Na dom Andrzeja Dudy runęło drzewo. SOP nie interweniował? Jest komentarz
2025-03-13, 13:50
Miejsca, w których przebywa prezydent, są chronione przez Służbę Ochrony Państwa. Nie inaczej jest z prywatnym mieszkaniem prezydenta. Okazało się jednak, że funkcjonariusze nie zainterweniowali, gdy w styczniu na dom Andrzeja Dudy zawaliło się drzewo. Teraz pojawił się komentarz instytucji.
Sprawa nagłośniona w sieci
Sprawę zawalonego drzewa, które uderzyło i uszkodziło budynek, w którym mieszkanie ma prezydent Andrzej Duda, nagłośnił jego sąsiad Tomasz Drwal. Sportowiec, który jest bokserem i zawodnikiem mieszanych sztuk walk, prowadzi swój kanał YouTube, i to w opublikowanym nagraniu wideo poinformował o incydencie.
Drzewo uderzyło w budynek mieszkalny w nocy z 10 na 11 stycznia. Jak relacjonował Tomasz Drwal, nie było go wtedy na miejscu, ale w mieszkaniu przebywała jego żona z dziećmi. Jak powiedział, "na dom powaliło się ogromne drzewo, uszkadzając mi dach, niszcząc zabudowę nad balkonem".
- Strażnicy ochrony państwa, jak spali, tak spali do rana. Nikt nie przyszedł, nikt nie zainterweniował. [...] Oni się zmieniają o 5 rano, nie zauważyli, że to drzewo jest oparte o ten dom - powiedział sportowiec.
Brak pomocy SOP
REKLAMA
Opowiadając o zdarzeniu, zaznaczył, że jego żona rano poszła zrobić zdjęcia uszkodzonego budynku. Dodał, że funkcjonariusze SOP-u nie zapytali, czy trzeba jakoś pomóc, ale zaznaczyli, że "sami się tym zajmą". Na miejscu zjawiła się później straż pożarna, która usunęła drzewo. - Strażacy powiedzieli, że to trzeba dodatkowo zabezpieczyć. Na drugi dzień przyjechał późno w nocy pan prezydent. Żona chciała wpuścić ekipę, która postawi rusztowanie, która to posprząta. Nadgorliwy SOP-owiec powiedział, że nie może wpuścić ekipy, bo on nie może obudzić pana prezydenta - przekazał Drwal, dodając, że ostatecznie na miejsce wpuszczono ekipę budowlaną.
Sąsiad prezydenta wskazał, że po zdarzeniu próbował skontaktować się z Andrzejem Dudą, który miał do niego oddzwonić. Powiedział, że przedstawił prezydentowi całą sytuację i fakt, że funkcjonariusze SOP-u nie pomogli jego żonie. Prezydent miał być zaskoczony całym zdarzeniem i przekazać, że żadne informacje do niego nie dotarły. Drwal zaznaczył jednak, że rozmowa z prezydentem odniosła skutek, ponieważ później ochroniarze prezydenta rozmawiali z jego żoną i przeprosili za zaistniałą sytuację.
Jest odpowiedź SOP: to funkcjonariusze decydują
O komentarz do sprawy Gazeta Wyborcza poprosiła Służbę Ochrony Państwa jeszcze w styczniu. Rzecznik formacji stwierdził początkowo, że prośbę o komentarz odnaleziono w spamie. Reakcja nastąpiła dopiero po kolejnym przypomnieniu. Odpowiedź przekazał pułkownik SOP Bogusław Piórkowski.
REKLAMA
"Formacja analizuje zaistniałą sytuację. W trakcie prowadzenia działań funkcjonariusze decydują, po wcześniejszych analizach, kto i w jakich okolicznościach może mieć dostęp do osób i obiektów ochranianych przez SOP" - czytamy w przekazanym komunikacie.
Źródła: PolskieRadio24.pl/Gazeta Wyborcza/Tomasz Drwal/YT/pg/kor
REKLAMA