Pomoc dla dzieci uciekających przed wojną. "Nie wszystkie trafiają do Polski razem z rodzicami"

2022-03-02, 14:58

Pomoc dla dzieci uciekających przed wojną. "Nie wszystkie trafiają do Polski razem z rodzicami"
Do Polski są przewożone chore dzieci z placówek w Ukrainie . Foto: Wojtek Jargiło/PAP

- Słyszymy rozdzierające serca historie o ojcach (lub rodzinach) przybywających z dziećmi na granicę i przekazujących je straży granicznej. Ojcowie (lub rodziny) tych dzieci zostają na Ukrainie. Liczba takich przypadków nie została jednak jeszcze dokładnie określona przez władze państw sąsiadujących z Ukrainą – informuje portal polskieradio24.pl Monika Kacprzak, rzeczniczka prasowa UNICEF Polska.

Nie wszystkie dzieci przybywające z Ukrainy do Polski, ale i do innych państw, uciekają przed wojną z rodziną. Bywają powierzane przyjaciołom, znajomym, obcym ludziom lub, po przybyciu na granicę Ukrainy, pogranicznikom. Są też takie, które rodziny nie mają i wychowywały się w rodzinach zastępczych czy domach dziecka. A spora część personelu tych placówek poszła na front lub wyjechała z własnymi rodzinami.

"By nie wpadły w ręce handlarzy ludźmi"

W ich sprawie Koalicja na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej oraz Polski Czerwony Krzyż napisały do minister rodziny Marleny Maląg. W piśmie podkreśla się, że "sytuacja prawna dzieci cudzoziemskich bez opieki, w szczególności uchodźczych, jest bardzo trudna. Dzieci takie mogą spotkać się z problemami związanymi z ograniczeniem możliwości uzyskania np. pełnej pomocy psychologicznej, czy medycznej ze względu na brak zgody opiekuna prawnego. Zagrożone są także tzw. handlem ludźmi z powodu braku możliwości weryfikacji, czy osoba, która faktycznie zajmuje się dzieckiem, jest osobą chcącą mu rzeczywiście pomóc."

Autorzy listu podkreślają konieczność ustanowienia dla nich kuratora w tzw. procedurze uchodźczej, co umożliwi zalegalizowanie pobytu tych dzieci w Polsce. Ważne jest też "pilne zapewnienie odpowiedniej reprezentacji prawnej. Jeśli mieliby być to opiekunowie zastępczy, potrzebować będą przeszkolenia w zakresie procedur prawnych postępowania o udzielenie ochrony międzynarodowej w Rzeczypospolitej Polskiej."

"Nie wyjedziemy stąd, jesteśmy otoczeni"

W Ukrainie działa, podobnie jak w Polsce, Stowarzyszenie SOS Wioski Dziecięce. Zdaniem jego przedstawicieli sytuacja ukraińskich dzieci przebywających w domach dziecka lub w rodzinach zastępczych jest dramatyczna. W pieczy rodzinnej, organizowanej m.in. przez SOS Wioski Dziecięce w Ukrainie, wychowuje się 64 tys. dzieci. Dodatkowo na całym terytorium tego kraju pod opieką pieczy instytucjonalnej, tj. w domach dziecka, przebywa ich 98 tys. Według SOS Wioski Dziecięce w Ukrainie wkrótce 16 tys. z nich "będzie potrzebowało natychmiastowego wsparcia związanego ze znalezieniem bezpiecznego schronienia, organizacją transportu, pomocą żywnościową, medyczną i psychologiczną."

- Jesteśmy otoczeni, mosty zostały zniszczone, a wojska rozjeżdżają drogi. Nie ma mowy o ewakuacji. Jesteśmy uwięzieni aż do zawieszenia broni – alarmuje z Browar, miejscowości w obwodzie kijowskim, w której znajduje się jedna z takich wiosek, Serhii Lukashov, dyrektor krajowy SOS Wiosek Dziecięcych w Ukrainie. Opiekunowie i dzieci przebywają w schronach. Do Polski – do placówek w Biłgoraju i Kraśniku, udało się przetransportować grupę dzieci i rodzin zastępczych ewakuowanych z programów SOS w Ukrainie.

"Chore dzieci nie mogą czekać"

Natychmiastowej pomocy wymagają też dzieci z hospicjów. Jak podaje Rzecznik Praw Dziecka w akcję ich sprowadzania do Polski są zaangażowane polskie fundacje i hospicja. Tę pomoc koordynuje Fundacja Gajusz z Łodzi, które prowadzi hospicjum domowe i stacjonarne.

- Mamy tę przewagę nad innymi hospicjami dla dzieci, że pracują u nas lekarze, którzy znają język ukraiński. Oni kontaktują się bezpośrednio z lekarzami z Ukrainy i rozpoznają potrzeby tamtejszych podobnych placówek. A my sprawdzamy, czy możemy pomóc i gdzie, kontaktując się z hospicjami w Polsce. - mówi w rozmowie z portalem polskieradio24.pl Aleksandra Marciniak, rzeczniczka prasowa Fundacji Gajusz. We własnym hospicjum stacjonarnym fundacja może zaoferować 5 miejsc i objąć opieką hospicjum domowego 5 dzieci (oczywiście gwarantując rodzinom tych dzieci mieszkania).

Zobacz także: Marlena Maląg w "Sygnałach dnia":

- Największym problemem jest dowiezienie chorych dzieci do granicy z Polską. Ponadto one nie mogą czekać godzinami na granicy. Mamy zapewnienie polskich służb, że po naszej stronie odprawa będzie trwała minutę, współpracujemy też z organizacjami, które dysponują transportem medycznym. Ale nie należy się spodziewać, że bardzo chorych dzieci przyjedzie do Polski mnóstwo. Stan zdrowia większości z nich nie pozwala na podróż – dodaje Aleksandra Marciniak.

Gdy dzwonię do o. Filipa Buczyńskiego, założyciela i prezesa Hospicjum im. Małego Księcia w Lublinie, ten właśnie czeka na dzieci, które jadą z Korczowej. To nie pierwsza grupa, którą przyjmuje. W Domu Małego Księcia już przebywa 7 rodzin z chorymi dziećmi. Ta, którą dziś zabiera z granicy jest ósma. Jutro i pojutrze przyjadą kolejne.                

Pomagać, ale mądrze

UNICEF szacuje, że z Ukrainy do państw sąsiednich uciekło dotąd ponad 500 tysięcy osób, z czego połowa to dzieci. Przedstawiciele tej organizacji są w Ukrainie, zwłaszcza na jej wschodzie, gdzie dostarczają czystą wodę, środki higieniczne i sanitarne, wsparcie medyczne i psychologiczne. Ale zdaniem ekspertów, UNICEF będzie potrzebowała kilkudziesięciu milionów dolarów, aby dzieciom w Ukrainie pomóc. Liczy się więc – podkreślają wszystkie organizacje pomocowe – każda, nawet najdrobniejsza wpłata. I apelują, by nie działać na ślepo, lecz zgłaszać się do zaufanej organizacji i zapytać, co najbardziej jest potrzebne. Wtedy pomoc będzie naprawdę skuteczna.

Czytaj także:

Ewa Zarzycka

Polecane

Wróć do strony głównej