Po pożarze w Gdańsku, w którym zginęło dwoje dzieci, uruchomiono pomoc dla poszkodowanych
Po pożarze budynku mieszkalnego w Gdańsku, w którym zginęło dwoje małych dzieci, rozpoczęto procedurę pomocową w tym psychologiczną dla poszkodowanych. Na miejscu pracował prokurator i biegły z zakresu pożarnictwa.
2024-01-19, 17:36
Do pożaru domu jednorodzinnego przy ul. Stokrotki w Gdańsku doszło w piątek po południu. Jak podała oficer prasowa gdańskiej policji podinsp. Magdalena Ciska, na skutek zdarzenia śmierć poniosły roczne i trzyletnie dziecko, natomiast cztery osoby dorosłe ewakuowały się z budynku. Zapewniła, że policjanci pod nadzorem prokuratora ustają szczegółowe okoliczności tego zdarzenia.
Rzecznik prasowa Prokuratur Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk podała, że na miejscu pracował także biegły z zakresu pożarnictwa. Zaznaczyła, że czynności prokuratora i biegłego będą kontynuowane. Dodała, że nikt nie został zatrzymany.
W pomoc pogorzelcom zaangażował się Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie w Gdańsku. "Zaoferowaliśmy im pomoc psychologiczną, z której od razu skorzystali" - powiedziała rzeczniczka MOPR Sylwia Ressel.
Ponadto pracownicy MOPR przekazali im ofertę schronienia w ośrodku Centrum Interwencji Kryzysowej oraz cały pakiet pomocowy: odzież, środki higieniczne oraz opiekę specjalistyczną. Ressel zaznaczyła, że rodzina zadeklarowała chęć przyjęcia oferowanej pomocy.
REKLAMA
Akcja ratownicza
O wybuchu pożaru w Gdańsku pisaliśmy już wcześniej. Z naszej rozmowy z oficerem prasowym KM PSP w Gdańsku bryg. Jackiem Jakóbczykiem, wynikało, że w momencie przyjazdu straży pożarnej budynek intensywnie płonął a osoby dorosłe, które znajdowały się w nim wcześniej, były już na zewnątrz. - Jedna ze starszych kobiet właśnie z niego wychodziła - tłumaczył.
- Te osoby mówiły nam, że w środku znajdują się dzieci - dodał. Brygadier Jakóbczyk podkreślił, że jedną z tych osób była matka dzieci. Dodał, że nie jest w stanie powiedzieć, czy pozostałe osoby były ze sobą skoligacone. Opisywał ponadto, że "starszy mężczyzna, który znajdował się wcześniej w budynku, podtruł się dymem, ale był przytomny". - Został przebadany i odwieziony do szpitala - dodał.
Jak mówił, została też przebadana sąsiadka, starsza kobieta, która w wyniku silnych emocji gorzej się poczuła. - Też została przebadana, ale nie trafiła do szpitala - precyzował.
Dopytywany, czy dzieci dawały oznaki życia, gdy dotarli do nich strażacy, mówił, że "pomieszczenie, w którym znajdowały się dzieci, było objęte płomieniami, dlatego strażacy intensyfikowali swoje działania właśnie w tym pomieszczeniu, gasząc je i jednocześnie przeszukując". - Gdy strażacy odnaleźli dzieci, niestety nie było szans, żeby je uratować - mówił.
REKLAMA
Podkreślił, że na miejscu działało łącznie dziewięć zastępów straży pożarnej. - W tej chwili jesteśmy przy końcu tych działań - dodał bryg. Jacek Jakóbczyk.
PAP/Paweł Kurek
REKLAMA