Spór o pakt migracyjny. Sprawdź, na czym polega "mechanizm solidarnościowy" i za czym głosowali politycy opozycji

Politycy opozycji opowiedzieli się w Parlamencie Europejskim za tzw. paktem migracyjnym. Za czym w istocie zagłosowali? W projekcie rozporządzenia o zarządzaniu azylem i migracją jest wciąż wiele niejasności. 

2023-09-22, 13:08

Spór o pakt migracyjny. Sprawdź, na czym polega "mechanizm solidarnościowy" i za czym głosowali politycy opozycji
UE pracuje nad nowym mechanizmem solidarnościowym - co on oznacza. Foto: PAP/EPA/CIRO FUSCO/Shutterstock

Na początku czerwca 2023 roku Rada UE przyjęła w głosowaniu większością kwalifikowaną stanowisko negocjacyjne w sprawie rozporządzenia dot. procedury azylowej oraz rozporządzenia w sprawie zarządzania azylem i migracją. W skrócie, chodzi o tzw. pakt migracyjny, który zawiera m.in. system "obowiązkowej solidarności". Pakiet został przyjęty decyzją ministrów spraw wewnętrznych krajów Unii Europejskiej. Ministrowie Polski i Węgier byli przeciwni wprowadzaniu tych rozwiązań. To stanowisko, mimo dalszego procedowania przepisów, pozostaje bez zmian.

Działanie nowego systemu zarządzania migracją budzi wiele kontrowersji. Wprawdzie ma on służyć odciążeniu krajów, do których trafia najwięcej nielegalnych imigrantów, ale zdaniem wielu jego przeciwników nie rozwiąże problemu, a jeszcze bardziej go pogłębi.

Problem Lampedusy

Na systemie miałyby przede wszystkim skorzystać takie kraje jak Włochy czy Grecja, które od lat borykają się z masowym napływem nielegalnych migrantów. Dość wspomnieć, że tylko do Włoch od początku roku przybyło ponad 120 tys. migrantów. Jednym z głównych szlaków jest ten prowadzący z Tunezji przez Morze Śródziemne na niewielką włoską wyspę Lampedusa.

Dość wspomnieć, że we wrześniu, na przestrzeni tylko 10 dni, przez tę niewielką wyspę przewinęło się ponad 12 tys. migrantów z Afryki. W szczycie kryzysu na wyspie przebywało ich ponad 7 tys., podczas gdy populacja mieszkańców Lampedusy wynosi niespełna 6 tys. mieszkańców.

REKLAMA

Sytuacja jest na tyle krytyczna, że na wyspę, wraz z premier Włoch Giorgią Meloni, przyjechała kilka dni temu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Szefowa KE m.in. wezwała z Lampedusy państwa członkowskie Unii, aby wykorzystały "dobrowolny mechanizm solidarnościowy" i zabrały migrantów z Włoch. 

Co to oznacza w praktyce? 

"Dobrowolny mechanizm solidarnościowy" - w tym przypadku jest kluczowym stwierdzeniem. Obecnie to państwa UE, w ramach dobrowolnego mechanizmu solidarności, mogą decydować, czy chcą przyjąć na terytorium swojego kraju imigrantów, którzy przybyli masowo np. do Włoch, czy nie. Przewodnicząca KE, na podstawie funkcjonujących obecnie przepisów, może jedynie o to apelować. Jednak ta dobrowolność może ulec zmianie i apel może zmienić się w oczekiwanie poparte konkretnymi aktami prawnymi, nad którymi trwają teraz prace w UE. W świetle nowych przepisów Ursula von der Leyen będzie mogła mówić o "obowiązkowym mechanizmie solidarności".

Na stronie Rady Europejskiej czytamy, że "aby odpowiednio zrównoważyć obecny system, w którym kilka państw członkowskich jest odpowiedzialnych za zdecydowaną większość wniosków azylowych, proponuje się nowy mechanizm solidarnościowy: prosty, przewidywalny i praktyczny".

Brzmi łatwo i przyjemnie, jednak nie do końca tak jest, bowiem kraje UE w ramach tego "prostego, przewidywalnego i praktycznego" systemu mają być zobowiązane do przyjęcia określonej liczby migrantów w ramach ich relokacji lub mogą być zobowiązane do wniesienia opłaty 20 tys. euro za "relokację".

REKLAMA

"Obowiązywać będzie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, przez których terytorium trafia do UE większość osób, do państw członkowskich, w których zdarza się to rzadziej. Liczba ta wyniesie 30 tys., a minimalna roczna kwota wkładów finansowych - 20 tys. euro za relokację. Liczba i kwota mogą w razie potrzeby wzrosnąć; uwzględniona zostanie też sytuacja, gdy w danym roku nie będzie zapotrzebowania na solidarność" - czytamy na stronie Rady UE.

Kraje członkowskie, które są mniej obciążone problemem migracji, będą musiały przyjąć łącznie co najmniej 30 tys. cudzoziemców. Liczba migrantów przypadających na poszczególne państwa zostanie obliczona za pomocą specjalnego wzoru, uzależnionego od liczby ludności i PKB. Polska według tego wzoru powinna przyjąć ok. 2 tys. osób.

Przy czym za każdy nierozpatrzony wniosek państwo będzie musiało wnieść opłatę 20 tys. euro. Nie jest jasne, co należy rozumieć przez "nierozpatrzenie" wniosku. Czy chodzić będzie o nierozpatrzenie go, czy o negatywne rozpatrzenie. Z tego zapisu może wynikać, że jeśli wniosek zostanie rozpatrzony negatywnie, Polska mogłaby nie przyjąć migrantów i uniknąć płacenia kar. Jednak zapis jest tak nieprecyzyjny, że trudno jednoznacznie stwierdzić, jak będzie on działał.

Zwolnienie z relokacji

Zwolennicy nowego mechanizmu solarności twierdzą, że Polska mogłaby być zwolniona z przymusu przyjęcia migrantów lub zapłacenia kary, korzystając z procedury zwolnienia kraju członkowskiego z udziału w mechanizmie solidarnościowym. Dotyczy to państwa "znajdującego się pod presją migracyjną". Polska teoretycznie mogłaby wnioskować o takie zwolnienie z powodu napływu uchodźców z Ukrainy, a także presji migracyjnej na granicy z Białorusią.

REKLAMA

"Jednocześnie jeżeli państwo członkowskie znajduje się pod presją migracyjną lub uważa, że znajduje się pod presją migracyjną, lub stoi w obliczu znaczącej sytuacji migracyjnej, co mogłoby utrudnić mu wykonanie deklarowanego wkładu w związku z wyzwaniami, którym to państwo musi sprostać, takie państwo członkowskie powinno móc wystąpić o częściowe zmniejszenie tego wkładu lub całkowite zwolnienie z wniesienia wkładu" - czytamy w projekcie rozporządzenia o zarządzaniu azylem i migracją (13 czerwca 2023).

Jednak m.in. niejednoznaczne wypowiedzi unijnej komisarz do spraw wewnętrznych Ylvy Johansson, która kilkakrotnie zabierała głos ws. paktu migracyjnego i relokacji nielegalnych migrantów w UE, wskazują, że nie wiadomo, czy np. Polska będzie zwolniona z przyjęcia uchodźców i nie będzie musiała płacić kar, czy nie.

Najpierw w wywiadzie dla TVN24, którego komisarz udzieliła przed szczytem Rady Europejskiej, twierdziła, że "nie, nikt nie jest zmuszany do przyjmowania jakichkolwiek migrantów. Wniosek i ogólne podejście Rady jest takie, że solidarność wobec krajów, które mierzą się z presją migracyjną, powinna być obowiązkowa. Ale to kraje członkowskie mogą wybrać, w jaki sposób chcą je wspierać". Kilka dni później twierdziła natomiast, że: "jeśli jakieś państwo nie zaangażuje się w relokację - musi płacić". W innej wypowiedzi mówiła natomiast, że: "Polska PRAWDOPODOBNIE nie będzie objęta przymusową solidarnością".

Referendum ws. relokacji

Ta niejednoznaczność budzi obawy części polskiego społeczeństwa i rządu. Dlatego m.in. Prawo i Sprawiedliwość chce zapytać Polaków w referendum, czy popierają przymusową relokację w ramach UE. "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?" - brzmi pytanie, które padnie w plebiscycie.

REKLAMA

Politycy Zjednoczonej Prawicy chcą, aby odpowiedź obywateli była wiążąca w przyszłości dla wszystkich partii, które będą rządziły w Polsce. 

Politycy drugiej strony sceny politycznej namawiają jednak Polaków, by nie brali udziału w referendum. "Uroczyście, przed wami, unieważniam referendum" - mówił podczas spotkania z wyborcami PO lider tej partii Donald Tusk. Natomiast opozycyjni europosłowie w PE opowiedzieli się za proponowanymi przez Unię Europejską rozwiązaniami dotyczącymi tzw. paktu migracyjnego.

Czytaj także w I.pl: Udział w referendum jest obowiązkowy? Czy można odmówić przyjęcia karty do głosowania referendalnego?

Poparli go: Bartosz Arłukowicz, Marek Balt, Robert Biedroń, Włodzimierz Cimoszewicz, Łukasz Kohut, Leszek Miller, Sylwia Spurek i Róża von Thun und Hohenstein. Siedemnaścioro innych europosłów opozycji wstrzymało się od głosu bądź nie głosowało.

REKLAMA

Dokumenty będą dalej procedowane. Najpierw odbędą się negocjacje z Parlamentem Europejskim, który dalej musi projekty przegłosować. A później znów trafią one do Rady UE w celu zatwierdzenia. Na każdym z tych etapów mogą zostać wypracowane zmiany przepisów.

IAR, PAP, consilium.europa.eu, demagog.pl, portalplock.pl, TVN24.pl, tvp.info, pkur

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej