola walki - przekazał portalowi Polskiego Radia PolskieRadio24.pl ekspert ds. obronności dr Jacek Raubo. Sprzęt został sprawdzony w warunkach bojowych. Jak stwierdził, ważne jest, by przełożyło się to na wielkość eksportu, tym bardziej że potrzebne będą środki na doskonalenie uzbrojenia w związku z rozwojem sprzętu także po stronie przeciwnika w myśl mechanizmu "broń-antybroń", gdzie każda ze stron dąży do osiągnięcia przewagi.

Kluczową kwestią, jeśli chodzi o przebieg działań wojennych na Ukrainie, jest uzbrojenie jej w nowoczesną, zachodnią broń. W ostatnich miesiącach na front trafia nowoczesny sprzęt zachodni. Potrzeb jest jednak jeszcze wiele.

Polski sprzęt rodzimej produkcji, który używany jest w walkach na Ukrainie, m.in. armatohaubice Krab, rosomaki, pioruny, jest chwalony przez specjalistów i są sygnały, że sprawdza się w praktyce. W lipcu ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz przekazywał mediom ukraińskim, że polskie armatohaubice Krab "naprawdę zmieniły sytuację na froncie", dziękował także za zestawy Piorun, transportery Rosomak, drony polskiej produkcji i amunicję.

Dr Jacek Raubo (Defence 24), analityk, publicysta oraz wykładowca akademicki, w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl podkreślił, że polski sprzęt był sprawdzony m.in. na obszarach, gdzie Rosjanie oddziałują bardzo silnymi środkami walki radioelektronicznej. Testowanie uzbrojenia w walce to unikalna okoliczność - większość sprzętu wojskowego, także zachodniego, nie była do tej pory sprawdzana w warunkach rzeczywistej walki.

- Oprócz tego wykazaliśmy, że mamy zdolność do produkcji masowej sprzętu, który może nasycić siły zbrojne naszych partnerów i sojuszników - wskazał ekspert.

- Gromadzone doświadczenia na pewno wpłyną jakość tego sprzętu w przyszłości. Po każdym konflikcie zbrojnym i po każdym sprawdzeniu bojowym sprzęt jest poddawany modyfikacjom. A doświadczenia z pola walki są bardzo cenne, ich nie da się symulować. Można bowiem latać nad najlepszymi poligonami. Jednak przed sprawdzeniem sprzętu w walce, w warunkach konfliktu i bardzo specyficznego oddziaływania przeciwnika, nie jesteśmy w 100 procentach pewni wszystkich aspektów działania tego systemu - zauważył.

- Teraz wiemy, że jesteśmy w stanie w wielu segmentach nie tylko produkować dla siebie sprzęt w sposób efektywny, ale również i wzmacniać naszych odbiorców, jeżeli chodzi o kontrakty zagraniczne. Oby wygenerowane zostały większe ilości eksportu w oparciu o naszą renomę, którą zbudowaliśmy sobie w wielu aspektach na polach walki na Ukrainie - dodał ekspert.

-  Izrael zawsze podkreśla, że ich systemy są sprawdzone bojowo, bo oni prowadzą działania zbrojne przeciwko różnym strukturom państwowym i niepaństwowym. A my nie mieliśmy takich uwarunkowań, więc musieliśmy bazować na symulacjach. Dziś wiemy, że wiele systemów uzbrojenia tak naprawdę całego Zachodu jest testowanych na polach walki na Ukrainie. I Polska wychodzi obronną ręką w przypadku wielu spośród tych systemów. Nawet stare postsowieckie konstrukcje, ale modernizowane, na przykład w oparciu o systemy kontroli ognia, czy inne elementy produkcji polskich firm zbrojeniowych sprawdzały się lepiej niż odpowiedniki - zaznaczył.

Dr Raubo podkreślił, że nie można jeszcze otwierać szampana - podczas działań wojennych trzeba bowiem reagować na zmiany wprowadzane przez drugą stronę. - Działa tu bowiem mechanizm "broń-antybroń". Wróg doskonali swoje systemy, my swoje, by w perspektywie móc uzyskać przewagę - mówił.

Wyraził nadzieje, że doświadczenia na Ukrainie przełożą się na dobre wyniki polskiego eksportu.

Polskie uzbrojenie na Ukrainie. Krab, nasze najpotężniejsze działo

Polska samobieżna armatohaubica gąsienicowa AHS Krab była i jest bardzo chwalona przez ukraińskie oddziały i odnosi spore sukcesy na polu walki. Uznawana jest za najlepszy sprzęt w swojej klasie.

Ważący 50 ton krab może wystrzelić 6 pocisków na minutę na odległość nawet 40 km. Obsługuje go 5 osób. W Polsce w kraby wyposażone są dywizjony artylerii. 

"Wysoce doceniamy pojazdy AHS Krab, idealnie sprawdzają się na polu walki i w rękach ukraińskich żołnierzy skutecznie służą wzmocnieniu bezpieczeństwa, zarówno Ukrainy, jak i Polski oraz całej Europy w obliczu barbarzyńskiej agresji rosyjskiej"- napisał  8 sierpnia na Twitterze ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz. Tego dnia rano premier Mateusz Morawiecki odwiedził Zakłady Mechaniczne "Bumar-Łabędy" i  zapowiedział, że także zakłady w Gliwicach zaczną niedługo produkcję krabów. Krab produkowany jest obecnie przez Hutę Stalowa Wola S.A.

Na początku sierpnia prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej Sebastian Chwałek poinformował, że AHS Krab są remontowane przez polskich mechaników w pobliżu linii frontu. Oprócz tego przeszkolono około 100 wojskowych ukraińskich, by byli w stanie przeprowadzić podstawowe czynności serwisowe. W maju powołano spółkę PGZ Service Orel, która zajmuje się naprawami krabów, które znajdują się na froncie - podano.

Prezes PGZ powiedział, że spółka otrzymuje cenną i unikatową wiedzę na temat wytrzymałości krabów w warunkach intensywnego użytkowania i informacje, które uzyskuje, wskazują, że jest ona większa, niż sądzono.

- Kraby - to są znakomite armatohaubice, które sprawdzają się dzisiaj na polu walki. Na które zamówienia składają nie tylko Ukraińcy. Mamy zamówienia z wielu innych kierunków, ale potrzebujemy również na nasz własny użytek. I dlatego tutaj, w Bumarze, ta produkcja będzie z całą pewnością bardzo wzmocniona - mówił  8 sierpnia premier podczas wizyty w gliwickiej fabryce. W Bumarze-Łabędy będzie też centrum serwisowe czołgów Leopard.


Krab Krab

Przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy Piorun

Pioruny zyskały bardzo dobrą sławę wśród ukraińskich żołnierzy. To przenośne zestawy rakietowej polskiej produkcji.

Pioruny mogą uderzyć w nisko lecące samoloty, śmigłowce i drony.

Z ich pomocą żołnierze ukraińscy zestrzelili np. rosyjski bombowiec Su-24 w rejonie Bachmutu w obwodzie donieckim - o czym informowało biuro prasowe Gwardii Narodowej. Znajdujemy także medialne doniesienia o zestrzeleniu śmigłowców Mi-24 i Ka-52 Aligator czy dronów Orłan-10.

Jakie ma parametry? Piorunem można zestrzelić obiekt znajdujący się na wysokości do 4 km w odległości 6-6,5 km.

- Te rakiety znacząco wsparły i rozwinęły możliwości obronne wojsk ukraińskich, które dzielnie walczą z napadającymi na Ukrainę wojskami rosyjskimi. Zdały egzamin w warunkach wojennych - tak mówił o nich szef MON Mariusz Błaszczak w kwietniu ubiegłego roku. Minister dodał, że resort obrony dąży do tego, żeby "pioruny stanowiły jedną z podstawowych broni jednostek przeciwlotniczych Wojska Polskiego". 

>>> INWAZJA ROSJI NA UKRAINĘ - zobacz serwis specjalny <<<

Piorun to unowocześniona wersja systemu Grom. Ma zwiększone możliwości namierzenia celu, większy zasięg, jest bardziej odporny na zakłócenia - opisuje MON. Modernizacji podlegały m.in. celownik i system samonaprowadzania.

