Samorządowcy PO pokpili sprawę składowiska odpadów. Dziennikarz lokalnej gazety: to było "kukułcze jajo"

- Kwestia wiedzy o tym składowisku dotarła do władz Zielonej Góry, gdy miasto dołączyło sołectwo Przylep. To było takie "kukułcze jajo" - mówił w Polsat News redaktor naczelny "Gazety Lubuskiej" Janusz Życzkowski. Starosta Zielonogórski Ireneusz Plechan z Platformy Obywatelskiej wydał w 2014 roku zgodę na toksyczne składowisko w Przylepie. Od tego czasu przez lata próbowano uporać się z niebezpiecznym problemem. 

2023-07-23, 07:57

Samorządowcy PO pokpili sprawę składowiska odpadów. Dziennikarz lokalnej gazety: to było "kukułcze jajo"
Zielona Góra: płonie hala z toksycznymi odpadami. Foto: PAP/Lech Muszyński

Dziennikarz "Gazety Lubuskiej" przekonywał, że mieszkańcy czuli zagrożenie i "straszny chemiczny fetor" w pobliżu miejsca. - Wiele lat temu byliśmy tam i już wtedy czuć było straszny chemiczny fetor - mówił.

Janusz Życzkowski opisywał, że na terenie składowiska znajdowały się substancje toksyczne, lakiery, oleje. Wszystko "ustawione beczka na beczce". Tłumaczył, że mieszkańcy wielokrotnie kontaktowali się z mediami, próbowali działać w sprawie tej hali. - Wiedzieli, że w tle jest zagrożenie z jego strony. A dziś ono płonie - wskazywał.

Miasto Zielona Góra poznało problem składowiska, gdy przyłączono do niego sołectwo Przylep. - To było takie "kukułcze jajo" - podkreślił Życzkowski. To wówczas zamknięto składowisko i próbowano szukać środków na jego likwidację. Jak się okazało, bezskutecznie. - Składowisko było legalne w pierwszych latach swojego działania. Potem wykazano, że nie funkcjonowało prawidłowo - przekazał dziennikarz.

Jego zdaniem "mieszkańcy mieli prawo czuć się permanentnie zagrożeni".

REKLAMA

Decyzja starosty PO

Problem toksycznych odpadów w Przylepie pod Zieloną Górą powstał w 2014 roku, kiedy to Starosta Zielonogórski Ireneusz Plechan z Platformy Obywatelskiej wydał zgodę (jeszcze przed połączeniem miasta z gminą, na której terenie leżał Przylep) firmie Awinion z Budzynia na ich składowanie.

W 2015 roku prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki - jako samorządowiec przez kolejne lata był związany z SLD, PO i PSL - cofnął firmie Awinion zezwolenie na zbieranie odpadów i zobowiązał ją do usunięcia ich na własny koszt. Gdy firma nie zastosowała się do nakazu prezydenta, ten nałożył na nią karę w wysokości 50 tys. zł, a kolejne 50 tys. kary dołożył, gdy nie udało się wyegzekwować pierwszych pieniędzy od spółki, a odpady dalej znajdowały się w Przylepie. Te działania były jednak spóźnione.

Firma zniknęła, a Zielona Góra pozostała z toksycznymi odpadami

Okazało się, że spółka Awinion, która zwiozła toksyczne odpady, przestała istnieć, a Zielona Góra pozostała z górą toksycznych odpadów, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców. Ostatecznie, po burzliwych dyskusjach, miasto zabezpieczyło 4 miliony zł na wywiezienie i utylizację odpadów, jednak kwota okazała się niewystarczająca. Wówczas przed halą z odpadami zainstalowano monitoring, a jej wnętrze miało być regularnie badane przez strażaków.

Do próby wywiezienia toksycznych substancji powrócono w 2018 roku, kiedy to radni przeznaczyli na ich utylizację 10 mln złotych. Po raz kolejny okazało się, że to niewystarczająca kwota. Magistrat ogłosił kilka przetargów, ale firmy specjalizujące się w utylizacji niebezpiecznych odpadów stawiały zaporowe ceny. 

REKLAMA

Zastępca prezydenta Zielonej Góry mówił wówczas, że najniższa oferowana kwota wynosiła kilkanaście milionów złotych. W kolejnych przetargach nie było już chętnych.

Pożar hali

Pożar gasi 60 zastępów straży pożarnej. Pomaga też wojsko, na miejsce zostały wysłane wojska chemiczne. Jak poinformował szef MON, pomaga także około 100 żołnierzy. Ogień jest gaszony również z powietrza przez samoloty gaśnicze.

Wstrzymano ruch pociągów z Zielonej Góry w kierunku Wrocławia i Szczecina. Jak informuje PKP PLK, przewoźnicy wprowadzili zastępcze autobusy. Władze miasta apelują do mieszkańców o niezbliżanie się do miejsca pożaru, a do mieszkańców Przylepu i Łężycy - o pozostanie w domach i nieotwieranie okien. Prezydent Zielonej Góry zapewnia, że woda w mieście jest zdatna do picia.

Czytaj także:

interia.pl,pap,iar,pkur

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej