Wojciech Szczurek ograniczył prawo głosu mieszkańcom? "Białoruskie standardy demokracji dotarły do Gdyni"

Tylko 20 minut mieszkańcy Gdyni mieli na to, by wpisać się na listę chętnych do dyskusji nad stanem miasta na sesji. Co więcej, według opozycji udało się to ludziom powiązanym z władzami Gdyni. Pod adresem rządzących, w tym prezydenta, padły słowa o "białoruskich standardach demokracji". Rządzący miastem nie mają sobie nic do zarzucenia.

2023-06-28, 11:32

Wojciech Szczurek ograniczył prawo głosu mieszkańcom? "Białoruskie standardy demokracji dotarły do Gdyni"
Wojciech Szczurek ograniczył prawo głosu mieszkańcom? "Białoruskie standardy demokracji dotarły już do Gdyni". Foto: Lukasz Dejnarowicz / Forum

Przygotowanie "Raportu o stanie miasta" to obowiązek dla wszystkich gmin w Polsce, wprowadzony "ustawą z dnia 11 stycznia 2018 r. o zmianie niektórych ustaw w celu zwiększenia udziału obywateli w procesie wybierania, funkcjonowania i kontrolowania niektórych organów publicznych".

Raport jest podsumowaniem działalności prezydenta w poprzednim roku kalendarzowym. Zawiera najważniejsze informacje dotyczące demografii, budżetu, zarządzania oraz inwestycji i wydarzeń zrealizowanych w ubiegłym roku w danym mieście.

Ważnym elementem jest dyskusja nad dokumentem na sesji rady, w której udział biorą mieszkańcy, i tu w Gdyni, gdzie prezydentem od 25 lat jest Wojciech Szczurek, pojawił się problem.

- Białoruskie standardy demokracji dotarły już do Gdyni. Samorządność postanowiła zadbać o znakomite samopoczucie Wojciecha Szczurka, bo przecież powszechnie wiadomo, że Gdynia to raj, na którego czele stoi taki lokalny "Król Julian" - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Sławomir Januszewski, społecznik z gdyńskiego stowarzyszenia Bryza. - Lista 15 osób chętnych do zabrania głosu została wyczerpana w 20 minut! Od godziny 8.01 do godziny 8.21 było już po wszystkim. I teraz istotne jest, kto się zgłosił do zabrania głosu. To bardzo ciekawa lista - pojawiły się tam osoby sprzyjające władzom Gdyni - dodaje.

REKLAMA

- Podpisy na listach poparcia zbierali hurtowo urzędnicy i radni Samorządności, w tym nawet przewodnicząca rady miasta Joanna Zielińska. To znaczy, że wiedziała, jak to się będzie odbywać - zaznacza Januszewski.

Co na to sami radni z Gdyni?

Rządzący nie widzą problemu.

- Wszystko odbyło się zgodnie z procedurą. Prawo dla wszystkich było takie same. Nie widzę tutaj potrzeby zmiany czegokolwiek tylko dlatego, że jedno ze stowarzyszeń spóźniło się ze złożeniem swojego wniosku. Poza tym nie zakłóci to pluralistycznej debaty, ponieważ zabierać będą głos na sesji ws. "Raportu nad stanem miasta Gdyni" także radni opozycji - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Marcin Wołek, radny Samorządności Wojciecha Szczurka.

REKLAMA

Inne zdanie ma opozycja w radzie miasta Gdyni.

- Zgadzam się co do tego, iż w Gdyni Prezydent Szczurek za nic ma standardy demokratyczne, które w normalnie funkcjonujących samorządach są na porządku dziennym. Obecna sytuacja związana z wypełnieniem limitu osób, które zabiorą głos podczas debaty o stanie miasta, w przytłaczającej większości ludźmi ze środowiska Samorządności jest tylko potwierdzeniem mojej tezy - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Marcin Bełbot, gdyński radny PiS.

- Nie widzę tutaj przypadku. Biorąc pod uwagę harmonogram zgłoszeń osób chętnych do zabrania głosu, wszyscy zainteresowani zainicjowali swój akces w niecałe pół godziny po otwarciu kancelarii urzędu miasta, co skutecznie wykluczyło mieszkańców, którzy zgłosili się po wypełnieniu ustawowego limitu zgłoszeń. Ustawa wskazuje pewne ramy, natomiast prezydent Szczurek był w pełni władny, by listę rozszerzyć i dopuścić wszystkich chętnych do debaty. Wszystko wskazuje na to, że nie był zainteresowany potencjalnie krytycznymi głosami mieszkańców - mówi Błebot.

Problemów jest więcej

Zdaniem radnego z PiS "brak poszanowania demokratycznych standardów objawia się również niedopuszczeniem członków największych klubów opozycyjnych do zasiadania w gronie przewodniczących rady miasta oraz do przewodniczenia lub współprzewodniczenia w funkcjonujących komisjach".

REKLAMA

Kolejnym istotnym punktem według opozycji są media należące do naszego samorządu, na które wydajemy rocznie setki tysięcy złotych, mam tu na myśli portal Gdynia.pl oraz gazetę "Ratusz", w których przedstawiciele opozycji ani razu nie mogli zaprezentować swojego punktu widzenia.

To wszystko oraz brak jakiejkolwiek samodzielności ze strony radnych ugrupowania rządzącego Gdynią, którzy de facto powinni sprawować nadzór nad działalnością prezydenta, powoduje, że mamy w Gdyni do czynienia z rządami jednej osoby, dlatego ostatecznie pozostawiamy każdemu ocenę, czy widać tu pewną analogię ze standardami zza wschodniej granicy.

Czytaj też:

Maciej Naskręt

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej