Mają mniej głosów niż zebrali podpisów. Jest komentarz PKW
Artur Bartoszewicz, Maciej Maciak i Marek Woch zdobyli w wyborach prezydenckich poniżej 100 tysięcy głosów. To mniej niż wymagana do startu liczba podpisów. W sieci pojawiają się kolejne głosy nawołujące do reformy systemu rejestracji kandydatów na urząd prezydenta. Rzecznik PKW zapewnia jednak, że niższa niż 100 tysięcy liczba głosów nie musi być oznaką fałszerstwa.
2025-05-19, 19:00
Trzech kandydatów uzyskało mniej niż 100 tys. głosów
Aby wystartować w wyborach prezydenckich, każdy kandydat musiał do 4 kwietnia złożyć w Państwowej Komisji Wyborczej 100 tys. podpisów popierających go osób. Artur Bartoszewicz, który zebrał 160 tys. podpisów, spełnił ten wymóg, a w wyborach 18 maja uzyskał 95 636 głosów. Marek Maciak, lider Ruchu Dobrobytu i Pokoju, zebrał 111 tys. podpisów, a zagłosowało na niego 36 371 osób. Marek Woch, kandydat Bezpartyjnych Samorządowców również zebrał wymagane 100 tys. podpisów, ale zdobył tylko 28 416 głosów.
Bartoszewicz 14 kwietnia w Polsat News stwierdził, że "do zbierania podpisów używał różnych metod, w tym poczty i InPost". Maciak twierdził, że dostarczył 130 tys. podpisów. Po zakwestionowaniu części z nich przez PKW zorganizował protest, zarzucając komisji niewłaściwą metodologię weryfikacji. Ostatecznie Państwowa Komisja Wyborcza zatwierdziła 111 tys. zebranych przez niego podpisów.
Rzecznik PKW: nie jest to dowód fałszerstwa
Zdaniem PKW fakt, że kandydaci uzyskali dużo mniej głosów niż zebrali podpisów nie stanowi przesłanki, żeby zakładać, że doszło do oszustwa. - Po pierwsze, prawo nie działa wstecz, to zasada podstawowa. Po drugie, każdy może zmienić zdanie między złożeniem poparcia a głosowaniem. Nie ma tu nic nadzwyczajnego - zaznaczył w rozmowie z PAP Marcin Chmielnicki, rzecznik PKW. Dodał, że cała dokumentacja dotycząca podpisów wyborczych zostanie przeanalizowana, aby zdecydować, czy sprawa trafi do prokuratury. Dotyczyć to będzie wszystkich kandydatów, nie tylko trzech wymienionych.
Odmienne zdanie wyraził Bronisław Komorowski. Po tym, jak aż 13 kandydatów zdołało zebrać wymagane 100 tysięcy podpisów, były prezydent wyraził wątpliwości co do legalności tego procederu i jawnie zarzucił niektórym kandydatom kupowanie podpisów od wyspecjalizowanych firm. - Mam swoją opinię w tej kwestii. Uważam, że przestał działać próg, który wprowadzono do ustawy, żeby nie było ogromnej ilości "planktonu politycznego" w prezydenckiej kampanii wyborczej. To było tych 100 tysięcy zbieranych podpisów - stwierdził w programie "Prezydenci i premierzy" w Polsat News.
"Reforma systemu jest konieczna"
W przestrzeni publicznej pojawiają się kolejne głosy sugerujące konieczność reformy systemu zbierania podpisów. Think tank "Warsaw Enterprise Institute" jest zdania, że obecny system dopuszcza do wielu nieprawidłowości. "Obecny wymóg zebrania 100 tysięcy podpisów poparcia dla kandydata na prezydenta prowadzi nie tylko do licznych manipulacji i nadużyć, ale również do degeneracji procesu demokratycznego" - twierdzi instytut. WEI proponuje rozwiązanie w postaci dogłębnych audytów zbierania podpisów, zmniejszenia wymogu liczby poparcia czy zastosowanie elektronicznych form zbierania podpisów.
REKLAMA
W związku z poprzednimi wyborami prezydenckimi w 2020 r. pojawiły się nieprawidłowości związane z podpisami. Dotyczyły one aż sześciu kandydatów: Wojciecha Podjackiego, Stanisława Grzywy, Jana Zbigniewa Potockiego, Wiesława Lewickiego, Andrzeja Voigta oraz Marka Jakubiaka. We wszystkich przypadkach na dostarczonych przez komitety listach znajdowały się podpisy osób nieżyjących.
Pełnomocnik Jakubiaka w 2020 roku potwierdza fałszerstwa
Ponadto liderowi Federacji dla Rzeczpospolitej Markowi Jakubiakowi zarzucono, że zdobycie 140 tys. podpisów w zaledwie 10 dni było m.in. efektem wypełniania rejestrów fałszywymi danymi. PKW zawiadomiła wówczas prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. Jakubiak zapewnił, że nie miał o tym pojęcia i sam zrobił to samo. Do tej pory nikomu nie postawiono w tej sprawie zarzutów. Podczas tegorocznej kampanii Mateusz Piepiórka, obecny pełnomocnik komitetu innego kandydata, dr. Artura Bartoszewicza, w rozmowie z "Gońcem" przyznał wprost, że w 2020 r. wspólnie z innymi osobami fałszował podpisy na listach poparcia dla Marka Jakubiaka.
- Mentzen zdradzi, komu udzieli poparcia w drugiej turze. Nowa zapowiedź
- Wyniki wyborów 2025. Trzaskowski kontra Nawrocki. Tak zagłosowały województwa
- Duda zabrał głos ws. wyborów. Mówi o "niesmaku"
Źródła: PolskieRadio24.pl/PAP/JL
REKLAMA