Truła swoją wspólniczkę środkami poronnymi. "Ewa straciła dziecko"
Przerażający proceder, w który zamieszana miała być kobieta z Warszawy, opisał "Fakt". Serwis dotarł do szczegółów śledztwa w tej sprawie. Dwie mieszkanki stolicy - Anna i Ewa - latami wspólnie prowadziły kancelarię. Do wiosny 2025 roku nic nie wskazywało na to, że rozegra się prawdziwy koszmar.
2025-11-03, 09:42
Warszawa. Kobieta truła koleżankę środkami poronnymi
To właśnie wtedy jedna z nich - Ewa - zaszła w ciążę. Wówczas Anna miała zacząć truć swoją współpracowniczkę środkami poronnymi. W końcu Ewa straciła ciążę. Kilkanaście dni temu domniemana sprawczyni tragedii została aresztowana. "Anna i jej wspólniczka Ewa od lat żyły w bardzo bliskich relacjach. Jednak ta ich długoletnia znajomość nie do końca rozwijała się w dobrym kierunku. Anna miała kontrolować życie Ewy, być zaborcza, często wtrącać się do jej prywatnych spraw i być zazdrosna o jej życie prywatne. Pokrzywdzona potrafiła jednak wyznaczać granice" - czytamy na łamach "Faktu".
Prowadziły firmę i jedna z nich zaszła w ciążę. Wtedy zaczął się dramat
Jak podaje "Fakt", Anna - kiedy dowiedziała się o ciąży koleżanki - miała zakupić środki wczesnoporonne za pośrednictwem jednego z portali internetowych. Miała ukradkiem podawać je koleżance, by poroniła. Jej współpracowniczka straciła ciążę, ale wówczas nie domyślała się, jaka była prawdziwa przyczyna poronienia. Latem 2025 roku Ewa ponownie zaszła w ciążę i Anna miała wyrażać z tego powodu dezaprobatę - pisze "Fakt". Wraz z końcem sierpnia kobieta miała dodać do jedzenia Ewy środki poronne. Sytuację miały zarejestrować kamery zainstalowane w pomieszczeniu.
Czytaj także:
Nieoficjalnie: przyznała się do winy
Sprawą zajęła się policja. Zabezpieczono materiał dowodowy, a Anna usłyszała zarzuty. Według nieoficjalnych ustaleń dziennika kobieta miała przyznać się do zarzucanych jej czynów. Wiadomo też, że prokuratura wystąpiła o areszt tymczasowy dla podejrzanej. Sąd wyraził zgodę i Anna została umieszczona na trzy miesiące w areszcie. Śledztwo jest w toku.
Policja i prokuratura nie komentują sprawy
Policja i prokuratura odmawiają komentarza na temat możliwych scenariuszy. - Nie udzielamy żadnych informacji w tej sprawie - powiedział reporterowi "Faktu" Jakub Pacyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa-Śródmieście. W podobnym tonie wypowiedział się Piotr Skiba z warszawskiej z Prokuratury Okręgowej, wskazując, że powodem nieudzielania informacji odnośnie śledztwa jest dobro osoby pokrzywdzonej. Redakcja skontaktowała się również z samą pokrzywdzoną, kobieta jednak odmówiła rozmowy na ten temat.
Źródło: Fakt.pl/hjzrmb