Obecnie producent piorunów twierdzi, że pracuje nad unowocześnioną ich wersją, w której mają być uwzględnione wnioski po wojnie na Ukrainie.

Broń ta montowana jest w zakładach Polskiej Grupy Zbrojeniowej MESKO w Skarżysku-Kamiennej. Przy produkcji współpracuje szereg krajowych poddostawców, a także m.in. instytuty Sieci Badawczej Łukasiewicz.

"Rosomaki, nasza narodowa wartość"

Rosomak - kołowy transporter opancerzony (KTO) - także trafił na Ukrainę. 

- Rosomaki, podobnie jak kraby, są naszą narodową wartością. Są naszą marką: marką narodową polskiego przemysłu zbrojeniowego. Jesteśmy z nich dumni i inwestujemy. Coraz więcej inwestujemy w produkcję broni - mówił w kwietniu tego roku premier Mateusz Morawiecki, podczas gdy odwiedzał Zakłady Rosomak S.A. w Siemianowicach Śląskich 1 kwietnia 2023 roku. Zaznaczył, że rosomaki sprawdziły się już wcześniej w Afganistanie,i "uratowały wiele istnień ludzkich". Jak dodał, o ich wartość można pytać także polskich żołnierzy.

Szef rządu poinformował wówczas o nowym zamówieniu: to jest, że Ukraina zakupi 100 naszych pojazdów bojowych Rosomak - pod koniec marca zamówił je ukraiński premier Denis Szmyhal. Zapłata za nie będzie pochodzić ze środków europejskich i ze środków amerykańskich, pozyskanych przez Ukrainę  - podkreślił premier.

Polski premier w kwietniu informował o ew. nowych zamówieniach ze Słowenii i z Arabii Saudyjskiej. Dodał, że moce produkcyjne będą rozwijane. Jak stwierdził, obecnie w Siemianowicach można przy jednej zmianie produkować 100 rosomaków rocznie - można jednak dodać kolejną zmianę.

Raki z zamkniętą wieżą, chroniącą załogę

M120 Rak to moździerz samobieżny kalibru 120 mm to także sprzęt wojskowy, który zamówiła od nas Ukraina.

MON informował w 2020 roku, że jest to "pierwszy moździerz, który znajduje się w zamkniętej wieży, dzięki temu w pełni chroni załogę". "Ponadto, moździerz ten może prowadzić ogień - od minus 3 stopni położenia lufy - aż do plus 80 stopni. To oznacza, że jest to jedyny moździerz, który może prowadzić ogień do celów, które są widoczne na wprost. Uzyskuje kąty, które dla dotychczasowych moździerzy były nieosiągalne. Do tej pory moździerze strzelały powyżej 45 stopni położenia lufy" - zaznaczono. Można strzelać z niego zdalnie, nie znajdując się w pojeździe. Umożliwia prowadzenie ognia w nocy.

Bezzałogowe Statki Powietrzne FlyEye

Ukraińscy żołnierze cenią sobie także polskie drony. Bezzałogowce FlyEye produkowane są przez firmę WB Electronics.

Ich przeznaczeniem jest rozpoznanie. 

Wedle informacji podanych na stronie internetowej producenta rozpiętość skrzydeł drona wynosi 3,6 m, długość 1,8 m, masa startowa 12 kg, prędkość maksymalna 60-120 km/h. Pułap lotu 3500 m, czas lotu 2,5 godziny. Zasięg łącza radiowego - 180 km. Wyposażony jest w cichy silnik elektryczny zasilany z akumulatorów litowo-polimerowych.

Producent pisze o łatwości złożenia i demontażu platformy FlyEye, konstrukcja jest modułowa. Wariant podstawowy może być przenoszony w dwóch plecakach. Trasę można programować i zmieniać w trakcie lotu.

PolskieRadio24.pl/ Rozmawiała i opracowała Agnieszka Kamińska

M.in.na podst. Gov.pl/Ukrinform/IAR/PAP/in.


Polecane

Wróć do strony głównej