Wolność słowa kończy się wraz z napływem mas islamskich migrantów. Felieton Miłosza Manasterskiego

Między przyjmowaniem setek tysięcy migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki a ograniczeniami wolności wypowiedzi zachodzi bardzo bliski związek. To zaś oznacza, że im więcej nielegalnych migrantów, tym mniej demokracji w Europie.

2023-10-13, 13:00

Wolność słowa kończy się wraz z napływem mas islamskich migrantów. Felieton Miłosza Manasterskiego
Miłosz Manasterski: wolność słowa kończy się wraz z napływem mas islamskich migrantów. Foto: Shutterstock

Sąd Apelacyjny odrzucił zażalenia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i Forum Obywatelskiego Rozwoju w sprawie informowania przez PiS o pakcie migracyjnym.

Fundacja w trybie wyborczym pozwała premiera Polski Mateusza Morawieckiego, aby zakazać mu wypowiadać się ws. tzw. paktu migracyjnego Unii Europejskiej. Organizacja sprawę przegrała, ale odwołała się do Sądu Apelacyjnego. Ten wyrok podtrzymał. Za cztery lata może być już zupełnie inaczej.

Tryb wyborczy jest szczególną formą rozstrzygania sporów prawnych. Ma zastosowanie wobec osób ubiegających się o stanowiska w parlamencie. Nie od dziś przecież wiadomo, że w trakcie kampanii wyborczej konkurencja sięga po nieuczciwe chwyty i może np. rozpowiadać kłamstwa. Przed tym ma chronić tryb wyborczy sądów, dzięki którym możliwa jest szybka reakcja poszkodowanego. Jak pokazała Helsińska Fundacja Praw Człowieka tryb wyborczy może też stanowić narzędzie cenzury. Sprawy związane z nielegalną imigracją stanowią jeden z najważniejszych tematów kampanii wyborczej i przedmiot kampanii referendalnej. Pozew HFPW był więc wymierzony zarówno w wolność słowa (w tym wolność do wyrażania opinii przez polityków), swobodę decyzji wyborczych Polaków, jak i w sam proces sprawowania władzy. Gdyby bowiem sąd przychylił się do pozwu Fundacji, oznaczałoby to, że szef rządu, który reprezentuje Polskę w gremiach międzynarodowych (także unijnych) gdzie kształtowana jest polityka migracyjna, na temat tej polityki nie może się wypowiadać.

Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zależało na zablokowaniu dyskusji nad tzw. paktem migracyjnym. Fundacja w tym momencie wystąpiła w jakim sensie jako narzędzie tzw. Grupy Webera. To przecież politycy PO z Donaldem Tuskiem na czele próbują wmówić swoim wyborcom, że przymusowa relokacja wcale nie jest przymusowa. Sąd potwierdził swoimi orzeczeniami, że tak mamy prawo rozumieć pakt migracyjny, jak definiują to politycy Prawa i Sprawiedliwości: jest to nic innego jak przymus przyjmowania lub płacenia za nieprzyjętych kar rzędu 100 tys. złotych za jednego migranta. Żadne opowieści o zwolnieniach Polski z tego obowiązku ze względu na Ukrainę nie mają związku z rzeczywistością.

REKLAMA

Czytaj także:

To, że polskie sądy tym razem stanęły na wysokości zadania, nie znaczy wcale, że zawsze tak będzie. Z tej perspektywy najbliższe wybory niosą ze sobą także pytanie o wolność słowa. Od decyzji Polaków będzie zależało, czy dane będzie nam mówić prawdę, nazywać rzeczy po imieniu, jak choćby nielegalną migrację określać jako nielegalną, a nie "nieregularną" jak to próbują dzisiaj podmieniać lewicowe media. Czy "przymus" będzie nazywany przymusem czy "dobrowolnością". Czy politycy będą mogli w ogóle krytykować postanowienia polityczne z Brukseli, czy będą kneblowani na drodze sądowej.

