"Najgorsza jest ignorancja". Co roku dziesiątki osób umierają z powodu wychłodzenia organizmu

Jak wynika z policyjnych statystyk w okresie od 1 listopada 2022 r. do 31 marca 2023 r. w Polsce zmarło 28 osób z powodu wychłodzenia organizmu. W listopadzie tego roku zarejestrowano już pierwsze ofiary śmiertelne hipotermii. - Najgorsza jest ignorancja. Nie można od tak ominąć osoby, która w zimny dzień śpi na przystanku, siedzi w kucki skulona gdzieś na chodniku - wyczula Jerzy Możdżonek ze schroniska dla bezdomnych "Przystań".

2023-12-01, 17:20

"Najgorsza jest ignorancja". Co roku dziesiątki osób umierają z powodu wychłodzenia organizmu
Bezdomność. Foto: Shutterstock

Wstępne dane zamieszczone na stronie statystyka.policja.pl wskazują, że tylko w listopadzie tego roku zmarło w wyniku hipotermii 8 osób. Do posterunków policji, Straży Miejskiej i na pogotowie w całym kraju, odkąd przyszły mrozy, każdego dnia zgłaszają się dziesiątki, a być może setki osób z prośbą o interwencję. Dr Sylweriusz Kosiński z Pracowni Medycyny Górskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego - Collegium Medicum, który współtworzył krajowy system leczenia poszkodowanych w hipotermii głębokiej, mówi, że tzw. hipotermia miejska jest w Polsce niezwykle częstym zjawiskiem. - Kiedyś, przed pandemią koronawirusa, było to nazwane epidemią XXI w. Mówimy o nieprawdopodobnej ilości osób, których życie było zagrożone z powodu wychłodzenia organizmu. Możemy nie zdawać sobie sprawy ze skali tego problemu, ponieważ z mediów dowiadujemy się tylko o przypadkach śmiertelnych - tłumaczy.

Zagrożenia związane z hipotermią miejską głównie kojarzymy z osobami będącymi w kryzysie bezdomności i nadużywającymi alkohol, jednak takie myślenie jest błędem. - Istnieje podejście: "to pijak, to co tam będziemy zwracać uwagę. Wyśpi się i mu przejdzie". To pokutuje w naszym społeczeństwie. Tymczasem w grupie wysokiego ryzyka znajdują się między innymi osoby starsze - zauważa dr Kosiński. Zdarza się też niestety, że ofiarami wychłodzenia są młodzi ludzie. Tacy jak 14-letnia Natalia, która zmarła w Andrychowie. Nastolatka przez kilka godzin leżała przy banerze reklamowym przed supermarketem w centrum miasta. Gdy została odnaleziona na ratunek było już za późno.

- Gdyby ktoś zareagował, podszedł do niej wcześniej, to być może była by szansa na jej uratowanie - mówi Jerzy Możdżonek, pracownik socjalny schroniska dla osób bezdomnych "Przystań" prowadzonego przez Caritas Archidiecezji Warszawskiej. Jego zdaniem to kwestia indywidualnej wrażliwości, czy śpiącą na mrozie (a może nieprzytomną) osobę obojętnie mijamy, czy udzielamy jej pomocy.

Gest na miarę życia i śmierci

REKLAMA

Podejście, poklepanie w ramię, zwrócenie się do takiego człowieka, może być gestem na miarę życia i śmierci. - Należy głośno zapytać, czy nie potrzeba pomocy. Jeśli nie ma reakcji, dotknijmy ramienia. Miejmy jednak na uwadze własne bezpieczeństwo, bo zdarzają się sytuacje, że osoby będące pod wpływem alkoholu odpowiadają agresją. Ale nie ignorujmy takiego człowieka - radzi Sławomir Smyk, rzecznik prasowy Straży Miejskiej Miasta Stołecznego Warszawy. Jeśli mamy obawy, zadzwońmy po patrol Straży Miejskiej czy policji. Funkcjonariusze przyjadą na miejsce i podejmą działania.

- Interwencja ma zawsze charakter indywidualny - tłumaczy Marcin Pawlak, zastępca naczelnika III Oddziału Terenowego Straży Miejskiej w Warszawie. - Jeśli strażnicy stwierdzą, że zdrowie osoby nie jest zagrożone, ale na przykład znajduje się ona pod wpływem alkoholu, to starają się ją przekazać w ręce bliskich, a nawet odwieźć do domu - jeśli uda się ustalić adres i numer telefonu - mówi. Gdy kontakt z takim delikwentem jest utrudniony to funkcjonariusze odstawiają go do izby wytrzeźwień. - To może nieco niekomfortowa sytuacja, ale mówimy tu o ratowaniu życia i zdrowia. Tam otrzyma on pomoc, dojdzie do siebie i następnego dnia dotrze normalnie do domu - zaznacza Pawlak.

Dr hab. Sylweriusz Kosiński dodaje, że jeśli mamy do czynienia z osobą, której organizm uległ wychłodzeniu, poza wezwaniem pomocy medycznej, powinniśmy podjąć dodatkowe działania. - Pacjenci w stanie hipotermii są spowolniali, apatyczni, niechętni do podjęcia współpracy, cisi - wyjaśnia. Gdy taka osoba nie ma dreszczy, kontynuuje, oznacza to, iż organizm przestał reagować na zimno, przestał się bronić. Że jest bardzo źle. Należy też pamiętać, że głęboka hipotermia prowadzi do utraty przytomności.

W takiej sytuacji, po wezwaniu odpowiednich służb, należy natychmiast podjąć działanie. Powinniśmy zapewnić wychłodzonej osobie odpowiednią izolację termiczną, najlepiej w ciepłym pomieszczeniu. Jeżeli nie mamy takiej możliwości, to trzeba odizolować ją od podłoża, a następnie owinąć wszystkim, czym się da: kocami, kurtkami, zwykłą folią, a nawet gazetami, jeśli nie mamy nic innego pod ręką. - Osoby wychłodzone, jeżeli ten proces trwał długo, są skrajnie odwodnione, więc wskazane jest też podanie płynów zawierających dużą ilość cukru - np. glukozę. Najlepiej, żeby były one ciepłe - instruuje ekspert. - Dotyczy to tylko przytomnych osób, które są w stanie przełykać - dodaje. Dr hab. Kosiński podkreśla ponadto, że osoby znajdujące się pod wpływem alkoholu szybciej się wychładzają, dlatego tym bardziej powinniśmy być wyczuleni na takie przypadki.

REKLAMA

Bezdomność zimą

Najgorsza jest ignorancja. Nie można od tak ominąć osoby, która w zimny dzień śpi na przystanku, siedzi w kucki skulona gdzieś na chodniku. Nawet jeżeli, według naszej oceny, jest pod wpływem substancji psychoaktywnych. Wtedy tym bardziej powinniśmy się nią zainteresować - wyczula Jerzy Możdżonek z "Przystani". Zwraca też uwagę, że w przypadku osób bezdomnych, którymi na co dzień się opiekuje, znieczulenie społeczne bywa większe i choć są miejsca, do których mogą się zgłosić, gdy nasilają się mrozy, to nie zawsze tam trafiają

Pracownik społeczny tłumaczy, że pomoc udzielana osobom znajdującym w kryzysie bezdomności jest dwojaka - niskoprogowa i wysokoprogowa. Przykładem pomocy wysokoprogowej są schroniska, gdzie można otrzymać wsparcie całą dobę. Ale częściej, jak mówi, wybierane jest wsparcie niskoprogowe. - Noclegownia to miejsce, w którym osoby w bezdomności mogą przebywać tylko w ciągu nocy. Korzystają też z ogrzewalni - wyjaśnia. Zapewnia, że w Warszawie niemal wszystkie osoby, które przychodzą do noclegowni lub ogrzewalni, zostają przyjęte. Problemy mogą mieć jednak ci, którzy są pod wpływem alkoholu. Ale jeżeli stan upojenia takiego człowieka nie jest wysoki, istnieje szansa, że zostanie on wpuszczony.

Opieką nad osobami bezdomnymi zajmują się też tzw. streetworkerzy. Pomagają swoim podopiecznym między innymi w dotarciu do Ośrodka Pomocy Społecznej, zorganizowaniu transportu interwencyjnego na tzw. SODON (Stołeczny Ośrodek dla Osób Nietrzeźwych) lub do szpitala. Wspierają w procesie wychodzenia z kryzysu bezdomności.

Sławomir Smyk tłumaczy, że Straż Miejska współpracuje ze sreetworkerami, a także z Caritasem i Stowarzyszeniem "Jesteśmy Nadzieją". - Monitorujemy miejsca, gdzie bezdomni przebywają na co dzień: altany działkowe, opuszczone pustostany, kanały ciepłownicze, szałasy, prowizoryczne namioty. Patrolujemy te miejsca szczególnie zimą. Nasi funkcjonariusze sprawdzają, czy tym osobom nic nie grozi - zapewnia rzecznik SM. Dodaje, że Straż Miejska z Caritas Polska od kilku lat bierze udział w akcji "Trochę ciepła dla bezdomnego". Od połowy listopada, przez całą zimę, dwa razy w tygodniu, strażnicy dostarczają ciepłe posiłki dla osób bezdomnych, które przygotowywane są w kuchni Caritasu. - Natomiast wspólnie ze Stowarzyszeniem "Jesteśmy Nadzieją" i Caritas Polska realizujemy projekt "Uliczny Patrol Medyczny" - dodaje rzecznik Straży Miejskiej. Co roku w grudniu startuje też program "Paczka dla bezdomnego". W ramach akcji zbierane są koce i ciepłe ubrania dla osób potrzebujących.

REKLAMA

Każda zinstytucjonalizowana forma pomocy osobom znajdującym się w kryzysie bezdomności, szczególnie w okresie zimowym, jest niezwykle istotna. Ale nigdy nie będzie ona wystarczająca. Dlatego tak ważna jest wrażliwość społeczna. Gdy mamy podejrzenie, że czyjeś życie jest zagrożone z powodu wychłodzenia organizmu, to należy reagować. Znamienne jest też, że problem tzw. hipotermii miejskiej nie dotyczy tylko osób, które straciły dach nad głową. Każdy z nas może poczuć się gorzej, zemdleć na ulicy, w parku, spacerując po lesie. Nasze życie zależeć będzie wówczas od tego, czy ktoś wyciągnie do nas pomocną dłoń. Czy zwróci na nas uwagę i podejmie działanie.

Paweł Kurek

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej