FaceApp narzędziem służb? Ekspert: jesteśmy odpowiedzialni za udostępnione dane

2019-07-18, 11:59

FaceApp narzędziem służb? Ekspert: jesteśmy odpowiedzialni za udostępnione dane
Krzysztof Piątek "postarzony" przez aplikację FaceApp. Foto: Łączy nas piłka / Twitter

Pojawiły się głosy, że dane z coraz popularniejszej aplikacji FaceApp mogą być wykorzystane przez rosyjskie służby. W rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl ekspert Marcin Maj (Niebezpiecznik.pl) przyznaje, że kreowanie fałszywych wizerunków jest zagrożeniem. Przestrzega jednak, żeby zawsze być czujnym przy udostępnianiu wrażliwych danych - nie tylko, jeśli aplikacja jest rosyjska.

W ostatnich dniach furorę robi aplikacja FaceApp. Pozwala ona na postarzanie twarzy i wiele innych modyfikacji. W internecie coraz częściej pojawiają się przerobione w ten sposób zdjęcia celebrytów, sportowców, artystów czy polityków z całego świata.

Jednocześnie obawy niektórych budzi fakt, że aplikacja została stworzona przez rosyjską firmę Wireless Lab. - Dane, które gromadzi mobilna aplikacja FaceApp, mogą być wykorzystywane przez rosyjskie służby - stwierdziła ekspert ukraińskiej pozarządowej organizacji Laboratorium Bezpieczeństwa Cyfrowego Irina Chulivskaya.

FaceApp jak Facebook?

W opinii Marcina Maja, redaktora portalu Niebezpiecznik.pl, tym, co wpływa na zaniepokojenie skutkami korzystania z aplikacji, jest fakt, że Wireless Lab jest zarejestrowana w Federacji Rosyjskiej. Tymczasem podobnych obaw brakuje w przypadku zachodnich firm.

- Firma nie musi być zarejestrowana w Rosji, żeby różne służby mogły korzystać z danych, które pozostawiamy w internecie. Takie zagrożenie istnieje zawsze - podkreśla w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

>>>[ZOBACZ RÓWNIEŻ] Michael Chertoff: sieć 5G jest wyzwaniem dla bezpieczeństwa Europy

Wskazuje też na RODO i fakt, że Wireless Lab musi się trzymać pewnych założeń tej dyrektywy, świadcząc usługi w Unii Europejskiej. - Chociaż oczywiście zawsze istnieje ryzyko, że jakiś podmiot nie będzie szanował prawa. Wtedy reagować muszą odpowiednie organy - dodaje.

Podkreśla również, że istnieje inna aplikacja, której przekazujemy swoje dane i nie mamy pewności, w jaki sposób są przetwarzane. Tą aplikacją jest... Facebook, ale nie budzi to takich kontrowersji.

"Syndrom Facebooka"

Powiązany Artykuł

cyberataki haker 1200 free 1200.jpg
Akty wrogie, choć nie zbrojne. Ekspert o największych cyberatakach XXI wieku

Marcin Maj tłumaczy również, że strach przed udostępnieniem swoich danych Rosji jest też elementem, jak to nazywa, "syndromu Facebooka". - Jeżeli coś robi Facebook, postrzega się to jako "fajny", nowoczesny pomysł, bo firma pochodzi ze Stanów Zjednoczonych - ocenił.

Redaktor portalu Niebezpiecznik.pl przypomniał, że kiedy amerykański gigant uruchomił funkcję rozpoznawania twarzy i automatycznego oznaczania znajomych na zdjęciu, zareagował jeden z niemieckich organów ochrony danych. - Wówczas podniesiono larum, że pozbawia się nas zalet tej "wspaniałej" funkcjonalności - podkreślił Marcin Maj.

Tymczasem nowe technologie nie powinny już się kojarzyć ze Stanami Zjednoczonymi czy krajami Zachodu. - Rosjanie mają wielu świetnych informatyków, wielu z nich pracuje w amerykańskich firmach. Podobnie jest z Chińczykami i Hindusami - wskazuje redaktor portalu Niebezpiecznik.pl w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

Zagrożenie jednak jest

FaceApp może jednak stanowić zagrożenie. Marcin Maj wskazuje na to, że FaceApp kreuje realnie wyglądające ludzkie wizerunki. - Można dzięki niej tworzyć nieistniejące twarze i zakładać fake konta w mediach społecznościowych - podkreślił.

- Jeśli ktoś zrobi sobie wiele zdjęć FaceAppem, naraża się bardziej niż osoba, która zrobi jedną czy dwie fotografie. Ta twarz będzie lepiej pomierzona, możliwość tworzenia wizerunków będzie dużo większa - przestrzega ekspert.

>>>[POLSKIERADIO24.pl] Co robić, by nie paść ofiarą cyberataku? Ekspert: ustanów priorytety

Marcin Maj dodaje, że "każdy z nas musi miarkować to, na ile może sobie pozwolić na ujawnianie pewnych informacji". - Co innego, jeśli z aplikacji korzysta osoba wykonująca "niezobowiązujący" zawód, a co innego osoba, która wykonuje zawód zaufania publicznego. W tym drugim przypadku podrobienie wizerunku może być większym problemem - podkreślił.

"Bądźcie odpowiedzialni"

- Do użytkowników takich aplikacji apelujemy: bądźcie odpowiedzialni w udostępnianiu jakichkolwiek danych osobowych. Niezależnie, czy to jest aplikacja rosyjska, czy jakakolwiek inna - podkreślił redaktor serwisu Niebezpiecznik.pl. I wskazuje na to, jak niejasne są informacje zawarte w "polityce prywatności" takich firm jak Google czy Facebook.

"
Wyświetl ten post na Instagramie.

■LD S■K■L

Post udostępniony przez W■JTEK S■K■Ł (@wojteksokol)

Marcin Maj uważa, że "zdanie: przeczytałem i akceptuję regulamin" to "największe kłamstwo internetu". - Większość osób nie rozumie, na co się zgadza - zaznacza w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl

- Kiedy udostępniamy swoje dane, nie możemy liczyć na to, że one zostaną wykorzystane tak, jak nam się wydaje. Wszystko, co wrzucamy do internetu, pozwalamy przenieść przez jakiś serwer, trzeba traktować jako informację publiczną - powiedział ekspert.

Pewności nie ma nigdy

Jak powiedział Marcin Maj, "jeśli nie jesteśmy gotowi na to, aby jakaś informacja była publiczna, to jej po prostu nie wrzucajmy". - To brutalna porada, ale najlepsza - wskazał.

- Nawet jeśli dany usługodawca będzie wobec nas uczciwy, zawsze istnieje ryzyko, że ktoś włamie się na jego serwer i te dane i tak mogą wyciec. To na nas spoczywa odpowiedzialność, żeby tych danych za dużo o sobie nie udostępnić - przestrzega ekspert z serwisu Niebezpiecznik.pl w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

"Nie jest naszą intencją bronić twórców FaceAppa, a jedynie zwrócić Wam uwagę, że tak działa wiele innych aplikacji, z których część wykorzystujecie na co dzień" - czytamy na stronie Niebezpiecznik.pl w artykule poświęconym aplikacji.

msze

Polecane

Wróć do strony głównej