Ostatnie dni przyniosły dramatyczne wydarzenia wojny w Izraelu. W Polsce jeszcze wolno nam o nich mówić w sposób jednoznaczny. W wielu krajach zachodu opinia na temat islamskiego terroryzmu wymaga odwagi cywilnej i jest ryzykiem ogromnych szykan ze strony aparatu państwowego jak i samych islamistów. Wolność słowa kończy się wraz z przybyciem migrantów, których na początek nie wolno nazywać migrantami, tylko uchodźcami. Nie wolno piętnować ich przestępstw, nawet tak obrzydliwych jak zbiorowe gwałty w czasie Sylwestra w niemieckiej Kolonii. Nie można wyrażać niechęci wobec praktyk społeczności muzułmańskich, nawet jeśli prowadzą one do terroru. W Europie Zachodniej życie wśród muzułmanów może być tylko źródłem radości i satysfakcji obywateli UE. Najlepszym dowodem tego są działania Komisji Europejskiej, która w żaden sposób nie próbuje chronić granic strefy Schengen. Dokumenty KE i jak PE mówią wprost: do napływu nielegalnych migrantów trzeba się przyzwyczaić i jest on zjawiskiem pozytywnym!

Elementem tej zmowy jest "polityczny mąż Angeli Merkel" Donald Tusk, który nawet w debacie wyborczej TVP nie raczył odpowiedzieć na pytanie o jego stosunek do paktu migracyjnego. Opozycja nie chce pozwolić, by Polacy wypowiedzieli się w referendum w sprawie migracji. Żąda więc od swoich wyborców, żeby nie brali kart do głosowania. Opinia Polaków nie ma znaczenia: mamy się pogodzić z tym, że w każdym polskim domu już wkrótce pojawi się przybysz z Bliskiego Wschodu i Afryki. Możemy już przygotowywać transparenty powitalne, najlepiej po niemiecku, żeby migrantom nie było żal, że UE nie wpuściła ich do RFN, ale relokowała do Polski.

REKLAMA

Czytaj więcej:

Ewentualną krytykę polityki migracyjnej w Europie Zachodniej można zablokować sądownie albo poprzez karę śmierci cywilnej. Kto nie zgadza się na osadnictwo muzułmańskie w Europie jest w opinii brukselskich elit wszystkim co najgorsze (nazista, faszysta, ksenofob, populista itd.) i nie ma dla niego miejsca w życiu publicznym. Nas czeka to samo, jeśli się zgodzimy na rządy Grupy Webera.

Poprawność polityczna Brukseli nie jest tylko wygodnym narzędziem walki z poglądami innymi niż dopuszczalne. To także, a może nawet przede wszystkim efekt obecności milionów muzułmanów i tysięcy znajdujących się wśród nich ekstremistów. Przemilczanie tematu nielegalnych migrantów i spowodowanych przez nich szkód, jest sposobem na uniknięcie bezpośredniej konfrontacji. Francuzi czy Belgowie wiele razy przekonali się już, że nawet żarty z Mahometa to wydanie na siebie śmiertelnego wyroku.

Dlatego tak trudno w Europie Zachodniej o wolność słowa, bo dzisiaj wynika ona także (albo i przede wszystkim) ze strachu przed islamskimi ekstremistami. Teraz, kiedy wszyscy wstrzymują transfery związane z pomocą finansową dla Palestyny, Unia Europejska nadal je utrzymuje. Robi to, choć jest bardziej niż prawdopodobne, że pójdzie ona nie na zakup amunicji a nie mąki na chleb. Obawa przed społecznościami muzułmańskimi w Niemczech, Francji, Belgii, Holandii czy Austrii robi swoje.

REKLAMA

Dla Polski jednak jeszcze nie jest za późno. Musimy zatrzymać przymusową relokację i idącą za nią cenzurę. W przeciwnym razie, ci którzy mordują Izraelczyków, za kilka tygodni pojawią się w naszym kraju jako uchodźcy wojenni. Nie daj nam Panie Boże takich sąsiadów.

Czytaj także:

ZOBACZ TAKŻE: Byliśmy na patrolach ze strażnikami SG i żołnierzami. Nie owijają w bawełnę: to trudna służba

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej