Projekt uchwały ws. Trybunału Konstytucyjnego. Jakubiak: to zmiana władzy ustawodawczej na uchwałodawczą

2024-03-04, 13:59

Projekt uchwały ws. Trybunału Konstytucyjnego. Jakubiak: to zmiana władzy ustawodawczej na uchwałodawczą
Marek Jakubiak ocenił, że proponowanie wprowadzania zmian w prawie uchwałami to namawianie władzy wykonawczej do "bojkotowania prawa w Polsce i konstytucyjnych organów państwa". Foto: Longfin Media/Shutterstock/Polskie Radio

Marek Jakubiak skomentował propozycję wprowadzania zmian w Trybunale Konstytucyjnym na podstawie sejmowej uchwały jako rokosz. - To pewnego rodzaju bunt przeciwko państwu polskiemu. Władzę ustawodawczą zamienimy na władzę uchwałodawczą, która w konstytucji nie ma miejsca - podkreślił poseł Kukiz'15.

Na najbliższym posiedzeniu Sejmu 6-8 marca procedowany ma być projekt uchwały w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Jak wynika z informacji mediów, które dotarły do projektu, zawiera on m.in. apel do wszystkich sędziów TK o rezygnację, a do organów władzy publicznej, by nie uznawały rozstrzygnięć Trybunału w obecnym składzie.

Według projektu, trzech "sędziów dublerów": Mariusz Muszyński, Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak nie są sędziami TK. Ponadto w projekcie jest też zapowiedź zmian w konstytucji.

"To rozwalanie demokracji"

Jakubiak w poniedziałek 4.03 odniósł się do tych propozycji. - To dom wariatów, to jest rokosz - skomentował. - W historii już mieliśmy takie przypadki buntów przeciwko władzy i przeciwko państwu polskiemu i tu dochodzi do pewnego rodzaju buntu - stwierdził.

- To rozwalanie demokracji wprost, dlatego, że ta demokracja będzie się opierać na precedensach, a władzę ustawodawczą zamienimy na władze uchwałodawczą, która w konstytucji nie ma miejsca - powiedział.

Poseł Kukiz'15 podkreślił, że w jego ocenie jest to namawianie władzy wykonawczej do "bojkotowania prawa w Polsce i konstytucyjnych organów państwa". Jego zdaniem, to działanie na szkodę państwa, które "skończy się destrukcją". - To absolutnie nadaje się do oceny przed Trybunałem Stanu - zaznaczył.

- Przydałoby się traktowanie demokracji w sposób bezpośredni. Trzeba pamiętać, że prawo które piszemy może być stosowane przeciwko nam. (...) Premier Donald Tusk wprowadzając dzisiaj agresywną politykę rewanżystowską powoduje, że następny rząd który po nim będzie, a na pewno będzie, pójdzie dwa kroki do przodu - ocenił.

Czytaj także:

Geneza zamieszania wokół Trybunału Konstytucyjnego

Historia kwestionowanych zmian w TK zaczęła się 8 października 2015 r., kiedy Sejm VII kadencji wybrał - przede wszystkim głosami ówczesnej koalicji PO-PSL - pięciu nowych sędziów: Romana Hausera, Krzysztofa Ślebzaka, Andrzeja Jakubeckiego, Bronisława Sitka i Andrzeja Sokalę, którzy mieli być następcami trzech sędziów kończących kadencję 6 listopada i 2 sędziów, których kadencje kończyły się w grudniu, a więc już w czasie następnej kadencji parlamentarnej.

25 listopada 2015 r. Sejm nowej, VIII kadencji, przyjął zaproponowane przez PiS uchwały o stwierdzeniu braku mocy prawnej wyboru sędziów TK z 8 października. 2 grudnia Sejm wybrał zgłoszonych przez PiS: Julię Przyłębską, Piotra Pszczółkowskiego, Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego i Mariusza Muszyńskiego na sędziów TK. Trzech ostatnich było następcami sędziów, których kadencja wygasła w listopadzie. Tych sędziów zaprzysiągł prezydent Andrzej Duda.

3 grudnia 2015 r. TK uznał, że poprzedni Sejm VII kadencji wybrał dwóch sędziów TK w sposób niezgodny z konstytucją (w miejsce tych, których kadencja kończyła się w grudniu); wybór pozostałej trójki (w miejsce tych, których kadencja skończyła się w listopadzie) był z nią zgodny. TK uznał też wtedy, że prezydent ma obowiązek "niezwłocznego" odebrania ślubowania od każdego nowo wybranego sędziego.

Po ostatnich wyborach - w połowie listopada ub.r. - ówczesny przewodniczący klubu KO Borys Budka mówił, że trzeba stwierdzić nieważność wyboru trzech sędziów TK. W tym kontekście wskazywani byli sędziowie: Mariusz Muszyński oraz Justyn Piskorski i Jarosław Wyrembak wybrani później w miejsce zmarłych Henryka Ciocha i Lecha Morawskiego.

Czytaj także:

PAP/st

Polecane

Wróć do strony głównej