Elżbieta Zającówna nie żyje. Grała m.in. w "Vabank" i "Seksmisji"
"Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem żegnamy naszą koleżankę Elżbietę Zającównę, członkinię ZASP-u, absolwentkę krakowskiej PWST" - napisał Związek Artystów Scen Polskich na swoim profilu na Facebooku. Aktorka miała 66 lat.
2024-10-29, 15:37
Elżbieta Zającówna była jedną z najpopularniejszych polskich aktorek lat 80. i 90. Rozpoznawalność przyniosły jej role w filmach, takich jak "Seksmisja", "Vabank" i "C.K. Dezerterzy", a także w serialu "Matki, żony i kochanki". Produkcja reżyserowana przez Juliusza Machulskiego i Ryszarda Zatorskiego uczyniła z niej jedną z największych gwiazd tego okresu.
Jednak wkrótce po sukcesie serialu Zającówna zaczęła wycofywać się z ekranów, stopniowo oddalając się od show-biznesu. Swoją energię poświęciła działalności charytatywnej i w 2010 roku objęła stanowisko wiceprezeski fundacji Polsat. W 2017 roku powróciła na mały ekran z gościnną rolą w "Na dobre i na złe", a następnie wystąpiła w serialu "Mały zgon" Juliusza Machulskiego, pojawiając się w szóstym odcinku jako nauczycielka. W 2022 roku zagrała w komedii romantycznej "Szczęścia chodzą parami", gdzie wcieliła się w rolę matki Brunona, granego przez Michała Żurawskiego - był to prawdopodobnie jej ostatni występ filmowy.
Debiut na teatralnej scenie
Zającówna ukończyła krakowską PWST w 1981 roku, a jej przedstawieniem dyplomowym była sztuka "Pieszo" według Sławomira Mrożka. Już rok wcześniej debiutowała na scenie teatru, grając w musicalu "Cabaretro" w reżyserii Andrzeja Strzeleckiego na scenie Teatru na Targówku w Warszawie. Na dużym ekranie pojawiła się po raz pierwszy w roli Natalii, partnerki Moksa, w komedii kryminalnej "Vabank".
REKLAMA
Prywatnie Elżbieta Zającówna była żoną Krzysztofa Jaroszyńskiego, reżysera, scenarzysty i twórcy kabaretowego. Para poznała się w warszawskim Teatrze Syrena i doczekała się córki, Gabrieli.
W jednym z wywiadów dla magazynu "Viva!" Zającówna wspominała, jak poważna choroba zmieniła jej podejście do zawodu: "Kiedy poważnie zachorowałam, zrozumiałam, co jest w życiu najważniejsze. Zmieniło się moje podejście do zawodu. Powiedziałam sobie, że nie będę umierać na scenie".
Aktorka cierpiała na chorobę von Willebranda, najczęstszą wrodzoną skazę krwotoczną, która powoduje zaburzenia krzepnięcia krwi. Choroba ta, wywołana niedoborem lub nieprawidłowym działaniem czynnika von Willebranda, objawia się częstymi i długotrwałymi krwawieniami, co może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia.
REKLAMA
Elżbieta Zającówna miała 66 lat.
Onet/ZASP/bartos/wmkor
REKLAMA