Śledztwo ws. kampanii Kurskiego. Prokuratura ma nagrania
Prokuratura Okręgowa w Zamościu prowadzi śledztwo dotyczące finansowania kampanii Jacka Kurskiego do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku. Według ustaleń dziennikarzy Onetu i Radia ZET były prezes TVP miał nie tylko przekroczyć limity wpłat ustalone przez PKW, ale także angażować prywatnych przedsiębiorców i członków rodziny do omijania przepisów prawa wyborczego.
2025-06-06, 07:59
Przelewy, gotówka i prywatni sponsorzy
W 2024 roku Jacek Kurski kandydował do Parlamentu Europejskiego z drugiego miejsca listy Prawa i Sprawiedliwości w okręgu Mazowsze. Krótko wcześniej został odwołany z Rady Dyrektorów Wykonawczych Banku Światowego w Waszyngtonie. Mimo wysokiej pozycji na liście nie uzyskał mandatu.
Daniel W., mazowiecki biznesmen, miał przekazać Kurskiemu 20 tys. zł w gotówce, a także pokryć inne wydatki o łącznej wartości ok. 60 tys. zł. W zawiadomieniu do Prokuratury Krajowej, złożonym w marcu 2025 r., przedsiębiorca ujawnił również istnienie nieoficjalnych nagrań rozmów ze sztabu Kurskiego.
Śledztwo zostało formalnie wszczęte 24 kwietnia. - Postępowanie prowadzone jest w kierunku czynów z art. 506 pkt 7 Kodeksu wyborczego oraz innych przepisów - potwierdził prokurator Rafał Kawalec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Według ustaleń dziennikarzy Onetu i Radia Zet prokuratura zabezpieczyła około trzech godzin nagrań.
Nagrania i przekroczone limity. Kurski narzekał na PiS
Dziennikarze poinformowali o istnieniu co najmniej pięciu nagrań, na których Jacek Kurski miał omawiać sposoby pozyskiwania środków z pominięciem oficjalnych kanałów. W jednej z rozmów z synem prosi go o wpłatę 100 tys. zł na kampanię jako darowiznę - pieniądze przekazał mu sam wcześniej. Innym razem polityk dopytuje współpracownika, czy da się "zafakturować coś tak, żeby poszło cashem".
REKLAMA
Kurski miał wydać na kampanię około 700 tys. zł, choć zgodnie z przepisami limit dla osoby fizycznej wynosił w 2024 r. 63 630 zł. Narzekał też, że PiS "zabrało" mu 100 tys. zł, mimo wcześniejszych ustaleń. - Umówiłem się, że zabiorą mi 50, a 50 dopłacę później. A zaj***li całe 100! - mówi na jednym z nagrań.
W kampanii wystąpiły też niejasności dotyczące organizacji pikniku z udziałem gwiazd disco polo w Wyszkowie. W finansowaniu imprezy miał pomagać Daniel W. Oficjalnie nie był to jednak koncert. "W żadnym razie nie można mówić, że to jest koncert. Nie wolno tego powiedzieć (...). Ma być piknik, a tak naprawdę to ma być koncert, na który przyjdzie 15 tys. ludzi" - powiedział na jednym z nagrań współpracownik Kurskiego, Paweł Gajewski.
Zapytany przez Onet i Radio ZET o śledztwo, Jacek Kurski stwierdził, że nic o nim nie wiedział. Uznał całą sytuację za element politycznej rozgrywki i próbę zdyskredytowania go. - Moja kampania w wyborach europejskich była prawidłowo rozliczona. Byłem kandydatem z jedną z największych, jeśli nie największą kwotą wpłat przez komitet wyborczy PiS. Ta sprawa to czarny PR i objaw zemsty - powiedział.
Czytaj także:
- Kto zastąpi Nawrockiego w IPN? Są pierwsze nazwiska
- Akcja o świcie. Policjanci weszli do domu byłego szefa CBA
- Nawrocki ujawnia kolejne nazwiska. Oni trafią do Kancelarii Prezydenta
Źródło: Onet/pjm/k
REKLAMA
REKLAMA