Lekarze zarabiają coraz więcej. A w NFZ się nie przelewa
Dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych miesięcznie zarabiają lekarze, którzy są związani ze szpitalami kontraktami, a nie umowami o pracę. - Z danych Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wynika, że są tacy, którzy przedstawiają fakturę na 299 tys. zł - poinformowała ministra zdrowia Izabela Leszczyna.
2024-10-29, 14:51
Szefowa resortu w poniedziałek wzięła udział w spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem i dyrektorami szpitali. Mówiono tam m.in. o wynagrodzeniach lekarzy. Najwięcej zarabiają ci, którzy są związani z placówkami medycznymi kontraktami, a nie umowami o pracę. A dotyczy to ponad 70 proc. medyków.
Jeden z lekarzy, jak poinformowała ministra zdrowia, wystawił fakturę na 299 tys. zł. We wtorek w TVN24 została zapytana, jak to się ma do dziury finansowej w służbie zdrowia.
Zmniejszą zarobki lekarzy? "Mamy pewne pomysły"
- Rozmawiałam na ten temat z premierem. Mamy pewne pomysły, ale najpierw będę o nich rozmawiała z przedstawicielami środowiska - lekarzami i pielęgniarkami - zapowiedziała.
Federacja Przedsiębiorców Polskich zaproponowała wprowadzenie limitów zarobków dla lekarzy zatrudnionych na kontraktach. Organizacja postuluje, aby podstawą wyliczania minimalnych wynagrodzeń w sektorze ochrony zdrowia nie było średnie wynagrodzenie, lecz waloryzowana stawka bazowa, podobnie jak przy ustalaniu wzrostu emerytur i rent. Zdaniem FPP nie ma uzasadnienia, by z publicznych środków finansować wzrost wynagrodzeń kontraktowych, gdy są one wielokrotnie wyższe od średniej pensji.
REKLAMA
- Nie ma żadnego interesu publicznego w tym, aby wynagrodzenia na kontraktach w ochronie zdrowia były wyrażone trzema cyframi w tysiącach złotych - powiedział Wojciech Wiśniewski, ekspert FPP. Na temat wysokości wynagrodzeń medyków wypowiedział się również były prezes NFZ Andrzej Sośnierz.
- Na pewno tak wysokie pensje są demoralizujące. Lekarzom od tego zaczyna się wydawać, że ich praca jest naprawdę tyle warta. Nie powinno być tak, że minister, a nawet premier, który odpowiada za całe państwo, życie i zdrowie jego obywateli, zarabia mniej od ordynatora. Ale zjawisko rosnących niebotycznie pensji to nie jest wina lekarzy. To jest jeden z objawów choroby, która toczy system opieki zdrowotnej. To państwo przestało panować nad wzrostem wynagrodzeń. To paradoks, bo przez ostatnie dwie dekady robiono wiele, żeby mieć większą kontrolę - podkreślił w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Money.pl/bartos
REKLAMA
REKLAMA