Schrony dla mieszkańców. Ekspert ds. obrony cywilnej: zdecydowana większość nie spełnia warunków bezpieczeństwa

2024-03-02, 09:00

Schrony dla mieszkańców. Ekspert ds. obrony cywilnej: zdecydowana większość nie spełnia warunków bezpieczeństwa
Schron przeciwatomowy z czasów zimnej wojny przy ul. Marynarki Polskiej w Gdańsku. Foto: Karol Makurat/REPORTER

- Przeprowadzono inwentaryzację wszystkich pomieszczeń, w których ludzie teoretycznie mogliby się ukryć. W praktyce jednak nie spełniają one warunków bezpieczeństwa. Mamy przygotowane schrony dla ok. 3,5 proc. obywateli. Nie czarujmy się, że jest ich więcej - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl płk dr Franciszek Krynojewski, ekspert ds. obrony cywilnej i zarządzania kryzysowego.

Łukasz Lubański (portal PolskieRadio24.pl): W piątek 1 marca obchodziliśmy Światowy Dzień Obrony Cywilnej. Właściwie jaka jest w Polsce sytuacja z infrastrukturą obronną?

Płk dr Franciszek Krynojewski: Na początku uwaga: nie ma obecnie pojęcia "obrona cywilna" w strukturze systemu państwa. Nie ma żadnego dokumentu, który by ją określał.

Wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz zapowiedział jednak na początku tygodnia, że "prace nad ustawą o ochronie ludności są bardzo zaawansowane" i że na końcowym etapie jest proces przygotowania rozporządzenia ws. schronów.

Tu kolejna uwaga: "ochrona ludności" jest pojęciem bardzo szerokim. Nawiązuje do niego m.in. konstytucja, ale też kodeksy, np. karny czy ruchu drogowego. Dodajmy, że nad projektem pracują ludzie ze środowiska - jak wspomniany wiceminister Leśniakiewicz, były szef Obrony Cywilnej Kraju - które obronę cywilną likwidowało… W Polsce jest moda, by najpierw niszczyć, a potem odbudowywać, kiedy nagle się okaże, że dana koncepcja była jednak przemyślana i potrzebna…

A co ze schronami?

W ubiegłym roku przez Polskę przetoczyła się dyskusja na temat budowli ochronnych. Poprzednie władze przeprowadziły inwentaryzację wszystkich pomieszczeń, w których ludzie mogliby się ukryć.

Z jakim rezultatem?

Wiceminister Maciej Wąsik - wraz z komendantem głównym PSP Andrzejem Bartkowiakiem - ogłosili szumnie, że miejsc, w których można się ukryć, wystarczy w Polsce dla… 128 proc. obywateli. To wyższy wynik od najlepszej pod tym względem Szwajcarii (113 proc.), a ponadto Finlandii, Szwecji, Niemiec, Belgii czy Holandii (40-60 proc.). Nie można tego inaczej nazwać niż szerzeniem dezinformacji.

Jaka jest zatem prawda?

Mamy przygotowane schrony dla ok. 3,5 proc. obywateli. Nie czarujmy się, że jest ich więcej.

A co z garażami podziemnymi, piwnicami? Nie mogą być wykorzystane jako schrony?

Przeprowadzono inwentaryzację wszystkich pomieszczeń, w których ludzie teoretycznie mogliby się ukryć. W praktyce jednak nie spełniają one warunków bezpieczeństwa. Nie są one przygotowane na wzmożony atak rakietowy. Ludzie, chroniąc się w nich, zostaliby zagruzowani…

Jakie są ich główne mankamenty?

Chociażby brak wyjść ewakuacyjnych. Takie wyjścia muszą być oddalone od obiektu; odległość powinna wynosić 2/3 wysokości budynku.

Ukraińcy też mają z tym problem. Słyszymy doniesienia, że jest wiele ofiar rosyjskich bombardowań, które nadal są zagruzowane - nie ma do nich dostępu i jeszcze wiele czasu upłynie, zanim uda się do nich dotrzeć.

Rząd PiS uruchomił aplikację "Schrony" - ma ona wskazywać, gdzie takie miejsca się znajdują.

Uwzględniono w niej m.in. schrony z okresu II wojny światowej, które nie spełniają żadnych norm bezpieczeństwa. Wprawdzie ukazały się wytyczne ministra budownictwa o tym, że można bez zezwolenia wybudować schron do 35 m kw., jednakże takie pomieszczenie musi zawierać urządzenie filtrowentylacyjne. Miałem spotkanie z osobą, która buduje schrony. Powiedziała, że sprowadza takie urządzenia ze Szwajcarii lub z USA…

W Polsce nie są produkowane?

Jest jedna firma, która tym się zajmuje. Ale żeby je kupić, obywatel musi najpierw dostać certyfikat ministra spraw wewnętrznych. Taki sam, jak przed zakupem broni albo czołgu.

Wybudowane schrony nadają się do modernizacji czy trzeba postawić na nowe konstrukcje?

Na pewno część można jeszcze odtworzyć, oczywiście wymieniając całą instalację i sprawdzając szczelność tych obiektów. One od lat 80. nie były praktycznie konserwowane, więc wiele z nich uległo zniszczeniu - zwłaszcza wspomniane urządzenia filtrowentylacyjne.

A co z metrem w Warszawie? Niedawno gen. Roman Polko ocenił w rozmowie z PAP, że nie spełnia ono wymogów bezpieczeństwa i - w razie wojny - nie ochroniłoby mieszkańców stolicy.

Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie wiem, na jakiej głębokości jest usytuowane torowisko. Poza tym pewien fragment metra został przygotowany razem ze schronem - ale można się spodziewać, że w razie wojny służyłby on głównie urzędnikom państwowym najwyższego szczebla. Nie sądzę, by można było tam wprowadzić - powiedzmy - 100 tys. ludzi. To nie jest realne.

Oczywiście pewne schronienie metro by zapewniło. Niemniej obawiam się, że przy precyzyjnym trafieniu rakiety mogłoby dojść do zagruzowania ludności. Ratownicy musieliby odkopywać gruzowisko przez kilka dni, aby dotrzeć do ludzi, którzy byliby tam uwięzieni.

Warto podkreślić, że w przypadku obrony cywilnej ogromną rolę odgrywają strażacy. I należy im się pokłon za wykonywanie niezwykle ciężkiej pracy.

Proszę rozwinąć.

W Ukrainie straż pożarna ma obecnie trzy zadania. Pierwszym jest gaszenie pożarów, które w warunkach wojennych wybuchają cały czas. A przecież urządzenia komunalne mogą być uszkodzone. Zdarza się, że nie ma dostępu do wody. Gaszenie pożarów w takich warunkach trwa bardzo długo.

Drugim zadaniem jest ratowanie ludności z zagruzowanych obiektów. Trzecim udzielanie pierwszej pomocy przedmedycznej i przekazywanie rannych odpowiednim służbom.

Tak to powinno wyglądać. Tymczasem gdy przyjrzymy się np. projektowi poprzedniego rządu…

Co takiego zwróciło pana uwagę?

Według opisanych w nim założeń straż pożarna powinna przejąć właściwie wszystkie obowiązki związane z obroną cywilną. W jednym z protokołów jest mowa o 15 zadaniach. Strażacy mieliby to wszystko realizować, łącznie z ewakuacją ludności…

Dodam, że projekt zakładał, iż jeden strażak wystarczy na udzielenie pomocy tysiącowi obywateli. Tymczasem w latach 80. i 90. jeden przeszkolony człowiek przypadał na sześciu obywateli.

Czytaj także:

Niemniej mam też pewne obawy odnośnie projektu, nad którym obecnie są prowadzone prace. Na przykład dotyczące roli strażaków. W mojej ocenie straż pożarna nie może otrzymywać tak wielu zdań. Powinna powstać osobna instytucja zarządzania kryzysowego, która się nimi zajmie; przykładowo ministerstwo ds. nadzwyczajnych, które połączyłoby dwie dziedziny - zarządzanie kryzysowe, np. w czasie klęsk żywiołowych, i obronę cywilną. Dochodzi do tego kwestia ewakuacji…

To znaczy?

Nie wiemy, na jaką odległość ewakuować cywilów. Strażak myśli o ewakuacji doraźnej z obiektu, który ulegnie zniszczeniu. Tymczasem należy pomyśleć o ewakuacji na większe odległości - w ramach tej samej miejscowości, sąsiedniej gminy, powiatu, województwa czy nawet za granicę. Aby to zrealizować, trzeba zorganizować transport, punkty zbiórki, także w miejscach docelowych, w których będą przyjmowani ewakuowani obywatele.

Mówimy więc o ogromnym przedsięwzięciu. Wracając do projektu poprzedniej władzy - jeżeli jeden strażak wypełni te wszystkie obowiązki wobec tysiąca osób, to jestem baletmistrzem albo kaktus na mojej dłoni wyrośnie.


Rozmawiał Łukasz Lubański

wmkor

Polecane

Wróć do strony głównej