Prezydent Poznania użył publicznie wulgarnego słowa. Policja sprawdza, czy doszło do złamania prawa
W lutym, podczas debaty o języku ojczystym, prezydent Poznania zacytował jeden z okrzyków padających podczas protestów Strajku Kobiet. - Zgłaszająca osoba poinformowała, że domaga się pociągnięcia Jacka Jaśkowiaka do odpowiedzialności karnej za użycie wulgarnych słów - mówił rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
2021-04-12, 20:06
O sprawie poinformowała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza". Rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak potwierdził, że do funkcjonariuszy wpłynęło zawiadomienie od osoby zbulwersowanej wypowiedzią prezydenta.
Powiązany Artykuł
Miejsce wulgaryzmów w języku polskim
- Zgłaszająca osoba poinformowała, że domaga się pociągnięcia Jacka Jaśkowiaka do odpowiedzialności karnej za użycie wulgarnych słów. W związku z tym zostało wszczęte postępowanie wyjaśniające. Prezydent został przesłuchany, teraz funkcjonariusze zajmujący się sprawami wykroczeniowymi przeanalizują sprawę i podejmą decyzję o ewentualnych dalszych krokach – podał Borowiak.
Debata o języku
Sprawa dotyczy zdarzenia z lutego. Jacek Jaśkowiak był gościem debaty z okazji Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego pt. "Język w kryzysie". Otwierając to wydarzenie, mówił, że gdy "jesienią ubiegłego roku na placach i ulicach rozległy się gniewne "w...ć", odniosłem wrażenie, że to nie tylko kobiety bronią się przed bezlitosnym prawem, ale broni się również język".
Spotkanie było transmitowane m.in. w mediach społecznościowych Miasta Poznania.
REKLAMA
"Gazeta Wyborcza" poinformowała w poniedziałek, że w związku z wypowiedzią prezydenta podczas debaty, w ubiegłym tygodniu u Jacka Jaśkowiaka pojawiła się policja. - Zapytano mnie o intencje, jakie mną kierowały. Przekazałem policji treść mojego przemówienia. Wskazałem, że tylko cytowałem te słowa. Dla każdego jest jasne, co było moją intencją. Ta sprawa świadczy niestety o zacietrzewieniu politycznym – powiedział gazecie prezydent Poznania.
Zdanie językoznawców
Powiązany Artykuł
Jerzy Bralczyk: bez metafor nie można się wysłowić
Wyjaśniając motywy, jakie nim kierowały, Jaśkowiak powiedział gazecie, że chciał zwrócić uwagę na dewaluację języka wśród polityków. Dodał, że chciał też, żeby specjaliści w dziedzinie języka polskiego i językoznawstwa "powiedzieli, czy takie wypowiedzi można usprawiedliwić, czy nie".
Uczestnik debaty prof. Jerzy Bralczyk przyznał w jej trakcie, że raziło go użycie wulgaryzmu w pełnym brzmieniu przez prezydenta Jaśkowiaka. - Prezydent zacytował to z pełną świadomością, dezynwolturą, nawet ze smakiem wypowiadając całe to słowo, którego ja jednak bym się wypowiedzieć nie ośmielił. Starsi przejmują te zwyczaje, bo może tak właśnie trzeba, bo może to jest jakiś krzyk rozpaczy – ja znam wiele krzyków rozpaczy, które wcale nie wymagają wulgarności – powiedział prof. Bralczyk.
Utrata mandatu
Jacek Jaśkowiak przyznał, że w jego przypadku popełnienie wykroczenia może się wiązać z utratą mandatu. - Byłaby to już rodzinna "recydywa". Ale sądzę, że sprawa nie znajdzie finału w sądzie. Choć to oczywiście zależy od tego, czy na policjantów będą wywierane naciski z góry - powiedział Jaśkowiak "Gazecie Wyborczej".
REKLAMA
W 2018 r. była żona Jacka Jaśkowiaka, obecna poseł KO Joanna Jaśkowiak trafiła przed sąd za to, że użyła wulgarnego słowa w przemówieniu wygłoszonym podczas demonstracji 8 marca 2017 roku. Poznański sąd rejonowy uznał ją winną popełnienia wykroczenia i wymierzył tysiąc złotych grzywny. Kobieta odwołała się od wyroku, sąd okręgowy uniewinnił ją od zarzuconego wykroczenia.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Sławomir Jęksa, uznał, że sąd pierwszej instancji błędnie ocenił wypowiedź, bo "w oderwaniu od obecnej sytuacji politycznej".
jbt
REKLAMA